niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział 14

Weszłam do kuchni, aby zrobić śniadanie. Standardowo usiadłam na blacie i pstryknęłam czajnik, aby woda się zagotowała. Do kuchni wszedł Bartek w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to i podszedł do mnie bardzo blisko spojrzał mi głęboko w oczy i szeptem zapytał:
-Nigdy się tego nie oduczysz?- zarumieniłam się, co zdarza mi się niezwykle rzadko. Zarzuciłam mu ręce na szyję i w pierwszej chwili miałam zamiar go pocałować. Zmieniłam jednak zdanie równie szybko i powiedziałam z uśmiechem:
-Powinieneś się już przyzwyczaić- poczułam jego ręce na moich biodrach. Kolejny raz przez moją głowę przeleciała myśl o pocałunku. Kolejny raz ją jednak odrzuciłam.
-A może się martwię, że kiedyś spadniesz i coś ci się stanie- powiedział, a ja spojrzałam na niego spod wysoko uniesionej brwi.
-Aż tak ci na mnie nie zależy- odparłam i zeskoczyłam z blatu.
-Skąd ta pewność?- zapytał. Nie uzyskał jednak odpowiedzi. Zalałam nasze kawy i zaczęłam robić kanapki. Zjedliśmy śniadanie bez słowa. Następnie ubrałam się, zabrałam laptopa oraz torebkę i ruszyłam do firmy. Miałam dzisiaj bardzo ważne spotkanie.
O 11 byłam już po spotkaniu i nie miałam już zaplanowane niczego więcej. Ubrałam więc moją kurtkę, zabrałam wszystkie rzeczy i wyszłam z biura zamknęłam drzwi. Magda, która była fryzjerką i miała salon naprzeciwko zapytała:
-Idziesz już?
-Tak. Jeśli ktoś by mnie szukał, to niech dzwoni pod podany na drzwiach numer, dobrze?
-Nie ma sprawy, do jutra- odpowiedziała.
-Cześć- rzuciłam i wyszłam z budynku. Wsiadłam do samochodu i po raz kolejny mój mózg podrzucił mi pewne wspomnienie związane z Bartkiem.
Wychodzę zła ze szkoły. Trener stwierdził, że nie pojadę na zawody. Świetnie. Nie patrzyłam przed siebie i z dużym impetem na kogoś wpadłam. Poczułam silne ręce, które złapały mnie w pasie, abym nie upadła.
-Wszystko w porządku?- zapytał Bartek.
-Serio? Znowu ty?- zapytałam zła.
-Też się cieszę, że cię widzę.
-Daruj sobie. Nie mam nastroju do żartów- mruknęłam i ruszyłam do wyjścia.
-Coś się stało?- zapytał idąc za mną.
-Tak. Trener stwierdził, że kapitan, podpora drużyny i najlepsza bramkarka w tej szkole nie są mu potrzebne na zawodach. Uściślając. Te trzy osoby to ja- wyrzuciłam na jednym wydechu.
-To jest powodem twojej złości?
-Tak. Od trzech lat gram w ręczną. Na bramce czuję się doskonale. Idzie mi najlepiej z całej drużyny. A on stwierdził, że nie weźmie mnie na zawody, bo jestem za młoda.
-No i co byś chciała żebym ci powiedział?
-Nie mam pojęcia. Ale możesz zając moje myśli czymś innym- zaproponowałam.
-Masz na teraz jakieś plany?- zapytał od razu.
-Nie- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Świetnie, idziemy- powiedział i złapał mnie za rękę ciągnąc w tylko jemu znanym kierunku. Dotarliśmy na klif. Usiadłam blisko jego brzegu i spojrzałam przed siebie.
-Pięknie tu- wyszeptałam wciągając do płuc morskie powietrze.
-Oj tak- usłyszałam po mojej prawej stronie. Po chwili ciszy Bartek odezwał się ponownie- Wiesz, że mamy wspólną sprawę do załatwienia?- zapytał.
-My?
-Przyjaźnisz się z Olą Wilczewską, prawda?- zapytał.
-Prawda. Ale co Ola ma do tego?
-Ja przyjaźnię się z Piotrkiem, którego miałaś nawet okazję poznać.
-No i co z tego?- zapytałam, jednak po chwili trybiki w mojej głowie zaczęły pracować.- Czekaj, czekaj. Piotrkowi podoba się Ola! Powiedz, że tak!
-No tak, podoba się. Nie mogę już tego słuchać! Ola to, Ola tamto. A Ola ma dzisiaj taką śliczną bluzkę, wiesz. I ona tak pięknie podkreśla jej oczy- mówił Kurek udając przy tym swojego przyjaciela. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, ponieważ niesamowicie rozbawiło mnie zachowanie chłopaka.
-Z Olą jest podobnie- powiedziałam i zaczęłam naśladować przyjaciółkę.- A on spojrzał dzisiaj na mnie jak przechodziłyśmy obok nich. I się uśmiechnął!- Bartek zaczął się śmiać widząc to.- Gnomie, nie śmiej się. Jak mi to powiedziała, to zaproponowałam jej, żeby już zaplanowała ślub i imiona dla dzieci- dodałam.
-I co ona na to?- zapytał rozbawiony.
-Obrażona stwierdziła, że pomyśli o tym po pierwszej rozmowie- zaśmiałam się.
-No więc widzisz! Musimy im pomóc się spiknąć!
-Okey. Ale jak? To nie będzie proste.
-Znasz Olę?
-Lepiej niż ona sama siebie.
-A ja znam Piotrka równie dobrze. To musi się udać!

Uśmiechnęłam się do siebie. Wtedy zaplanowaliśmy jak sprawić, żeby Ola i Piotrek się spotkali, pogadali, a może nawet zostali parą. Jak widać, udało się. W końcu pomagamy im teraz ze ślubem. Cały czas zastanawiałam się nad sytuacją, która miała miejsce rano. Co ja mam o tym myśleć? Nagle zadzwonił mój telefon. Zaczęłam go szukać w torebce. Kiedy go wydobyłam na ekranie widniał numer Piotrka.
-Cześć- odebrałam.
-Hej Zuzka- powiedział Nowakowski.
-Masz do mnie jakąś sprawę?
-Chcę pogadać- odpowiedział.
-Kiedy?
-Najlepiej teraz.
-No dobrze. Gdzie?
-W mieszkaniu moim i Oli.
-Będę za chwilę. Rób kawę- powiedziałam i się rozłączyłam. Po dziesięciu minutach parkowałam pod blokiem, w którym mieszkają moi przyjaciele. Zabrałam torebkę i ruszyłam do drzwi. Kiedy już wgramoliłam się na odpowiednie piętro, zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi momentalnie się otworzyły.
-Cześć- przywitał mnie Piotrek.- Wejdź.
-Cześć, dzięki. Stało się coś?- zapytałam.
-Zdejmij kurtkę, butów nie musisz. Usiądziemy i pogadamy.
-No dobrze- odparłam. Po chwili siedziałam w kuchni na przeciwko Nowakowskiego i patrzyłam mu prosto w oczy czekając aż ten w końcu wykrztusi z siebie to, co ma mi do powiedzenia.
-W sumie, to nie wiem od czego mam zacząć.
-Od początku- stwierdziłam.
-Tylko...
-Piotrek- przerwałam mu.
-Okey, okey. Pokłóciliście się rano z Bartkiem?- zapytał.
-A to ma jakiś związek?
-Zapytałem pierwszy- uśmiechnął się.
-Nie nazwałabym tego kłótnią- stwierdziłam i opowiedziałam przyjacielowi całe zajście.
-Żartujesz!
-A wyglądam?- zapytałam.
-Nie bardzo...- mruknął.
-No właśnie- westchnęłam.
-On nie chciał mi nic powiedzieć. Teraz już wiem dlaczego!- oburzył się Piotrek.
-Nie rozumiem- odparłam zgodnie z prawdą.
-A co tu jest do rozumienia?- zapytał zdziwiony Nowakowski.
-No, raczej dużo. Mam wrażenie, że jesteś poinformowany dużo lepiej niż ja- westchnęłam i oparłam głowę na ręce.
-Nie jestem pewien, czy mogę i czy powinienem ci cokolwiek mówić.
-Jeny, Pit. Jaśniej! Błagam!- mruknęłam. Wtedy pojawiła się Poli. Wskoczyła na krzesło obok swojego pana, a ten chcąc, nie chcąc musiał zacząć ją głaskać. Wyglądał, jakby go to zrelaksowało.
-Jak by ci to powiedzieć...- zaczął się zastanawiać Nowakowski.
-Mogłeś o tym pomyśleć zanim mnie tu ściągnąłeś- mruknęłam.
-Nie denerwuj się kochana- poprosił z rozbrajającym uśmiechem.
-Nie wymagasz zbyt wiele?
-Mała, ja wiem, że ty zawsze byłaś nerwowa, ale daj mi chwilkę.
-Jasne- westchnęłam i napiłam się kawy.- Już?- zapytałam po chwili ciszy.
-Ciiiii....- uciszył mnie Piotrek. Po dłuższej chwili powiedziałam mocno zirytowana:
-Cholera jasna! Ściągasz mnie tu, żeby pogadać, a teraz milczysz, bo się zastanawiasz! Miałeś dość czasu! A ja już nie mam cierpliwości tu siedzieć i czekać, aż wreszcie dojdziesz do porozumienia sam ze sobą!
-No bo myślę jak mam ci powiedzieć, że on nadal coś do ciebie czuje! Jemu nadal zależy!- krzyknął Nowakowski.- Czy ja to właśnie powiedziałem?
-Tak- uśmiechnęłam się, pocałowałam go w policzek i dodałam- Dziękuję- ubrałam się i już mnie nie było. Piotrek chwycił do rąk swój telefon i wybrał numer Bartka.
-Halo?- odebrał Kurek.
-Nie spierdol tego- powiedział Nowakowski i się rozłączył.

***********************
Nie tak miało być, ale jestem zadowolona.
Dream <3 :*

niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział 13

*trzy miesiące później*

Mamy szósty grudnia. Jest niedziela, a Bartka nie ma, bo pojechał na mecz do Kędzierzyna. Jestem umówiona z Olą na dwunastą w galerii w centrum. Idziemy na obiad, potem do kina, na zakupy i pewnie znowu coś zjeść. Znając nas zakupy zajmą bardzo dużo czasu. Niechętnie wstaję z łóżka i powolnym krokiem idę w stronę kuchni. Wypijam kawę i zjadam kanapkę. Następnie idę do łazienki, biorę szybki prysznic, maluję się, czeszę i ubieram w przygotowane wczoraj rzeczy. Siadam na kanapie z laptopem na kolanach i zaczynam kończyć jeden z projektów. W ostatnim czasie udało mi się rozkręcić firmę i mam coraz więcej zleceń. Kiedy kończę pracę, zapisuję projekt, ubieram buty, kurtkę, zabieram torebkę, do której dorzucam telefon i wychodzę z mieszkania. Zamykam je, wrzucam klucze do torebki i idę w stronę samochodu. Zajmuję miejsce za kierownicą i jadę do galerii. Kieruję się w stronę restauracji, w której jesteśmy umówione na obiad. Widzę Olę siedzącą przy jednym ze stolików.
-Hej- mówię i całuję policzek dziewczyny.
-Cześć- odpowiada, a ja zajmuję miejsce naprzeciwko niej. Biorę do ręki menu i zamawiam obiad u kelnera, moja przyjaciółka robi to samo, po czym patrzy na mnie badawczym wzrokiem.
-Mam coś na twarzy?- pytam dotykając dłonią obu policzków.
-Nie, dlaczego?- odpowiada pytaniem.
-Więc dlaczego mi się przyglądasz?
-Zastanawiam się- odparła z delikatnym uśmiechem.
-A nad czym, jeśli można wiedzieć- powiedziałam lekko poirytowana jej postawą.
-Jak długo zamierzasz oszukiwać samą siebie- odparła lakonicznie.
-Możesz jaśniej?- poprosiłam.
-Jaśniej? Ależ proszę cię bardzo! Jak długo masz zamiar oszukiwać siebie, że nie ty do Bartka nic nie czujesz. Jest ci on całkowicie i stuprocentowo obojętny i nie mięknie ci serducho na jego widok- powiedziała nad wyraz spokojnie jak na treść jej wypowiedzi. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że przyjaciółka nadal tam siedzi.- Nie zniknęłam, nie licz na to- zaśmiała się.
-Mnie to nie bawi- mruknęłam.
-A mnie nie bawi fakt, że niszczysz sobie życie- powiedziała. W tej chwili kelner podał nam nasz obiad. Zaczęłyśmy jeść. Nic nie mówiłam, licząc, że przyjaciółka odpuści sobie ten temat.- Wracając do tematu...- zaczęła Ola, ale jej przerwałam.
-Po co to drążysz?- warknęłam.
-Bo nie mogę patrzeć na to, jak cierpisz- wyznała lekko wyprowadzona z równowagi.- Jak oboje cierpicie. Nie pamiętasz, co pisałaś w mailach do mnie jak jeszcze byłaś w Hiszpanii?- zapytała. Tak, miałam z nią kontakt po wyjeździe, ale niewiele osób o tym wie.- Że go kochasz. I że to się nie zmieni. Że za nim tęsknisz mimo tego, co zrobił. Zuzka, kogo ty oszukujesz?- westchnęła. Ja też.
-Ola, to nie jest takie łatwe- powiedziałam i władowałam sobie sałatkę do buzi.
-Co nie jest łatwe?
-To- powiedziałam i machnęłam ręką ukazując, o co mi chodzi.- Jestem dla niego tylko przyjaciółką i to się już nie zmieni. Boli mnie to. Każdego wieczoru, kiedy leżę wtulona w niego i wiem, że nigdy nie usłyszę od niego tych dwóch słów. Kiedy siedzę co rano na blacie i robię kawę, a on po prostu nie podejdzie i mnie nie pocałuje. Ola, nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, żeby było inaczej. Żebym była tym jego pieprzonym oczkiem w głowie. Tym cholernym numerem jeden. Jego księżniczką. Jego ideałem- ostatnie słowa powiedziałam szeptem czując łzy gromadzące się pod powiekami.
-Przepraszam- wyszeptała Ola.- Ja...
-Nic nie mów- poprosiłam.- Po prostu dajmy temu spokój- westchnęłam i starłam samotną łzę.
-No... dobrze- odpuściła Ola. Dokończyłyśmy posiłek w ciszy i wyszłyśmy z restauracji wcześniej płacąc za nasz obiad. Rozmawiałyśmy swobodnie nie wracając do wcześniejszego tematu. Kiedy byłyśmy w jednym ze sklepów podeszłam do stoiska z sukienkami. Zaczęłam je przeglądać i trafiłam na śliczną bordową kreację. Wyszukałam mój rozmiar i przywołałam Olę ruchem ręki.
-Zobacz- powiedziałam pokazując sukienkę.
-Jest... śliczna. W tej chwili marsz do przymierzalni- odezwała się.
-Nie musisz mi dwa razy powtarzać- zaśmiałam się. Po chwili miałam już sukienkę na sobie. Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się przyjaciółce.
-Śmiem twierdzić, że sukienka była szyta z myślą o tobie- stwierdziła Ola.
-Całkiem prawdopodobne- odparłam i wróciłam do przymierzalni. Ubrałam wcześniejsze ciuchy i ruszyłam do kasy, aby kupić sukienkę.
-Nie darowałabym ci gdybyś jej nie kupiła- powiedziała Wilczewska.
-Jako twoja świadkowa muszę się prezentować, nie?- zapytałam z uśmiechem.
-No dokładnie!- poparła mnie dziewczyna. Ruszyłyśmy na dalszy podbój sklepów. Potem stwierdziłyśmy, że nie mamy jednak ochoty na kino i poszłyśmy na kawę i ciasto. Spędziłyśmy w kawiarni ponad godzinę śmiejąc się i rozmawiając. Koło osiemnastej pożegnałyśmy się i wróciłam do mieszkania. Chciałam je od kluczyć, ale było otwarte. Dlaczego? Zamykałam je. Jestem przekonana. Niepewnie weszłam do środka i widząc walizkę Bartka w korytarzu momentalnie się uspokoiłam, wiedząc, że to on wrócił. Zdjęłam kurtkę i kiedy odwieszałam ją do szafy poczułam silne ramiona, które oplotły mnie w pasie.
-Cześć księżniczko- usłyszałam cichy szept przy uchu.
-Hej- odpowiedziałam uśmiechnięta.
-Tęskniłaś?- zapytał i odwrócił mnie przodem do siebie Bartek.
-Ani trochę- odpowiedziałam poważnie patrząc mu prosto w oczy.
-Nawet nie ociupinkę?
-Nie.
-Ani troszeczkę?- zapytał pokazując niewielką odległość między palcami.
-Okropnie tęskniłam, wariacie- uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego. Bartek mocno mnie przytulił.
-Ja też- szepnął. Przez głowę przemknęła mi myśl o rozmowie mojej i Oli, ale szybko ją odgoniłam. Nie mogę zacząć ryczeć!
-Jakie plany na wieczór?- zapytałam.
-Mam zamiar spędzić go z piękną i uroczą kobietą- uśmiechnął się chłopak.
-O, to ja wam nie będę przeszkadzać i sobie pójdę.
-Z tobą głuptasie- zaczął się śmiać i znowu mnie przytulił.
-Chyba że tak- powiedziałam.

*perspektywa Bartka*

Wygraliśmy mecz 3:1. Wracamy do hotelu, jemy obiad i rozchodzimy się do pokoi, aby się spakować. Wchodzę do pokoju, który dzielę z Pitem i siadam na łóżku.
-Kiedy z nią pogadasz?- zapytał przyjaciel.
-Dzisiaj, jak wrócę- odpowiedziałem.
-A kiedy jej powiesz, że ją kochasz?- zadał kolejne pytanie.
-Pewnie nigdy. Nie mam tyle odwagi.
-Jesteś facetem! Zbierz się w sobie i jej w końcu powiedz!- zdenerwował się Piotrek. Spojrzałem na niego i zobaczyłem niesamowite oburzenie na jego zazwyczaj spokojnej twarzy. Usiadł na swoim łóżku naprzeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Czego ode mnie oczekujesz?- zapytałem.
-Od ciebie?! Że się wreszcie ogarniesz! Masz w domu taki skarb. Pod nosem. Kochasz ją. Musisz zawalczyć.
-Boję się, rozumiesz?- powiedziałem załamanym głosem. Opuściłem głowę, nie chcąc aby przyjaciel zobaczył wyraz mojej twarzy.
-Czego się boisz do jasnej cholery!?- zapytał kompletnie wyprowadzony z równowagi Nowakowski.
-Nie chcę jej po raz kolejny stracić. Wolę się z nią przyjaźnić i mieć ją blisko. Niż powiedzieć dwa słowa za dużo i stracić ją na zawsze- wyszeptałem. Odpowiedziała mi cisza. Lekko uniosłem głowę i spojrzałem na przyjaciela. Siedział na swoim łóżku i patrzył na mnie zaskoczony. Przez kilka sekund miałem wrażenie, że przestał oddychać.
-Ale ty ją przecież kochasz- wydusił wreszcie.
-Kocham. I gdybym miał pewność, że nie stracę jej po tym, jak jej to powiem, to nie zastanawiałbym się ani chwili. Ale nikt mi nie da takiej gwarancji- zakończyłem, wstałem i zacząłem pakować rzeczy do torby. Zamknąłem ją, zarzuciłem na ramię i opuściłem pokój.

*perspektywa Zuzy*

Razem z Bartkiem spędziliśmy spokojny wieczór gapiąc się w telewizor i jedząc chipsy.
Kiedy położyliśmy się spać, tradycyjnie wtuliłam się w Kurka i z delikatnym uśmiechem na ustach zamknęłam oczy.
-Cześć- słyszę po wejściu do szkoły. Miałam mieć dzisiaj na 9, ale pani dyrektor ma do mnie jakąś szalenie ważną sprawę i musiałam pojawić się w szkole.
-Hej- odpowiadam nie odwracając się.
-Co u ciebie?- pyta mój rozmówca idąc za mną. Gwałtownie się zatrzymuję i odwracam. Nie był to najlepszy pomysł. Chłopak wpadł na mnie. Złapałam się jago koszulki, aby nie wylądować na ziemi. Poczułam silną rękę, która oplotła mnie w talii. Stanęłam do pionu, podniosłam głowę i zobaczyłam...
-Cholera jasna, Kurek, czy ja zawsze muszę wpadać na ciebie?- zapytałam.
-Przeznaczenie- zaśmiał się chłopak.
-Albo po prostu mnie prześladujesz- stwierdziłam.
-O nie! Odkryłaś mnie! Teraz jestem skończony- powiedział wkładając w to swoje wszystkie umiejętności aktorskie i z ciężkim łoskotem opadł na ławkę. Słysząc to zaczęłam się śmiać. Usiadłam obok niego i płakałam ze śmiechu. Kiedy się już trochę uspokoiłam, otarłam łzy i podniosłam wzrok na Bartka.
-Nie jesteś taki zły- stwierdziłam i poszłam do gabinetu pani dyrektor.

Obudziłam się z szerokim uśmiechem. Sytuacja, która mi się przyśniła była pierwszą, podczas której nie zareagowałam na Bartka alergicznie. Zaczynałam go lubić.

*******************
Trochę mnie nie było, ale jestem! Wróciłam. I teraz postaram się być bardziej regularna. Po zakończeniu Walki z losem mam więcej czasu. Ale, tak jak obiecałam, tam też się coś jeszcze pojawi.
Buziaki, Dream <3 :*

sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 12

Dzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Idę razem z Olą, Damianem i Szymonem do szkoły. Przy drzwiach zaczepia mnie polonistka.
-Zuza, pani dyrektor prosiła, żebyś do niej przyszła- powiedziała.
-Dobrze, już idę- odpowiedziałam. Pożegnałam się z moimi towarzyszami i ruszyłam na pierwsze piętro do gabinetu pani dyrektor. Zapukałam i po usłyszeniu 'proszę!' weszłam do środka.
-Dzień dobry- zaczęłam.- Pani Ania powiedziała, że chce pani ze mną porozmawiać.
-Tak, tak, wejdź proszę.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Usiądź- wskazała mi jedno z trzech krzeseł. Dwa pozostałe były zajęte.- Zuza poznaj, to Piotrek i Bartek. Od dzisiaj uczniowie naszej szkoły. Trenują siatkówkę w tutejszym klubie, więc myślę, że powinniście znaleźć wspólny język. Jesteś przewodniczącą, więc twoim zadaniem jest oprowadzenie ich po szkole, pomoc w założeniu kart w bibliotece i zaprowadzenie ich pod odpowiednią salę. Dołączą oni do klasy Damiana i Szymona- dodała.
-Rozumiem. To wszystko?
-Tak. Idźcie już. Wszyscy macie dzisiaj na dziewiątą, więc nie powinniście się spóźnić.
-Oczywiście. Do widzenia- odpowiedziałam, zarzuciłam na ramię moją torbę i jako pierwsza wyszłam z gabinetu.
-Do widzenia- usłyszałam jeszcze odpowiedź pani dyrektor.
-Jestem Zuza, tak, jak słyszeliście. Po pierwsze nienawidzę, kiedy ktoś mówi do mnie zdrobniale. Po drugie radzę wam nie wchodzić mi w zdanie. I po trzecie nie, nie umówię się z tobą- powiedziałam patrząc na Bartka. Poznałam ich od razu i wiedziałam, że to ci kolesie z plaży. Ale Ola się ucieszy.
-Jestem Piotrek, miło mi cię poznać- powiedział blondyn i wystawił rękę. Pewnie ją uścisnęłam, co spotkało się z jego zdziwionym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się tylko i spojrzałam na bruneta.
-Bartek- odezwał się i wystawił rękę. Ją również uścisnęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i powiedziałam:
-Idziemy- szłam szybko i pewnie. Nie oglądałam się, żeby sprawdzić, czy nadążają. Są wysocy, długie kończyny mają, dadzą radę.- Tu jest sala matematyczna, tutaj polonistyczna, pracownia chemiczna- mówiłam wskazując palcami drzwi od pomieszczeń. Przeszliśmy prawie całą szkołę.- Tu jest biblioteka. Dzień dobry pani Asiu- powiedziałam wchodząc do środka.
-O, dzień dobry słoneczko. Co cię tu sprowadza drugiego września?- zapytała zaskoczona.- Już po lekturę?
-Nie, nie. Jeszcze nie. To nowi uczniowie naszej szkoły. Dołączą do trzeciej klasy. Założy im pani karty?- zapytałam uprzejmie.
-Oczywiście. Chłopcy zapiszcie mi tu na kartkach wasze nazwiska a resztę ja już sobie znajdę. Która to będzie klasa?- zapytała patrząc na mnie.
-Trzecia B- uśmiechnęłam się.
-Tam chodzą ci dwaj bliźniacy prawda?
-Tak, ja też współczuję ich wychowawcy.
-A, no właśnie. Przecież to twoi bracia. Zapomniałam kompletnie- uśmiechnęła się pani Asia.
-Nic się nie stało. Do widzenia- powiedziałam i wyszłam razem z chłopakami.
-Fajna ta staruszka- stwierdził Piotrek po zamknięciu drzwi.
-Bardzo fajna. Ale mam dla was dobrą radę. Jeśli nie chcecie popsuć sobie u niej opinii to albo odmawiajcie jedzenia jej ciastek, albo mówcie, że zjecie później. Ale nigdy nie jedzcie przy niej- powiedziałam i ruszyłam dalej.
-A co? Staruszka brzydzi się, kiedy ktoś przy niej je?- zapytał kpiarskim tonem Bartek.
-Nie. Jej ciastka najzwyczajniej w świecie są niezjadliwe- odpowiedziałam niewzruszona.- A teraz miejsce, które zapewne będzie waszym ulubionym- dodałam i otworzyłam drzwi na salę gimnastyczną. Była tam na oko siedemnastoosobowa grupka.- Cześć wszystkim!- krzyknęłam.
-Boże kobieto, ciszej błagam!- odpowiedział mi Mateusz.
-A co? Świętowałeś rozpoczęcie roku?- zapytałam uśmiechnięta.
-No, opijaliśmy. Wiesz, żeby matury poszły i w ogóle.
-Rozumiem, rozumiem. Jeśli włożyłeś w to tyle samo serca co w czerwcu na zakończenie, to wcale się nie dziwię- zaśmiałam się.
-Co cię tu sprowadza moja ukochana siostrzyczko?- zapytał Damian obejmując mnie ramieniem.
-Właśnie, dobrze, że przypominasz. Kochany wafel- powiedziałam, na co prawie wszyscy ryknęli śmiechem.- To Piotrek i Bartek wasi nowi koledzy z klasy.
-Czy koledzy, to się jeszcze okaże- powiedział Kuba i razem z Karolem i Adrianem obeszli chłopaków naokoło.- Chyba, że za nich ręczysz.
-Oj nie. Za krótko ich znam. Ale, powiedzmy, że nieźle się zapowiadają- odparłam. Kuba kiwnął głową i odsunął się od nich.- To tyle mojej roli. Weźmiecie ich ze sobą na historię czy co wy tam macie- dodałam machając ręką.
-Nie ma sprawy- stwierdził Adrian. Podeszłam do niego, spojrzałam mu prosto w oczy i z niezachwianą pewnością powiedziałam:
-To nie była ani prośba ani pytanie. To była informacja- po czym podeszłam do Mateusza i dodałam- A tobie nigdy nie wybaczę, że świętowałeś beze mnie- po czym z szerokim uśmiechem wyszłam z sali. Dotarłam idealnie na matematykę. Usiadłam obok Oli i oparłam głowę o ławkę.
-Co jest?- zapytała Wilczewska.
-Oni chodzą z Szymkiem i Domianem do klasy.
-Oni, czyli kto?- dopytywała przyjaciółka.
-Ci od siatki z plaży. Ten co uderzył mnie piłką i jego kolega, który ci się spodobał- westchnęłam.
-On chodzi do naszej szkoły? W dodatku do klasy z twoimi braćmi? Jak on ma na imię?
-Piotrek- uśmiechnęłam się. Zobaczyłam ile radości sprawiła jej ta informacja.
-Dziewczyny, co robicie?- zapytała matematyczka z typowym dla niej uśmiechem.
-Liczymy- odpowiedziałyśmy jednocześnie i zaczęłyśmy się śmiać razem z panią.


Obudziłam się i usiadłam na łóżku. Wtedy drugi raz spotkałam Bartka. Gdybym wtedy wiedziała, jak namiesza on w moim życiu, to spakowałabym manatki i zwiała jak najdalej. Ale nie. Wtedy byłam nieco inną osobą. Dużo bardziej pewną siebie, wredną, upartą, nieustępliwą a nawet czasem chamską. Lubię wracać pamięcią do tamtych czasów. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Bartka leżącego obok mnie na plecach. Miał na twarzy delikatny, senny uśmiech. Jego klatka miarowo się uniosła. Delikatnie położyłam na niej głowę i zamknęłam oczy. Wsłuchałam się w bicie serca chłopaka. Przypomniały mi się czasy, kiedy to serducho biło tylko dla mnie. Kiedy byłam całym jego światem. Z resztą działało to w obie strony. Był najważniejszą osobą mojego życia. W sumie, teraz nie pamiętam już nawet dlaczego się wtedy rozstaliśmy. Przypomniałam sobie wiele wspaniałych chwil. Uśmiech mimowolnie cisnął się na moją twarz, ale pojawiły się również łzy. Zaczęły skapywać na koszulkę chłopaka. Kiedy zaczęłam się podnosić, żeby się odwrócić i go nie obudzić, poczułam silną rękę, która przytuliła mnie do niego.
-Nawet o tym nie myśl. Powiedz lepiej dlaczego płaczesz- usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
-Jest kilka czynników- odparłam i zacisnęłam zęby.
-Jakich?- dopytywał.
-Bartek, nie chcę o tym rozmawiać- powiedziałam. Siatkarz przekręcił nas tak, że leżeliśmy teraz oboje na boku, twarzami do siebie.
-Zuzia, ja nie będę naciskał. Ale jest trzecia w nocy, a ty płaczesz- zauważył. Przysunęłam się bliżej niego, a ten przytulił mnie mocno do siebie.
-Powiedz gdzie ta ekipa? Gdzie ci ludzie sprzed lat? Gdzie ci wszyscy, z którymi miałam zmieniać ten świat?- zapytałam.
-Tylko dlatego?
-Tęsknię za naszą ekipą, za całą resztą bandy. I za rodziną. Nie zdążyłam się spotkać z żadną ciocią ani z wujkiem Tomkiem, ani z Dawidem.
-Właściwie, to dlaczego nigdy nie mówiłaś do Dawida wujek?- zapytał nagle.- Przecież on jest twoim wujaszkiem, prawda?
-Tak, wszystko się zgadza. Ale nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na to, że Dawid jest tylko pięć lat starszy- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Fakt- odpowiedział Bartek z zamyśloną miną. Zaczęłam się śmiać. Jak nienormalna.- A tobie co? Jeszcze chwilę temu płakałaś.
-Ale twoja mina mnie rozbawiła- odpowiedziałam uspokajając się.
-Ty to jednak artystka jesteś- stwierdził.
-Architekt- poprawiłam go.
-Co?
-Architekt, nie artystka- uśmiechnęłam się.
-Tak oczywiście- przytaknął.- Jak by tak policzyć,to Ola i Piotrek za pół roku biorą ślub, zauważyłaś?
-Faktycznie. Jejku, nawet nie zwróciłam na to uwagi- powiedziałam.
-Mamy jechać z nimi w jakiś wolny weekend do tego hotelu, żeby w restauracji wybrać tort, całe menu i jakieś tam inne pierdoły.
-Zastawę, kolory obrusów, kwiatów, sztućce, całą dekorację sali- zaczęłam wymieniać.
-No i muszę kupić nowy garnitur- stwierdził Bartek.
-A ja sukienkę. I buty. I torebkę. I jakąś biżuterię. I narzutkę- powiedziałam, na co Kurek zaczął się śmiać.
-Coś jeszcze?
-Oczywiście. Zamówić kwiaty, kosmetyczkę, fryzjerkę, fotografa. Yyy... Samochód bierzemy któryś z naszych czy jak?
-A to ważne?
-Tak. Bo jeśli chcą zamawiać jakiś super-hiper, to trzeba to zrobić teraz- odpowiedziałam.
-Wiesz, co właśnie zaobserwowałem?
-Słucham cię bardzo uważnie.
-Że pomimo tego, że to nie jest nasz ślub przejmujemy się wszystkim.
-Bo, po pierwsze jesteśmy świadkami a po drugie ten ślub biorą nasi najbliżsi przyjaciele.
-Jakim cudem ty zawsze masz rację?


****************
Helo!
Wiem, że pojawiam się bardzo rzadko, przepraszam. Całą sytuację wyjaśniłam pod ostatnim rozdziałem na blogu o Kamili. Powtórzę tylko, że liczę na Wasze zrozumienie.
To tyle.
Buziaki, Dream <3 :*

sobota, 15 października 2016

Rozdział 11

Następnego dnia rano pożegnałam się z rodzinką. Mama wyściskała mnie za wsze czasy i prosiła, abym na siebie uważała. Tata mnie przytulił i wyszeptał do ucha słowa:
-Kocham cię, córeczko.
-Ja ciebie też, tato- odpowiedziałam. Dziadek również mnie przytulił, po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam. Pierwszym przystankiem na mojej trasie był dom Ady. Szybko pożegnałam się z siostrą, Wojtkiem oraz Tosią i ruszyłam po Olę. Kiedy przyszła pani Nowakowska siedziała już w moim samochodzie, podjechałyśmy do firmy Damiana i Szymona, żeby się z nimi pożegnać. Zadzwoniłam do nich, żeby zeszli do nas na parking, ponieważ trochę się spieszyłyśmy. Była 8 rano, a Ola wczoraj się dowiedziała, że przed 18 musi być w klubie. Także ten, gaz do dechy. Pożegnałam się z moimi kochanymi braćmi i ruszyłyśmy w drogę do Rzeszowa. Kiedy byłyśmy już prawie na miejscu spytałam przyjaciółkę:
-Zawieźć cię do mieszkania, do klubu, na halę? Gdzie sobie życzysz?
-Życzyłabym sobie do domu, bo mi się nic nie chce, ale muszę jechać do klubu na to spotkanie z księgową. Znowu. Nie mam na to ani siły ani ochoty, ale cóż. Mus to mus.
-Dobrze. A mam na ciebie poczekać i odwieźć cię potem do mieszkania czy Piotrek po ciebie przyjedzie?
-Rozmawiałam z nim wczoraj i mówił, że wpadnie po mnie- poinformowała mnie przyjaciółka.
-Świetnie. W takim razie do zobaczenia- uśmiechnęłam się i zaparkowałam pod klubem przyjaciółki.
-Dzięki wielkie, pa- powiedziała, po czym się pożegnałyśmy i Ola wzięła swoją walizkę, z którą ruszyła do wejścia. Zatrzymała się jednak, zostawiła torbę na środku chodnika i podbiegła do samochodu. Opuściłam więc szybę i zapytałam:
-O co chodzi?
-A tak właściwie, to Bartek wie, że wracasz dzisiaj?- zapytała patrząc na mnie spod uniesionej wysoko prawej brwi.
-Wie, rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem- odpowiedziałam.
-A ja rozmawiałam z Adą. Wiesz, że ona ma rację, prawda? Tylko boisz się dopuścić do siebie myśl, że znowu moglibyście być razem.
-Daj spokój. Proszę- wyszeptałam i zacisnęłam powieki spod których wypłynęły dwie słone krople.
-Nie płacz. To nic nie da. Przemyśl to- dodała i weszła razem ze swoją walizką do klubu. Głośno westchnęłam, wytarłam policzki i odjechałam.
Po kwadransie zaparkowałam pod blokiem i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam bagażnik i miałam wyciągnąć z niego wszystkie rzeczy, kiedy poczułam duże ręce oplatające mnie w pasie. I pewnie gdyby nie znajomy zapach perfum i cichy szept przy uchu:
-Tęskniłem- to mój towarzysz dostałby kopa między nogi. Od razu poznałam jednak, że to Bartek, więc odwróciłam się i mocno do niego przytuliłam.
-Ja też- odpowiedziałam. Chłopak pocałował moje czoło, uroczo się uśmiechnął i stwierdził:
-Zimno jest, chodź idziemy na górę, bo mi się jeszcze rozchorujesz- po czym wziął wszystkie moje rzeczy, zamknął bagażnik i ruszył do wejścia na klatkę. Zamknęłam samochód i poszłam w jego ślady. Kiedy weszłam do mieszkania, swoje kroki skierowałam prosto do sypialni, gdzie położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chwilę później usłyszałam jak Bartek wchodzi za mną do pokoju, siada obok na łóżku i ściąga z moich nóg trampki. Następnie położył się obok mnie i objął ramieniem. Przekręciłam się tak, że moja głowa spoczywała na klatce piersiowej chłopaka. Czułam bicie jego serca. Mogłabym już tak zawsze. Ale on nie może się o tym dowiedzieć. Nie mogę go znowu stracić, przecież dopiero go odzyskałam. Po kilku minutach zaczęłam paznokciem rysować różne niesymetryczne kształty na klatce piersiowej chłopaka. Kącik jego ust podniósł się do góry, a na ten widok i ja się uśmiechnęłam. Leżeliśmy tak przez jakąś godzinę, kiedy nagle Bartek powiedział:
-Zrobiłem lasagne, idziemy sprawdzić, czy jest dobra?
-Szczerze? Nie mam najmniejszej ochoty wstawać, chociaż jestem głodna. No i muszę wziąć prysznic.
-No to ty szybko bryknij do łazienki, ja odgrzeję jedzenie i możemy obejrzeć jakiś film- zaproponował.
-Wolałabym mecz. Finał Mistrzostw Świata. Co ty na to?- zapytałam.
-Zgoda. No to leć do łazienki- pogonił mnie. Niechętnie wstałam i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia, które opuściłam po dziesięciu minutach. Usiadłam na łóżku obok Kurka i zaczęliśmy oglądać mecz jedząc przy tym lasagne, która, muszę przyznać, nie wyszła najgorzej. Kiedy nagranie się skończyło, a my ponownie zostaliśmy Mistrzami Świata, chwyciłam nasze talerze i ruszyłam z nimi do kuchni.
-Zuzia, mamy problem- powiedział Bartek, który przyszedł chwilę po mnie.
-My? Jaki?- zapytałam zaskoczona.
-Chodź- odparł i chwycił mnie za rękę, po czym pociągnął w stronę sypialni. Kolejny raz usiadłam obok niego na łóżku i wbiłam w jego oczy pytające spojrzenie.
-O co chodzi?- spytałam, ponieważ byłam już lekko zdenerwowana całą sprawą, nie wiedząc nawet o co chodzi.
-Jak cię nie było, to odwiedzili mnie rodzice- zaczął po krótkiej chwili milczenia.- Wszystkie rzeczy były ułożone w szafkach, więc nie myślałem, że się dowiedzą. Nie chciałem im mówić, że mieszkamy razem, bo wywołałoby to lawinę podejrzeń. Ale mama zobaczyła twoje kosmetyki w łazience. Znaczy, nie wiedziała, że to są twoje, ale szybko połączyła wątki i zapytała mnie, czy kogoś mam- chaotycznie wyjaśniał Bartek.
-I?- zapytałam.
-I nie zaprzeczyłem. Powiedziałem im tylko, że to jeszcze nic pewnego i nie chcę zapeszać- zakończył.
-Jeszcze raz. Byli tu twoi rodzice. Twoja mama znalazła moje kosmetyki i wywnioskowała, że kogoś masz. Ty to potwierdziłeś- zaczęłam wyliczać, a chłopak po każdym zdaniu twierdząco kiwał głową- No dobra, a gdzie problem? Chyba nie powiedziałeś im, że to ja?
-Nie. Ale jak następnym razem złożą mi wizytę to musisz dokładnie pochować swoje rzeczy, dobrze? Powiem im, że to nie było to i koniec- stwierdził.
-Wszystko fajnie, ale ja mam jeszcze jedno pytanko- powiedziałam.
-Słucham.
-Nie chcesz im powiedzieć, że mieszkasz razem ze mną?
-Nie, bo już palnąłem, że kogoś mam, a nie chcę się tłumaczyć, ani ciebie zmuszać, żebyś udawała moją dziewczynę- odpowiedział.
-No okej- stwierdziłam.- I to jest cały ten problem?
-No... Tak- bąknął Bartosz.
-Oj, Kurek, ale ty wyolbrzymiasz- zaśmiałam się, po czym wgramoliłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. Bartek wstał, zgasił światło i wyszedł z pomieszczenia, a chwilę później słyszałam jak brał prysznic. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć. Ale myśli nie dawały mi spokoju. Słowa Ady i Oli cały czas krążyły mi w głowie. Wiem, że mają rację. I co z tego? Ludzie mówią, że świadomość to podstawa. Ale co z tego, że mam podstawę, skoro brak mi całej reszty. Nie zamierzam nic mówić Bartkowi. Nie. Nie chcę niczego zepsuć.

*perspektywa Bartka*

Zuzia położyła się spać, a ja postanowiłem wziąć prysznic. Stałem w kabinie, krople wody spływały po moim ciele, a ja miałem w głowie moją ostatnią rozmowę z Pitem.
-Stary, musisz jej powiedzieć- usłyszałem od przyjaciela.
-Załóżmy, że jej powiem. Co dalej?
-Jeszcze jej nie powiedziałeś- stwierdził.
-Cóż za błyskotliwość. Pozwolisz, że cię uświadomię. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że znowu ją stracę. A tego nie chcę- powiedziałem.
-Bartek, ale istnieje również prawdopodobieństwo, że ona czuje to samo- zasugerował mój przyjaciel.
-Nowakowski, oglądasz zdecydowanie za dużo romansów. W prawdziwym świecie takie rzeczy się raczej nie zdarzają.
-Właśnie, raczej!- podkreślił Piotrek.
-Brak Oli zdecydowanie ci nie służy- zaśmiałem się.
-Ja przynajmniej powiedziałem kobiecie mojego życia, że ją kocham!- odpowiedział i czekał na moją reakcję.
-Ja też. Parę lat temu.
-Ale wtedy się rozstaliście i to się nie liczy- oburzył się Nowakowski.
-Oj, daj spokój- westchnąłem.
-Długo masz zamiar się męczyć. Masz ją pod nosem. Na wyciągnięcie ręki. Ale nie.
-Boję się! Rozumiesz! Boję się! Nie chcę znowu jej stracić. A teraz mogę codziennie patrzeć an ten uśmiech, w te śliczne oczy.
-A jeśli jej to powiesz, to ona może być twoja.
-Ewentualnie spakuje się i znowu mi gdzieś ucieknie. Na drugi koniec świata tym razem, a nie Europy.
-Ogarnij się Kurek! Kochasz ją?
-Tak.
-To nie pierdol, tylko walcz!

Łatwo powiedzieć. Westchnąłem i opuściłem kabinę. Stanąłem w progu sypialni i spojrzałem na śpiącą Zuzię. Moje słoneczko. Moja mała księżniczka. Zrobiłbym dla niej wszystko. Ale nie zamierzam jej nic mówić. Nie chcę niczego zepsuć.

*perspektywa Zuzy*

Dzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Idę razem z Olą, Damianem i Szymonem do szkoły. Przy drzwiach zaczepia mnie polonistka.
-Zuza, pani dyrektor prosiła, żebyś do niej przyszła- powiedziała.
-Dobrze, już idę- odpowiedziałam. Pożegnałam się z moimi towarzyszami i ruszyłam na pierwsze piętro do gabinetu pani dyrektor. Zapukałam i po usłyszeniu 'proszę!' weszłam do środka.
-Dzień dobry- zaczęłam.- Pani Ania powiedziała, że chce pani ze mną porozmawiać.
-Tak, tak, wejdź proszę.
-O co chodzi?- zapytałam.



*********************
Yhmmm.. Cześć.
Wiem, długo mnie nie było, ale w końcu przedstawiam Wam kolejny rozdział ;)
Następny nie wiem, kiedy się pojawi. Może za tydzień, może za miesiąc. Ale na pewno się pojawi! Obiecuję.
To tyle.
Buziaki, Dream :* <3

niedziela, 18 września 2016

Rozdział 10

Nagle pojawiła się jedna z sekretarek.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł jakiś pan i domaga się spotkania z panami.
-A przedstawił się?- zapytał Szymon rzeczowym tonem.
-Tak, powiedział, że nazywa się...
Rafał Antkowiak- wymieniłam z chłopakami zaskoczone spojrzenia.
-Proszę przyprowadzić go do mojego gabinetu- polecił Damian. Razem z nim i Szymonem ruszyliśmy do wspomnianego pomieszczenia. Usiadłam w fotelu Damiana i posłałam mu triumfalny uśmiech.
-Ja nie wiem, jak my z nią tyle lat pod jednym dachem wytrzymaliśmy- westchnął Szymon.
-Ale teraz to nie my się z nią męczymy- stwierdził Damian. Serio jestem aż taka okropna i wszyscy się ze mną męczą? Nie. Znaczy chyba nie. Spytam Bartka. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam.
-Cześć Da- powiedział Rafał wchodząc, ale zauważył mnie i z szokiem wymalowanym na twarzy zapytał- Zuza?
-We własnej osobie- uśmiechnęłam się.
-O matko. Jak ja cię wariatko długo nie widziałem- stwierdził, po czym podszedł do mnie i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, a po chwili Rafał przywitał się również z moimi braćmi. Siedzieliśmy w gabinecie Damiana i rozmawialiśmy, kiedy odezwał się mój telefon. Spojrzałam na ekran, na którym widniało zdjęcie Bartka.
-Cześć- odebrałam z uśmiechem.
-No ładnie, ładnie! Wyjechałaś na drugi koniec Polski i się już nie odzywasz!- zaczął narzekać.
-Daj spokój, chyba aż tak się nie stęskniłeś- stwierdziłam i wyciągnęłam rękę w stronę Szymona. Ten od razu zrozumiał przekaz i położył klucze od swojego gabinetu na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia.
-Chciałabyś! Wcale nie tęsknię. Mam całe łóżeczko dla siebie. I nikt mi nie zajmuje łazienki- zaczął wymieniać.
-Ale nie masz też kogo przytulać i ogrzewać. No i poganiać oczywiście- stwierdziłam i usiadłam w fotelu przy biurku Szymona.
-Szczegół- mruknął siatkarz.- A tak całkiem serio, to jak tam projekt?
-Spodobał się!- pisnęłam szczęśliwa.
-Gratuluję- ucieszył się Bartek.
-Dzięki. A co u ciebie?
-Nudy okropne. Nie mam do kogo gęby otworzyć. Kiedy wracasz?- zapytał.
-Jeszcze nie wiem. Niby mogłabym się już spakować i wracać. Ale chcę się spotkać jeszcze z Alą i Martą. I z Olą od przyjazdu się nie widziałam. Z Adą, Tosią i Wojtkiem tylko raz.
-No to kiedy mogę się ciebie spodziewać?
-Za dwa, trzy dni. Nie wiem jeszcze. Dzisiaj na dwieście procent nie będę już jechać, jutro może. Dokładnie dam ci jeszcze znać, cobyś nie był zaskoczony moją wizytą- powiedziałam z uśmiechem. I dam sobie rękę uciąć, że Kurek też się uśmiechnął.
-No dobra, powinienem wytrzymać. Trzymaj się Zuzia.
-Pa- powiedziałam, a chłopak zakończył połączenie. Głęboko westchnęłam i wstałam z zajmowanego przeze mnie miejsca. Zamknęłam gabinet Szymona i wróciłam do chłopaków, oddałam bratu klucze i zaczęłam się z nimi żegnać.
-Kiedy wracasz do Rzeszowa?- zapytał Damian.
-Jutro albo pojutrze. Jeszcze nie wiem.
-To może dasz się zaprosić na kawę, co?- zapytał Rafał z typowym dla niego uśmieszkiem. Zawsze mu się podobałam i bezskutecznie starał się mnie zdobyć.
-Nie, mam już inne plany- odpowiedziałam.
-A jakie, jeśli mogę spytać?
-Jadę do Ady. Chcę spędzić z nią trochę czasu, bo dawno się nie widziałyśmy. Coś jeszcze?
-Nie, nie- mruknął.
-To w takim razie do zobaczenia panowie- uśmiechnęłam się i wyszłam z budynku zabierając wcześniej wszystkie swoje rzeczy. Stojąc na światłach wybrałam numer Ady i włączyłam głośnomówiący.
-Cześć Zuz- odebrała.
-Hej. Co tam u ciebie?
-Wszystko po staremu.
-A robisz coś konkretnego, czy można cię odwiedzić?- zapytałam.
-Jeśli chcesz, to zapraszam- odpowiedziała.
-W takim razie wstawiaj wodę na kawę- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Kilka minut później parkowałam już pod domem siostry.
-Hej- przywitała mnie i mocno przytuliła.
-Cześć- odpowiedziałam.
-Tosia, chodź się przywitać!- zawołała swoją córkę. Ta pojawiła się już po chwili, ale nie sama. Na rękach przyniósł ją Wojtek.
-O, cześć Zuzka- przywitał się zemną szwagier.
-No hej- uśmiechnęłam się. Wyglądali uroczo.
-Ciocia!- ucieszyła się Tosia i wystawiła rączki w moją stronę. Przejęłam ją od Wojtka i mocno przytuliłam.
-Cześć Słoneczko, co u ciebie?- zapytałam.
-Bawię się z tatą- odpowiedziała i tym razem wystawiła ręce w stronę Wojtka, który szeroko się uśmiechnął i wziął małą na ręce.
-Chodź księżniczko, idziemy się bawić- powiedział i poszedł z małą na górę. Ja razem z Adą usiadłam w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać. Bardzo rzadko zdarzały nam się kłótnie. Całą czwórką rodzeństwa jesteśmy też do siebie bardzo podobni. Z wyglądu tylko częściowo, najbardziej z charakteru. Zawsze najspokojniejsza była Ada, najchłodniej myślał Szymon, Damian był zawsze lekkoduchem, wesołym chłopakiem, ale w ostatnim czasie bardzo dojrzał. A ja? Ja jestem najmłodszą mieszanką wszystkiego. Rozmawiałyśmy dłuższą chwilę, gdy Ada spytała:
-A co ty teraz zamierzasz?
-W przyszłym tygodniu chłopaki podeślą mi dwóch robotników, którzy wyremontują mi pomieszczenie pod biuro. Zacznę rozkręcać interes i jakoś pójdzie- odpowiedziałam.
-A gdzie będziesz mieszkać?
-To znaczy. Obecnie mieszkam u Bartka. I on mi zaproponował, żebym zamieszkała z nim na stałe- powiedziałam.
-I?
-I jeszcze nie zdecydowałam. Nie chcę mu siedzieć na głowie. Oboje jesteśmy dorośli i może nie teraz, ale za jakiś czas oboje zaczniemy układać sobie życie- stwierdziłam.
-A może powiesz mu prawdę? Przecież widzę, że się męczysz.
-Daj spokój- westchnęłam. Ada wstała, usiadła obok mnie i spojrzała mi prosto w oczy.
-Krzywdzisz nie tylko siebie, ale też jego. Bo go okłamujesz. Tak ciężko jest wyznać prawdę? Powiedzieć, co się czuje? Wiesz, że w pewnym momencie możesz nie wytrzymać i zwyczajnie uciec? I wtedy go skrzywdzisz. Chociaż nie wiem jak bardzo byś chciała, to w końcu naprawdę nie wytrzymasz. Nie chcę, żebyś znowu cierpiała- zakończyła szeptem. Otarłam samotną łzę, która spłynęła po moim policzku.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Bo jesteś moją siostrą i się o ciebie martwię. Zrobisz co będziesz chciała, ale chociaż przemyśl to, co ci powiedziałam- poprosiła.
-Dobrze- uśmiechnęłam się. Posiedziałam u siostry jeszcze jakąś godzinę, w międzyczasie dołączając do zabawy z Wojtkiem i Tosią, a Ada w tym czasie skończyła gotować obiad.
-Jak ci się układa tam w Rzeszowie?- zapytał szwagier.
-Powiem ci, że całkiem nieźle- uśmiechnęłam się podając Tosi odpowiedni puzzel.
-No to najważniejsze. Dogadaliście się?- no tak, w końcu to jego siostra mi pomogła.
-Tak. Wszystko jest na swoim miejscu- szepnęłam.
-Nie wiem przed kim udajesz. To widać.
-Wojtek, proszę cię. Chociaż ty daj spokój.
-Już nic nie mówię- stwierdził i podniósł ręce w geście poddania. Zaczęłam się śmiać z jego miny. 
-A co tu tak wesoło?- zapytała Ada wchodząc do pomieszczenia.
-A tak jakoś- stwierdził Wojtek.
-No dobra. Chodźcie na obiad. Zuzia, zjesz z nami?
-Nie, będę się już zbierać. Wpadnę do was pożegnać się przed wyjazdem- odpowiedziałam.
-A kiedy wracasz do Rzeszowa tak właściwie?- zapytał Wojtek.
-Jutro albo pojutrze. Zadzwonię jeszcze do Olki, bo zemną przyjechała i wszystko dogadamy- powiedziałam i pożegnałam się z nimi. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do rodzinnego domu. Pogadałam chwilę z mamą i poszłam się przebrać na górę. Chwyciłam w rękę telefon i zadzwoniłam do Marty.
-Cześć- odebrała blondynka.
-No hej. Co robisz?- zapytałam, ponieważ miałam pewien pomysł.
-Siedzę z Alą i rozmawiamy. Okropne nudy, a chłopaki mają jeszcze dzisiaj jakieś ważne spotkanie, które może się przedłużyć i to dość ostro, więc zapowiada się nieciekawe popołudnie.
-W takim razie zbierajcie się z Alą i za jakiś kwadrans po was podjadę. Proponuję zakupy- zaproponowałam entuzjastycznie.
-Czekamy- odpowiedziała narzeczona Szymona i zakończyła połączenie. Zgarnęłam więc torebkę, pożegnałam się z mamą i wsiadłam w samochód. Zatrzymałam się pod domem, w którym mieszkają Marta i Szymon i wysiadłam z auta. Z budynku wyszła Marta- wysoka blondynka o niebieskich oczach i Alicja- również wysoka, ale brunetka o zielonych oczach.
-Cześć- pisnęły jednocześnie szczęśliwe.
-Hej- odpowiedziałam. Wyściskałyśmy się i wsiadłyśmy do samochodu.
-To co, kierunek galeria?- zapytała Ala, która zajęła miejsce z tyłu.
-Zgadza się- odpowiedziałam. Miałam ruszać, kiedy odezwał się mój telefon. Zaczęłam szukać komórki w torebce. Nie patrząc na ekran, szybko ją odebrałam.
-Halo?
-Cześć, co robisz?- zapytała Ola.
-Właśnie zgarnęłam Martę i Alę i jedziemy na zakupy, a co?
-Myślałam, że może skoczymy na jakiś spacerek czy coś. Ale jak jesteś zajęta, to wymyślę coś innego- kiedy siedząca obok mnie Marta to usłyszała, wyrwała mi telefon z ręki.
-Ani mi się waż!- powiedziała do słuchawki.- Masz dziesięć minut, żeby się przygotować, bo właśnie za tyle będziemy na ciebie czekać! Pa!- zakończyła i oddała mi telefon.
-To co? W drogę!- uśmiechnęłam się i ruszyłam pod rodzinny dom Oli. Na miejscu byłyśmy faktycznie dziesięć minut później. Zgarnęłyśmy przyszłą panią Nowakowską i ruszyłyśmy do galerii. Łaziłyśmy między sklepowymi alejkami wybierając sobie ubrania do przymierzenia.
-Zuzka, a tak właściwie, to kiedy my wracamy?- zapytała nagle Ola.
-A źle ci u nas?- odpowiedziała Ala.
-Masz doborowe towarzystwo przecież- dorzuciła Marta.
-Jutro albo pojutrze. Nie wiem jeszcze- odpowiedziałam totalnie ignorując wypowiedzi dziewczyn, ponieważ mogłyby tak gadać przez calutki dzień.
-Nie żebym cię popędzała czy coś, ale ja najpóźniej pojutrze koło piętnastej muszę być w klubie.
-No to jedziemy jutro. Tak koło dziewiątej wyjadę, pojadę pożegnać się z Adą, Wojtkiem i Tośką. Zgarnę ciebie. Wtedy podjedziemy do firmy do chłopaków i lecim na Rzeszów- zaplanowałam.
-A my?- zapytały jednocześnie narzeczone moich braci.
-Sorki dziewczyny, ale to jest całe miasto do przejechania. Nie damy rady, a ja chciałabym tak na osiemnastą być na miejscu, bo teraz się strasznie szybko robi ciemno- powiedziałam.
-Z wami pożegnamy się dzisiaj- dodała Ola.
-No dobra- odpowiedziały. Zakupy skończyłyśmy po jakichś trzech godzinach i byłyśmy okropnie obładowane torbami.

************
Cześć!
Zapraszam na 10.
Tyle.
Buziaki, Dream :* <3

niedziela, 11 września 2016

Rozdział 9

-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?

-Ja przyjechałam do właścicieli tej firmy.
-Przykro mi, ale nie mogę pani wpuścić- powiedziała.
-Proszę. Jestem ich siostrą i na co dzień mieszkam na drugim końcu Polski. Teraz udało mi się na kilka dni wyrwać i chciałam im zrobić niespodziankę- starałam się przekonać kobietę.
-Pani Zuzanna? Nie poznałam pani- odpowiedziała mi.- Przepraszam bardzo.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się.- To mogę wejść?
-Oczywiście. Pamięta pani drogę?
-Tak. Dziękuję bardzo- odpowiedziałam i ruszyłam do windy. Wjechałam nią na ostatnie piętro. Ruszyłam długim korytarzem do ostatnich drzwi po prawej stronie. Zapukałam. Po usłyszeniu głośnego:
-Proszę!- weszłam do środka.
-Cześć braciszku!- powiedziałam szczęśliwa widząc Szymona.
-Zuz! Co ty tu robisz?!- zapytał. Wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-Odwiedzam mojego brata- odpowiedziałam i mocno się do niego przytuliłam.
-Oj, Zuz. Uwielbiam te twoje niespodzianki- zaśmiał się Szymek odwzajemnił mój uścisk. Kiedy się ode mnie odsunął, kliknął jakiś przycisk na telefonie i powiedział- Damian, przyjdź na chwilkę. Ważna sprawa- po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Mogę wiedzieć, dlaczego przerywasz mi pracę nad nowym projektem?!- zapytał Damian wchodząc do gabinetu Szymona, nawet nie pukając.
-Ja go poprosiłam- odpowiedziałam i mocno objęłam ramionami szyję brata.
-Zuz?! Słoneczko ty moje, co ty tu robisz?- zapytał zaskoczony. Usiedliśmy wygodnie na kanapie znajdującej się w pomieszczeniu i szybko wyjaśniłam obu powód mojej wizyty. Ustaliliśmy, że projekt przedstawię jutro o jedenastej. A co do robotników, to w przyszłym tygodniu dostanę dwóch na trzy dni i będę miała gotowe biuro. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy dość długo, gdy nagle coś mi się przypomniało.
-Damian!- zaczęłam.
-Tak?
-Zgodziła się?
-Zgodziła- odpowiedział z szerokim uśmiechem. Mocno go przytuliłam.
-Gratuluję braciszku. Życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia.
-Dziękuję ci bardzo- odpowiedział. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym chłopaki musieli iść na zebranie, więc się z nimi pożegnałam i wyszłam z budynku. Wsiadłam do samochodu, ale nie chciałam wracać do domu. Pojechałam nad morze. Spacerowałam brzegiem Bałtyku wciągając do płuc morskie powietrze. Usiadłam na plaży i zatraciłam się we wspomnieniach.
Kilka lat wcześniej...
-No dziewczyny, ruszcie się!- marudził Damian.
-Właśnie! Chcemy z wami pograć!- dorzucił Szymon. Razem z Olą i Adą rzuciłyśmy im spojrzenia mówiące "no chyba was pojebało" i wróciłyśmy do opalania się.
-To nie!- fuknęli jednocześnie bliźniacy i poszli grać sami.
-Potrafią być męczący- westchnęła Ada.
-Niestety- podsumowałam.
-Ej, laski- zaczęła Ola.
-Co jest?- zapytałam podnosząc się na łokciach i patrząc z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
-Chyba odleciałam- zakończyła swoją wypowiedź rozmarzonym głosem.
-Olka, co ci jest?- spytałam, widząc głupawy uśmieszek na jej twarzy.
-Zobacz, kto dołączył do gry z twoimi braćmi- poleciła mi. Odwróciłam głowę w stronę boiska i zobaczyłam dwóch chłopaków, dość wysokich. Blondyna i bruneta. Byli całkiem nieźle zbudowani, ale mieszkając nad morzem i codziennie odwiedzając plażę, mogę stwierdzić, że widziałam lepsze ciałka.
-No i?- dopytywałam się.
-Nic nie rozumiesz- fuknęła Ola. Westchnęłam głośno i wróciłam do opalania się. Nagle poczułam silne uderzenie na plecach. Zaskoczona krzyknęłam z bólu, a następnie podniosłam głowę szukając winowajcy. Moją uwagę przykuł brunet, który grał z moimi braćmi w siatkę. Już wiedziałam, kto próbował mnie zabić.
-Skoro już się podniosłaś, to może podasz nam piłkę, co siostra?!- krzyknął Damian. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i położyłam się totalnie go ignorując.
-Młoda!- krzyknął tym razem Szymon.
-Wal się!- odpowiedziałam, ponieważ nie miałam ani siły ani ochoty wstawać. Po chwili kątem oka zobaczyłam, że Szymon sam pofatygował się po piłkę. Dwie godziny później już się ubieraliśmy i ruszyliśmy do motocykli, aby wrócić do domu. Ja jechałam sama, Damian z Adą, a Szymon z Olą. Załadowaliśmy nasze rzeczy, po czym usiadłam na siedzonku. Miałam zakładać kask, kiedy pojawił się brunet, od siatkówki.
-Cześć. Słuchaj, chciałem cię przeprosić za to uderzenie. Nie miałem zamiaru tego zrobić- tłumaczył się.
-Jasne. Nie ma problemu.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na spacer?- zaczął ze mną flirtować.
-Nie- odpowiedziałam i założyłam kask, po czym dokładnie go zapięłam.
-Dlaczego?- zapytał.
-Nie jesteś w moim typie.
-A jaki jest twój typ?- drążył temat.
-Inteligentny- stwierdziłam. Usłyszałam tylko śmiech jego przyjaciela, po czym odpaliłam maszynę i ruszyłam do domu.

To wtedy pierwszy raz rozmawiałam z Bartkiem. Wtedy też Olce wpadł w oko Pit. Jak się później okazało z wzajemnością. Posiedziałam do szesnastej na plaży, po czym postanowiłam się zbierać. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu. Usiadłam na tarasie z kubkiem kawy i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech przypominając sobie, ile rzeczy wydarzyło się w tym miejscu. Tutaj uwielbiałam się uczyć, czytać książki, grać z rodzeństwem w różnego rodzaju gry. To tutaj Szymon oświadczył się Marcie. Wszystkie te chwile przeleciały przez moją głowę, a ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Wspomnień nikt mi nie zabierze.
-O czym myślisz?- zapytał dziadek siadając obok mnie.
-Wspominam- odpowiedziałam.
-Masz co- zaśmiał się.
-I niczego nie żałuję- powiedziałam.- W sumie, to jak się tak zastanowię nad moim dotychczasowym życiem, to niczego nie żałuję. Każda drobnostka doprowadziła mnie do tego, kim jestem i gdzie jestem.
-I tak powinno być. Nie powinniśmy żałować naszych decyzji- stwierdził dziadek.
-Dziadku- zaczęłam.
-Słucham cię, kochanie.
-Sprzęt jest jeszcze na chodzie?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Oczywiście.
-Świetnie!- pisnęłam szczęśliwa, pocałowałam dziadka w policzek i wbiegłam do domu. Swoje kroki skierowałam prosto do mojego pokoju. W szafie odkopałam czarne legginsy, czarną bokserkę, czarną skórzaną kurtkę, czarne conwersy oraz czarne rękawice na motocykl. Z półki zdjęłam kask, przebrałam się i wyszłam z domu. Zabrałam mój ukochany motocykl z garażu, usiadłam na nim, włożyłam kask i odpaliłam. Kiedy znów poczułam tą moc, energię, adrenalinę... Aż sama do siebie się uśmiechnęłam, ściągnęłam szybkę od kasku i ruszyłam. Nie oszczędzałam na prędkości. Kochałam szybką jazdę, a na motocyklu, jest to coś pięknego. Pojechałam do Orłowa na klif. Kiedy byłam na miejscu, zeszłam z maszyny i podeszłam kawałek do brzegu. Morze było prawie całkowicie spokojne. Uśmiechnęłam się kolejny raz, mając w głowie milion wspomnień związanych z tym miejscem. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, które obejmowało fragment klifu i Bałtyk. Wysłałam je do Bartka. Odpowiedź otrzymałam praktycznie od razu.
Nadal kocham to miejsce.
Odpisałam krótkie:
Ja też.
-Proszę pani, przepraszam, ale tu nie wolno wjeżdżać motocyklem. Jeśli pojawi się po- zaczął ktoś za moimi plecami, ale ja mruknęłam tylko:
-Mi wolno- i wróciłam do podziwiania widoku.
-Zuza?!- usłyszałam zaskoczony głos osoby, która wcześniej zwróciła mi uwagę. Odwróciłam głowę i
-Hubert?!- zapytałam równie zaskoczona.
-We własnej osobie- uśmiechnął się uroczo i mnie przytulił.
-Ile myśmy się nie widzieli?
-Od zakończenia liceum- przypomniał.
-Faktycznie. Siadaj i opowiadaj, co u ciebie- zachęciłam chłopaka. I tak przez godzinę opowiadaliśmy, co się u nas działo i wspominaliśmy stare czasy.
-Dobra, ja muszę się już zbierać, bo mnie Martynka wyrzuci z domu- powiedział Hubert.
-Długo jesteście razem?- zapytałam, ponieważ Hubert i Martyna to zawsze była dość wybuchowa para.
-Od prawie trzech lat bez rozstania- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-No to gratuluję. I nie trzymam cię dłużej, leć już- odparłam.
-Liczę, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać i pogadać- powiedział i przytulił mnie na pożegnanie.
-Nie raz i nie dwa. Pa.
-Hej- rzucił i już go nie było. Po chwili ja również wsiadłam na motocykl, ubrałam kask i ruszyłam do domu.
Następnego dnia wstałam o ósmej, ubrałam się elegancko, w końcu to mój ważny projekt. Załadowałam laptopa do torby, wcześniej sprawdzając projekt. Wszystko jest tak, jak sobie to zaplanowałam. Pożegnałam się z mamą, która gotowała obiad w kuchni i wsiadłam do samochodu. Na miejsce dotarłam bez przeszkód. Weszłam do firmy i swoje kroki skierowałam prosto do gabinetu Szymona. Zapukałam, po czym usłyszałam głośne:
-Proszę!- weszłam do środka i przywitałam się z braćmi, ponieważ obaj tam siedzieli. Zeszliśmy do sali konferencyjnej, aby wszystko przygotować. Godzinę później właściciele hotelu zadowoleni opuszczali firmę. Cały projekt bardzo im się spodobał i nie chcieli nanosić żadnych zmian. Tak bardzo się cieszyłam. Nagle pojawiła się jedna z sekretarek.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł jakiś pan i domaga się spotkania z panami.
-A przedstawił się?- zapytał Szymon rzeczowym tonem.
-Tak, powiedział, że nazywa się...


********************
Przedstawiam 9 rozdział i nie rozpisuję się nad niczym.
Buziaki, Dream <3

niedziela, 4 września 2016

Rozdział 8

Cały tydzień zleciał dość szybko. Oli i Piotrkowi udało się załatwić salę weselną, która znajduje się w hotelu, więc po całej imprezie wszyscy goście zostają tam. Kiedy przyszły zaproszenia, razem z Olą i Monią zajęłyśmy się wypisywaniem.
-Przysięgam, że jeszcze raz będę musiała wpisać nazwę tego hotelu, to się zrzygam- westchnęła Monika.
-Gdybym wiedziała, że te przygotowania zajmują tyle czasu, to nie decydowałabym się na ten ślub- mruknęła Ola.
-Ja po tym wszystkim będę miała już wprawę w organizacji ślubów. Może nawet zmienię branżę- stwierdziłam, na co zaczęłyśmy się śmiać.
-Co masz na myśli mówiąc, że po tym wszystkim?- zapytała przyszła panna młoda.
-Najpierw ślub Ady. Cośmy się wtedy z Pawłem najeździli, to głowa mała- powiedziałam, przypominając sobie przygotowania do ślubu siostry.
-Kim jest Paweł?- spytała tym razem Monia.
-Młodszym bratem mojego szwagra. Jest dwa lata starszy ode mnie- wyjaśniłam, a widząc minę dziewczyn dodałam- I zajęty.
-Szkoda. Myślałam, że kogoś ci znajdziemy- stwierdziła Monika.
-Ale ja nikogo nie szukam.
-A tak właściwie, to czemu? Brzydka nie jesteś. Głupia też nie- powiedziała Monia patrząc na mnie podejrzliwie. Odwróciłam głowę i zaczęłam wypisywać kolejne zaproszenie. Chyba obie zrozumiały, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Po pół godzinie skończyłyśmy, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do mieszkania. Bartka jeszcze nie było, więc pewnie trening jeszcze się nie skończył. Wzięłam telefon i wybrałam numer Damiana.
-Halo?- odebrał mój braciszek.
-Cześć, masz chwilę?
-No nie bardzo. Za dziesięć minut mam zgarnąć Alę na romantyczną kolację, a nadal stoję jak baran w kwiaciarni i nie mam pojęcia jakie kwiaty kupić.
-Zwyczajna romantyczna kolacja?- zapytałam.
-Nie. Mam zamiar się oświadczyć- wyznał.
-Serio?
-Serio, serio- powiedział, a ja miałam przed oczami jego uśmiechniętą mordkę.
-W takim razie białe róże i życzę powodzenia- odpowiedziałam.
-Nie dziękuję. Dzięki siostra, pa.
-Cześć- powiedziałam i się rozłączyłam. Skoro Damian nie może gadać, to zadzwoniłam do Szymona.
-Słucham cię najukochańsza młodsza siostro pod słońcem- odebrał.
-Masz tylko jedną młodszą siostrę- stwierdziłam.
-Dlatego jesteś najukochańszą. A dlaczego dzwonisz?- zapytał.
-Skończyłam projekt. Na kiedy jesteś w stanie umówić spotkanie z właścicielami tego hotelu?
-Za dwa, najpóźniej trzy dni- odpowiedział.
-Świetnie. W takim razie ja się dzisiaj zbieram i jutro do was wyjeżdżam- powiedziałam.
-W takim razie ustalone.
-Przekażesz Damianowi? Bo dzwoniłam do niego, ale on nie bardzo miał czas.
-Nie mam problemu. A tak nawiązując do tematu Damiana, to pomyślałabyś kiedykolwiek, że może się zakochać w jakiejkolwiek dziewczynie?
-Nigdy w życiu. Ale, od kiedy jest z Alą bardzo się zmienił. Nawet trochę uspokoił. W sumie to jest taka abstrakcja, no nie? Damian i spokój- stwierdziłam.
-Tak samo jak Damian i miłość. A tak a propos, to jak tam u ciebie z tymi sprawami?- zapytał.
-Nijak- mruknęłam.
-O nic więcej nie pytam, pogadamy, jak przejdziesz. Trzymaj się Zuz, pa.
-Hej- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Zadzwoniłam jeszcze do mamy z informacją, że wpadnę na kilka dni. Po chwili w mieszkaniu pojawił się Bartek. Zjedliśmy kolację, pogadaliśmy chwilę, powiedziałam mu o swoich planach w związku z odwiedzinami w Gdańsku, obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać.
Rano obudził mnie dzwonek telefonu.
-Halo?- odebrałam zaspana.
-Cześć, przeszkadzam?- zapytała Ola.
-Nie, no co ty. Tylko spałam- mruknęłam do słuchawki.
-To dobrze. Może skoczymy dziś na zakupy?
-Odpada. Jadę dziś do Gdańska.
-Nic nie mówiłaś- stwierdziła.
-Bo zaplanowałam to po powrocie od ciebie. Muszę jechać załatwić sprawę z projektem, robotnikami do remontu biura i odwiedzić rodzinkę- powiedziałam.
-A mogłabym zabrać się z tobą?- zapytała.
-No jasne.
-To kiedy jedziemy?
-A która godzina?
-Za kwadrans ósma- odpowiedziała.
-To za jakieś dwie godziny. Pa.
-Pa- odpowiedziała, a ja się rozłączyłam i padłam z powrotem na łóżko.
-Nie chce ci się, co?- zapytał zaspanym głosem Bartek.
-Ani trochę. Ciebie też obudziła?
-Niestety- mruknął.
-Przepraszam- powiedziałam.
-Nic się przecież nie stało- uśmiechnął się.- A właśnie, miałem cię już wcześniej zapytać, ale zapomniałem. Skoro i tak jesteśmy świadkami Oli i Pita, to może pójdziemy razem na ten ślub?- zapytał.
-Jasne, czemu nie- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.- Dobra, ja wstaję, bo czeka mnie jeszcze osiem godzin za kółkiem.
-Kawy?
-Koniecznie- mruknęłam i poszłam pod prysznic. Udało mi się wyrobić i dwie godziny później siedziałam już w samochodzie i czekałam na Olę. Ta pojawiła się razem z Piotrkiem, który niósł jej małą walizkę.
-Cześć- przywitał się Nowakowski i schował bagaż swojej ukochanej.
-Hej- odpowiedziałam i uściskałam chłopaka.
-Uważajcie na siebie- poprosił.- I pilnuj mi jej- dodał patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
-Jasna sprawa- powiedziałam i wsiadłam na miejsce kierowcy. Ola usiadła obok mnie. Pomachałyśmy Piotrusiowi i ruszyłyśmy do Gdańska.
Koło osiemnastej faktycznie byłyśmy już na miejscu. Odwiozłam Olę do jej rodziców i pojechałam do rodzinnego domu. Zaparkowałam przed znajomym budynkiem i wysiadłam. Przy moich nogach pojawił się sporych rozmiarów, starszy już pies.
-Lucky, diable jeden, jak miło cię widzieć- powiedziałam i starym przyzwyczajeniem podrapałam go za uchem. Jest on cały czarny. Mamy go już od jakichś szesnastu lat. Jak był młody, to strasznie psocił. Potrafił rozkopać cały ogródek w ciągu nocy, a jeśli padało, to dręczył wycieraczkę. Do budy nie wchodził wcale. Bał się.
-Zuzia, kochanie ty moje- usłyszałam głos mamy, która pojawiła się w drzwiach.
-Hej, mamuś- odpowiedziałam uśmiechnięta i mocno ją przytuliłam.
-Cześć Zuzka- powiedział tata.
-Hej- uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam.- Gdzie dziadek?- zapytałam.
-Nic mu nie mówiłam, że przyjedziesz, żeby miał niespodziankę. Jest w sadzie- odpowiedziała. Uśmiechnęłam się tylko do niej i ruszyłam do sadu. Rozglądałam się przez dłuższy czas, kiedy zobaczyłam dziadka, przy jednej z jabłoni, która bardzo późno miała owoce. Zazwyczaj tak, jak teraz. Koniec września.
-Cześć dziadku- powiedziałam.
-Zuzia? Słoneczko ty moje!- ucieszył się i mocno mnie przytulił.- Co ty tu robisz?
-Skończyłam projekt dla chłopaków i musiałam przyjechać go przedstawić- wyjaśniłam. Spędziłam z rodzinką bardzo miły wieczór. Następnego dnia koło jedenastej postanowiłam odwiedzić Adę. Wyszłam więc z domu i spokojnym krokiem ruszyłam do domu siostry. Kiedy byłam prawie na miejscu, chwyciłam telefon i zadzwoniłam do niej.
-Cześć Zuzka- odebrała Ada.
-Hej. Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego. Siedzę w domu i okropnie się nudzę.
-To może mnie wpuść, to pogadamy- powiedziałam i się rozłączyłam. Nie minęło pięć sekund, a już witałam się z siostrą.
-Ale się cieszę, że jesteś!- pisnęła szczęśliwa.
-Ja też- odpowiedziałam.
-No chodź- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.- Tośka, zobacz, kto przyjechał!- krzyknęła Ada.
-Kotku, musisz tak krzyczeć?- zapytał Wojtek, który właśnie ubierał buty w korytarzu.
-Tak, muszę. Zobacz, kto przyjechał- powiedziała moja siostra.
-O, cześć Zuzka- odezwał się mój szwagier, kiedy mnie zobaczył i mnie przytulił.
-Hej- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Chętnie bym pogadał, ale niestety, za godzinę mam rozprawę- powiedział.
-Jasne, nie ma sprawy- rzuciłam.
-Tośka!- krzyknęła Ada, kiedy zobaczyła, co robi jej córka. Mała siedziała na fotelu i trzymała w ręku wielgaśny worek cukierków. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok, a kiedy mała mnie zobaczyła, pisnęła ze szczęścia, jak jej mama chwilę temu i zgramoliła się z fotela, po czym powoli, z uśmiechem na ustach ruszyła w moją stronę.
-Ciocia- powiedziała, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Przytuliłam moją małą księżniczkę, po czym postawiłam ją znów na ziemi.
-Chodź, napijemy się kawy- zaproponowała moja siostra. Siedziałam u Ady prawie cztery godziny. Kiedy zbliżała się pora obiadowa, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu. Zjadłam obiad, przebrałam się i wsiadłam w samochód. Jechałam ulicami Gdańska do dość dobrze znanego mi miejsca. Zaparkowałam przed dużym, świetnie prezentującym się budynkiem i wysiadłam z samochodu. Weszłam do środka. Przy recepcji siedziała młoda, na oko 25 letnia brunetka.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?

***************
To znowu ja! Drugi raz dzisiaj...
Niedługo będziecie mięli mnie dość.
Do następnego, Dream :* <3

czwartek, 1 września 2016

Rozdział 7

- Przepraszam cię bardzo, ale muszę iść do do toalety- po czym wstałam, zabrałam komórkę i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia. W toalecie wybrałam numer Olki.
-Co byś chciała?- zapytałam.
-CO TO MA BYĆ?!- ryknęła do słuchawki.
-Niekoniecznie rozumiem o co ci chodzi- powiedziałam szczerze.
-Powiedziałam, że masz wyjść do toalety, żeby Bartek nie słyszał tego, co teraz powiem, a potem twojej reakcji.
-Olka, coś się stało?- zapytałam, lekko przestraszona jej słowami.
-Gdzie jesteś? Lub też jesteście?
-W jakiejś małej restauracji, wyszliśmy na obiad- odpowiedziałam i zniecierpliwiona dodałam.- No mów wreszcie o co chodzi.
-W internecie pojawiły się wasze zdjęcia i zostałaś okrzyknięta narzeczoną Bartka, więc dzwonię, aby ci pogratulować- powiedziała, na co obie parsknęłyśmy śmiechem. Jednak dość szybko się opanowałyśmy i odpowiedziałam.
-Wyślij mi szybko link. Muszę kończyć.
-Jasne pa.
-Buźka- rzuciłam i się rozłączyłam. Wyszłam z toalety i wróciłam do stolika. Wtedy po raz kolejny odezwał się mój telefon. Odblokowałam i sprawdziłam link, który podesłała mi Olka. Przy okazji kontynuowałam jedzenie posiłku.
-Co tam tak klikasz?- zapytał Bartek.
-O kurwa- wyrwało mi się.
-Zuzia, coś się stało?
-Sam zobacz- odpowiedziałam i pokazałam mu ekran telefonu.
-Nie wiedziałem, że planujemy ślub- zaśmiał się Bartek.
-Ja też nie- powiedziałam i również zaczęłam się śmiać.
-Co za ludzie. Dobra. Mam propozycję. Kończymy obiad i jedziemy do domu. Będziemy męczyć kino domowe, co ty na to?
-Mam ochotę na spacer- stwierdziłam.
-Jakoś tak nam się plany jakby krzyżują- powiedział Kurek.
-Ja mogę iść sama- odpowiedziałam poważnym tonem.
-Samej cię nie puszczę- odparł pewnym tonem Bartek.
-Tu niedaleko jest park. Chodźmy się przejść, a potem pojedziemy podręczyć kino domowe- zaproponowałam.
-Niech ci będzie- mruknął niezadowolony.
-Oj Bartek, Bartek- westchnęłam. Kilka minut później odbyliśmy jeszcze ciekawą dyskusję pod tytułem: kto płaci? Oczywiście Bartosz stwierdził, że nie ma zamiaru kłócić się z babą i on płaci. Nieważne. Wychodząc z restauracji Kurek objął mnie ramieniem i posłał pełne wyższości spojrzenie kelnerowi. Zaśmiałam się pod nosem, ale nic nie powiedziałam. Ruszyliśmy do parku i po kilku minutach spaceru, wygodnie rozsiedliśmy się na ławce. Siedzieliśmy w ciszy, która ani trochę nas nie krępowała. Objęta bartkowym ramieniem czułam się bezpieczna i spokojna.
-Mała, chyba musimy się zbierać- mruknął gdzieś nad moim uchem Bartek.
-Ale ja nie chcę.
-Zuzia, zaraz będzie padać- próbował mi wyjaśnić. Ale cóż czasem zdarza mi się być upartym jak małe dziecko.
-No i co?
-Wstawaj leniuchu- powiedział i zaczął się podnosić. Niechętnie więc wstałam i poczułam, jak kręci mi się w głowie. Złapałam Bartka za łokieć, tracąc równowagę, a ten w porę złapał mnie w pasie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
-Już okej- po czym odsunęłam się od chłopaka.
-Na pewno?- zapytał patrząc na mnie niepewnie.
-Tak, tak- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę samochodu. Bartek zrobił to samo. Pół godziny później siedzieliśmy w salonie z kubkami herbaty, a za oknem lało.
-Mówiłem, że będzie padać- stwierdził Kurek.
-No i co?- zapytałam.
-Nic, nic. Ale mogłabyś chociaż raz przyznać mi rację- marudził.
-Miałeś rację. Zaczęło padać. Zadowolony?
-Bardzo- uśmiechnął się i włączył jakiś film. Nie skupiałam się jednak na jego treści, bo zasnęłam z głową opartą na kolanach Bartka.

*perspektywa Bartka*

Kiedy wróciliśmy do domu, zaczęliśmy oglądać film. Mniej, więcej w połowie seansu zorientowałem się, że Zuzia śpi. Uśmiechnąłem się lekko. Wyglądała tak słodko. Halo, Bartek, ogarnij się! Słodkie są ciastka albo cukierki. Nie ważne. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałem.
-Witaj przyjacielu!- usłyszałem zadowolony głos Piotrka.
-Co byś chciał?
-Zgarnij Zuzę i wpadajcie do nas. Mamy ważną sprawę.
-Pit, serio, to musi być dzisiaj?- zapytałem, nie mając najmniejszej ochoty na wychodzenie z domu.
-Ola, Bartek mówi, że z największą przyjemnością nas odwiedzą!- krzyknął do swojej narzeczonej mój przyjaciel.
-Debil- mruknąłem i się rozłączyłem. Obudziłem Zuzię i pojechaliśmy do Olki i Pita.

*perspektywa Zuzy*

Wysiedliśmy przed blokiem Oli i Piotrka i weszliśmy na górę. Już miałam pukać, kiedy drzwi się otworzyły i uśmiechnięta Ola mocno mnie uściskała. Odwzajemniłam uścisk i powiedziałam:
-Cześć.
-Hej- odpowiedzieli jednocześnie właściciele mieszkania.
-Siemka- rzucił Bartek.
-Wchodźcie- powiedziała Ola. Przytuliłam na powitanie Piotrusia i ruszyliśmy do salonu. Tam na stoliku czekała już kawa i ciastka. Rozsiedliśmy się więc wygodnie, a ja chwyciłam do ręki kubek z napojem bogów.
-To dowiemy się, dlaczego nas tu ściągnęliście?- zapytał Bartek. Brałam akurat łyk kawy, kiedy usłyszałam w odpowiedzi, jak Ola i Pit jednocześnie mówią:
-Ustaliliśmy datę ślubu- zaczęłam się krztusić. Ola wyjęła mi kubek z rąk, Bartek zaczął klepać mnie po plecach, a Piotrek się śmiał.
-I co cię tak bawi, pacanie?- zapytałam, kiedy udało mi się złapać oddech.
-Zabawnie wyglądałaś, tak się dusząc- stwierdził.
-Piotrek, zaraz się na ciebie obrażę- powiedziałam ostrzegawczym tonem.
-Nie potrafiłabyś. Mnie wszyscy kochają- odparł spokojnie.
-A chcesz się przekonać?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Dobra, wygrałaś- mruknął.
-Ale nie ściągnęliśmy was tu tylko po to, żeby powiedzieć wam, że ustaliliśmy datę- zaczęła Ola.
-To chyba ten moment, w którym powinniśmy zacząć się bać- mruknął Bartek.
-Brakuje jeszcze tylko takiej muzyki jak w horrorach- dodałam.
-Zamilknijcie na chwilę, bo to ważna sprawa- powiedziała Ola.
-Już się nie odzywamy- stwierdził Kurek i zaczął się śmiać. Debil.
-Siurak, ogarnij się, błagam- poprosił Pit błagalnym tonem. Bartek się uspokoił, a Aleksandra i Piotrek wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Zostaniecie naszymi świadkami?- zapytała Ola, a Nowakowski posłał swój firmowy uśmiech numer 5. Wcięło mnie. Spojrzałam zaskoczona na Bartka, a on na mnie.
-Jasne- odpowiedziałam po chwili, kiedy już do mnie to wszystko dotarło. Olka pisnęła szczęśliwa i rzuciła mi się na szyję.
-Kocham cię, siostro- wyszeptała mi do ucha.
-Ja ciebie też, siostro- odpowiedziałam szeptem.
-Bartek?- zapytał z nadzieją Pit.
-Oczywiście, że tak, stary. Nawet nie wiesz, jak się cieszę- powiedział. U Oli i Piotrka spędziliśmy prawie cztery godziny. Okazało się, że uroczystość zaplanowali na 28 kwietnia. Ale oprócz daty nie mięli nic. Kompletnie. Dlatego poprosili nas o pomoc.
-Jak Ada planowała swoje wesele, to zaczęła od listy gości- przypomniałam sobie. Piotrek wziął więc jakąś kartkę i zaczęli zapisywać. Najpierw z jednej rodziny. Potem z drugiej. Potem wszyscy przyjaciele. Prawie dwieście osób. Piotrkowi ledwie starczyło miejsca na kartce.
-Teraz możemy policzyć, ile potrzebujemy zaproszeń- stwierdziła Ola. Liczyliśmy sześć razy. Kiedy się z tym uporaliśmy, Piotrek postanowił przepisać wszystko na czysto. Bartek w międzyczasie szukał w internecie firmy, która produkuje takie zaproszenia.
-Mam!- krzyknął po ponad dwudziestu minutach poszukiwań.
-Jesteś genialny- stwierdziłyśmy jednocześnie z Olą, patrząc na propozycje, jakie oferowała firma znaleziona przez Kurka.
-Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś mistrzem- powiedział Pit, patrząc z uznaniem na Bartka, po czym wrócił do przepisywania. Przyszli małżonkowie postanowili nie zwlekać i dość szybko wybrali naprawdę śliczne zaproszenia. Zamówili przez internet. Kurier miał je dostarczyć w ciągu tygodnia.
-Dziękujemy wam- powiedziała Ola, kiedy żegnaliśmy się przy drzwiach.
-Nie ma najmniejszego problemu- uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z ich mieszkania i ruszyliśmy na parking.
-Myślałaś, że zapowiedzą nam coś takiego?- zapytał Bartek.
-Nigdy w życiu- odparłam wsiadając do samochodu.- Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale cieszę się, że to nie ja prowadzę. Nie mam już na to siły.
-Ja też nie myślałem, że kiedykolwiek to powiesz. Ale wcale ci się nie dziwię. Od tych imion wszystkich ciotek, wujków, kuzynek zrobiła mi się sieczka z mózgu.
-Z czego?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Bartek zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. Po powrocie do mieszkania przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Niby to nie mój ślub, a tyle roboty.


******************
Jest next!
Zapraszam do czytania.
Dream <3 :*

wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 6

Kiedy już umyta i w Bartkowej koszulce wyszłam z łazienki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Kurek wyszedł z kuchni i kiedy zobaczył, co mam ubrane powiedział:-Do salonu, ale już! Bo będzie się na ciebie gapić i nigdy sobie nie pójdzie- zaśmiałam się, ale weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Chwilę później dołączył do mnie Bartek. Odpaliliśmy jakiś film i zaczęliśmy jeść.
-Idę po sok- stwierdziłam po trzecim kawałku. Wyciągnęłam z lodówki karton soku i wróciłam z nim na kanapę.
-Też chcę- mruknął Bartek, gdy miałam zamknąć opakowanie. Podałam mu więc napój i wzięłam kolejny kawałek pizzy. Koło dwudziestej drugiej powiedziałam:
-Dobra, ja odpadam. Idę spać.
-Dobranoc- Odpowiedział Bartek z uśmiechem. Odwzajemniłam ten gest i poszłam się położyć. Długo się wierciłam i nie mogłam zasnąć. Kilkanaście minut po mnie w pomieszczeniu pojawił się Kurek. Starał się być cicho, ale postanowiłam nie utrudniać mu zadania i powiedziałam:
-Nie śpię, nie musisz się skradać.
-To dobrze- westchnął i padł na łóżko jak kłoda. Po chwili przewrócił się na prawy bok i spojrzał na mnie. Przekręciłam głowę posyłając mu pytające spojrzenie.
-Chcesz coś?
-Mam propozycję- zaczął. Milczałam, więc kontynuował.- Zamieszkaj tu ze mną. W trakcie sezonu reprezentacyjnego mieszkanie stoi puste. A w trakcie ligowego też nie ma mnie bardzo często.
-Wiesz- nie miałam pojęcia, co powiedzieć.- Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. Nie chcę ci zawadzać.
-Gdybyś mi zawadzała, to nie proponowałbym ci wspólnego mieszkania.
-A co ze spaniem?- zapytałam łapiąc się ostatniej deski ratunku.
-A źle ci tak?- powiedział przyciągając mnie do siebie. Moje serce zabiło troszkę szybciej, ale nie dałam tego po sobie poznać. Westchnęłam i zadarłam głowę, aby spojrzeć mu prosto w oczy.- No już, nie rób takiej miny. Dobranoc- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc- odpowiedziałam i zamknęłam oczy.
Obudził mnie wspaniały zapach unoszący się w całym mieszkaniu. Wygramoliłam się więc z łóżka i poszłam do kuchni.
-Cześć- powiedział Bartek, kiedy mnie zobaczył i odłożył ostatniego naleśnika na talerz.
-Hej- mruknęłam i podeszłam do siatkarza, po czym się do niego przytuliłam. Ten mocno mnie objął i zapytał:
-Zuzia, coś się stało?- nie odpowiedziałam, więc delikatnie odsunął mnie na długość ramienia i zapytał- Zuzia?
-Nie, nic. Po prostu mam zły dzień i jakoś tak mi smutno- powiedziałam i zajęłam się robieniem kawy.
-Bez powodu ci smutno?- zadał kolejne pytanie Bartek, przytulając się do moich pleców.
-Tak wyszło- odparłam i odwróciłam się, z zamiarem ponownego wtulenia się w chłopaka. Przerwał mi jednak dzwonek do drzwi. Bartek uśmiechnął się przepraszająco i poszedł otworzyć.
-Dorota?- zapytał zszokowany.
-Cześć kochanie!- pisnęła jakaś dziewczyna w odpowiedzi. Nie przypominam sobie żadnej Doroty.
-Co ty tu robisz?!- Bartek wyraźnie nie był zadowolony z wizyty dziewczyny.
-Przyjechałam do ciebie kochanie!- zaświergotała.
-Nie mów tak do mnie- warknął Kurek. Postanowiłam mu pomóc, najwyżej się wścieknie.
-Kotku, kto to jest?- zapytałam wychodząc z kuchni. Dorota była tlenioną blondyną z tipsami sięgającymi do podłogi.
-Zdradziłeś mnie?!!!- zawyła dziewczyna. Podeszłam do Bartka, a ten objął mnie ramieniem.
-Nie jesteśmy już razem! Przestań mnie nachodzić i daj mi święty spokój!- powiedział Kurek i zamknął dziewczynie drzwi przed nosem. Odsunęłam się od niego i spojrzałam pytającym wzrokiem.- No co?- warknął tym razem w moją stronę.
-Warczeć możesz na swoją blond koleżankę- powiedziałam, po czym poszłam do kuchni, aby zalać kawę. Zabrałam swoją i poszłam do sypialni. Nie byłam głodna, więc chwyciłam laptopa i zajęłam się projektem.  Kwadrans później pojawił się Bartek. Usiadł obok mnie, zabrał mi laptopa, którego odstawił na szafkę i położył głowę na moich kolanach.
-Poznałem ją przypadkiem na jednej z imprez. Jakieś dwa miesiące po twoim wyjeździe. Pewnie domyślasz się, jak skończyła się ta znajomość. Dość szybko to przerwałem. Nie nachodziła mnie, myślałem, że będę miał spokój. A okazuje się, że nie. Chociaż, może po tym, jak cię dzisiaj zobaczyła. Tak w ogóle, to dziękuję. Gdyby nie ty, pewnie nadal musiałbym z nią dyskutować.
-Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się lekko. Zaczęłam się bawić jego włosami. Chłopak mruknął zadowolony, co spowodowało, że po raz kolejny na mojej twarzy pokazał się szeroki uśmiech.
-Chyba ci się humor poprawił, co?- zapytał nagle Bartek.
-No trochę- odpowiedziałam, po czym położyłam się obok chłopaka i mocno w niego wtuliłam.
-Jakaś taka przytulaśna się ostatnio zrobiłaś- zaśmiał się Kurek.
-Przeszkadza ci to?- spytałam nie odrywając głowy od jego klatki piersiowej.
-Ani trochę- powiedział. Poleżeliśmy tak z godzinkę, gdy nagle odezwał się mój telefon. Niechętnie podniosłam się i chwyciłam urządzenie. Na ekranie widniał numer mojej starszej siostry.
-Cześć Aduś- odebrałam.
-Hej. Mam świetną wiadomość- prawie krzyknęła do słuchawki.
-Słucham cię uważnie.
-Tośka już chodzi! Co prawda, na razie tylko przy meblach, ale jednak!- poinformowała mnie siostra. Tosia, to córeczka mojej siostry, a moja chrześnica. Niedługo będzie miała roczek.
-Naprawdę?! Jejku, ale się cieszę! Wyślij mi na maila filmik i zdjęcia tej gwiazdy. Koniecznie!- poprosiłam siostrę.
-No jasne. A co tam u ciebie?- zapytała.
-Znalazłam miejsce na biuro. Co prawda do remontu, ale niedużego.
-Skoro tak, to daj znać Damianowi albo Szymonowi. Podeślą ci jednego, dwóch robotników i będzie super- stwierdziła Ada.
-Taki mam plan. I tak pewnie wpadnę za jakiś tydzień, bo muszę pokazać skończony projekt i przy okazji zabrać część rzeczy- poinformowałam siostrę.
-To wspaniale! Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
-Ale Aduś, błagam, nie mów nic mamie. Bo jeżeli coś mi tu nie wypali, albo zwyczajnie nie będę miała czasu, to mi nie wybaczy i będzie mnie dręczyć.
-Nie ma sprawy. W sumie, to mama byłaby do tego zdolna.
-No właśnie.
-Przepraszam cię bardzo, ale muszę kończyć. Tośka zaczyna wyjadać ziemię z kwiatków!- powiedziała siostra i się rozłączyła. Spojrzałam na ekran telefonu i zaczęłam się śmiać. Nie mogłam się uspokoić. Bartek spojrzał na mnie zaskoczony.
-Co ci jest?- zapytał.
-Tosia- zaczęłam, ale nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu. Po chwili udało mi się uspokoić.
-Już? Dobrze?- zapytał Bartek.
-Tak. Tośka umie już chodzić przy meblach- powiedziałam dumna.
-I to cię rozbawiło?
-Nie. Rozbawiło mnie to, że Ada musiała kończyć, bo Tośka zaczęła wyjadać ziemię z kwiatków.
-W życiu wszystkiego trzeba spróbować- stwierdził Kurek, po czym się zaśmiał. Ja wstałam i wyjęłam ubrania z walizki, po czym poszłam do łazienki. Wyszłam dziesięć minut później i znów zajęłam się projektem. Koło czternastej Bartek zapytał:
-Co robimy na obiad?
-Nie mam pomysłu. Może skoczymy na miasto?- zaproponowałam.
-Świetny pomysł. Zbieraj się- powiedział. Zapisałam więc projekt i odłożyłam laptopa. Ubrałam obcasy, żeby nie wyglądać przy Bartku jak mała dziewczynka. Zabrałam torebkę i wyszliśmy z mieszkania. Wsiedliśmy do auta Kurka i, niestety, to on prowadził.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam.
-Jest takie fajne miejsce, na które trafiłem przypadkiem. Dobre jedzenie i fajna atmosfera- odpowiedział.
-Zobaczymy- stwierdziłam i już się nie odzywałam. Zaparkowaliśmy pod niewielką restauracją i wysiedliśmy z samochodu. Bartek otworzył przede mną drzwi i ujrzałam ciekawie urządzone miejsce. Zajęliśmy stolik w rogu pomieszczenia, a kelner przyniósł nam menu. Uśmiechnął się on do mnie, co odwzajemniłam, a chwilę później schowałam nos w kartę. Po chwili ten sam kelner przyjął nasze zamówienia. Kolejny raz posłał mi uśmiech, który kolejny raz odwzajemniłam. W czasie, gdy czekaliśmy na nasz obiad, rozmawialiśmy z Bartkiem o moim pobycie w Hiszpanii.
-Dzięki temu wyjazdowi lepiej poznałam Gośkę- powiedziałam.
-No wiesz, przygarnęła cię pod swój dach i w ogóle- stwierdził Bartek. W tej chwili dostaliśmy nasze zamówienia. Kelner znowu się uśmiechnął, co tym razem zignorowałam, ponieważ zaczynał mnie okropnie irytować.
-Faktycznie dobre jedzenie- odezwałam się po chwili.
-A nie mówiłem. Ale i tak ostatni raz tu jemy- mruknął.
-Dlaczego?- zapytałam zszokowana.
-Bo ten kelner zjada cię wzrokiem- wyjaśnił.
-Coś w tym złego?
-Teoretycznie nie- powiedział.
-A praktycznie?
-A praktycznie to między jednym a drugim wzrokowym kęsem, stara się mnie zabić, również wzrokiem- stwierdził Bartek, co spowodowało mój niekontrolowany wybuch śmiechu.- Uspokój się. To wcale nie jest zabawne.
-Ani troszeczkę- odparłam hamując śmiech.- Ale nie martw się. Jak będziemy wychodzić, to poślesz mu triumfalne spojrzenie z wysokości ponad dwóch metrów.
-Dlaczego triumfalne?- zapytał, a ja westchnęłam.
-Bo to ty masz możliwość wyjścia ze mną a nie on? Jeny, myślałam, że jesteś bardziej inteligentny.
-Wypraszam to sobie! Jestem inteligentny- powiedział pewnie.
-Ależ oczywiście. Nie wątpię w to.
-Znam ten ton- stwierdził Kurek. W tym momencie odezwał się mój telefon.
-A ja ten dzwonek- zaśmiałam się i wyciągnęłam komórkę. Na ekranie widniała wiadomość od Olki:
Masz trzy minuty, żeby wyjść do toalety i zadzwonić!!!
-Coś ważnego?- zapytał Bartek.
-Jakiś konkurs- mruknęłam. Po pół minucie powiedziałam.- Przepraszam cię bardzo, ale muszę iść do do toalety- po czym wstałam, zabrałam komórkę i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia.

*********************
To znowu ja! Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam, Dream <3

niedziela, 28 sierpnia 2016

Rozdział 5

*perspektywa Bartka*

Kiedy skończył się trening zmęczeni wróciliśmy do szatni. Wzięliśmy prysznic i z torbami na ramieniu kolejno opuszczaliśmy szatnię. Pierwszy wychodził Archem. Alek już podnosił rękę do klamki, ale zatrzymała się ona w połowie drogi, ponieważ Fabian zapytał:-Bartek, Zuza wróciła?- Alek odwrócił się od drzwi z zaskoczonym spojrzeniem. Igła przerwał ubieranie buta i patrzył na mnie z zaciekawieniem i zniecierpliwieniem, ale bez jednego buta. Schops również spojrzał na mnie zaciekawiony. Ja przerwałem zapinanie torby. Dokończyłem jednak tą czynność i zmierzyłem się z zaskoczonymi spojrzeniami kumpli. Większość z nich znała i lubiła Zuzię. A ta część, która nie znała była zaciekawiona reakcją reszty.
-Tak- odpowiedziałem. Igła mruknął coś pod nosem, a Alek zapytał:
-Dogadaliście się?
-Tak. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i już jest dobrze- Igła słysząc to poderwał się wściekły i podszedł do mnie.
-Wyjaśniliśmy?! To teraz takie rzeczy się wyjaśnia?!!- ryknął. Pierwszy raz widziałem go aż tak wściekłego.
-Krzysiek- zaczął Archem i zaszedł drogę Igle, żeby ten nie podszedł zbyt blisko. Poczułem rękę Pita na ramieniu. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem Krzyśkowi w oczy. Ten odepchnął Alka, podszedł do mnie i mimo różnicy wzrostu patrząc prosto w oczy powiedział- Nie mam zamiaru po raz drugi jej pocieszać, bo potraktowałeś ją jak szmatę. Wiesz, że wtedy ona przyjechała do nas? Całą noc płakała. Na wiele była gotowa, ale nie na coś takiego. Pierwszy raz widziałem tą dziewczynę w takiej rozsypce. Pierwszy i ostatni. I gdyby nie fakt, że obiecałem jej, że nic ci nie zrobię to i wtedy i teraz i przy wielu innych okazjach dostałbyś w ryj Kurek- zakończył, ubrał drugiego buta, zgarnął torbę i wyszedł. Alek poszedł za nim. Usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłoniach. Czułem obecność Pita. Słyszałem, jak szatnia pustoszała.
-Przepraszam cię stary. Nie myślałem, że tak się to skończy- powiedział nagle Fabian.
-Nie ma sprawy. Nic się nie stało- odpowiedziałem. Usłyszałem, jak Drzyzga wyszedł z szatni.
-Bartek- zaczął Nowakowski.
-Piotrek, powiedz mi, dlaczego ja jestem takim debilem. Najpierw nagadałem Zuzi takich głupot, że głowa mała. Potem przez osiem miesięcy nie potrafiłem bez niej żyć. A teraz, kiedy myślałem, że wszystko się ułożyło, to pokłóciłem się z Igłą.
-Nie pokłóciłeś się z nim. Krzysiek nie jest na ciebie zły. No, może trochę. On jest zawiedziony, bo wszystko wróciło. Cała ta sprawa- próbował wyjaśnić Pit.
-Dobra, nie ważne. Jestem kompletnym kretynem. Zdarza się. Nie ja pierwszy i nie ostatni- stwierdziłem, co wywołało śmiech mojego przyjaciela.

*perspektywa Zuzy*

Siedziałyśmy z dziewczynami w kawiarni rozmawiając i co chwila wybuchając śmiechem. Nagle dostałam Sms'a. Wyciągnęłam telefon i przeczytałam:
Wiem, że wróciłaś. Chyba musimy pogadać. Widzimy się za kwadrans w parku. Czekam!
Westchnęłam.
-Coś się stało?- zapytała Ola.
-Tak. Igła już wie, że wróciłam. Najtrudniejsza rozmowa czeka mnie za kwadrans. Przepraszam was dziewczynki, ale muszę uciekać. Poradzicie sobie?- zapytałam dopijając kawę i zostawiając odpowiednią kwotę na stoliku.
-Jasne, leć- powiedziała Monia.
-Dzięki dziewczyny. Pa- uśmiechnęłam się lekko, po czym pożegnałam się z każdą całusem w policzek i wyszłam z kawiarni. W parku byłam o wyznaczonym czasie. Ruszyłam do fontanny, ponieważ to ulubione miejsce Igły. Nie pytajcie skąd wiem. Kiedy byłam praktycznie obok fontanny zobaczyłam Krzyśka siedzącego plecami do mnie na jednej z ławek. Wpatrywał się w wodę. Usiadłam obok niego, nie wiedząc, czy się odezwać.
-Wróciłaś- odezwał się po chwili.
-Wróciłam.
-Dlaczego mnie nie poinformowałaś?
-Nie wiedziałam, jak mam to zrobić.
-Zuzka- westchnął libero.- Wiesz, że mu odpuściłem, ale dziś po treningu- zaczął i opowiedział mi całą sytuację.
-Krzysiek. Prosiłam cię- tym razem ja westchnęłam.
-Powiedz mi dlaczego wróciłaś? Czemu go tak po prostu nie olałaś? Dlaczego po tym, co zrobił dałaś mu kolejną szansę?- pytał i patrzył ciągle w moje oczy.- Zuzia... ty. Ty go kochasz- wyszeptał.
-Zwariowałeś- stwierdziłam i odwróciłam głowę.
-Nie uciekniesz od tego- zaśmiał się.- Dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłem? Przecież to takie logiczne- mówił.
-Krzyś- zaczęłam i poczułam pierwszą łzę na policzku.
-O nie, moja droga. Płakać, to ty nie będziesz!- powiedział pewnie. Udało mi się uspokoić. Spędziłam z nim w parku jeszcze trochę czasu, po czym wróciłam do mojego tymczasowego domu. Weszłam do mieszkania i usłyszałam grający telewizor. Zostawiłam w korytarzu torebkę i buty, po czym ruszyłam do salonu.
-Cześć- powiedziałam do Bartka, siadając obok niego.
-Hej- mruknął.
-Co jest?- zapytałam i odwróciłam głowę od telewizora, aby spojrzeć na chłopaka.
-Nic.
-Bartek- westchnęłam, po czym wszystkie trybiki w mojej głowie zaczęły działać.- Chodzi o akcję z Igłą?- nie usłyszałam odpowiedzi.- Jeśli tak, to nie masz się o co martwić, bo z nim rozmawiałam i wszystko wyjaśniłam- powiedziałam. Chłopak jednak nadal milczał, więc wstałam i z walizki wyciągnęłam dresy i bluzkę z krótkim rękawem. Przebrałam się, po czym zabrałam laptopa i ulokowałam się z nim w sypialni. Niech sobie sam siedzi, obrażony na cały świat. Odpaliłam laptopa i zaczęłam projektować wnętrze hotelu w Sopocie. Nie jest od duży, a budowa już trwa. To pierwszy tak poważny projekt w mojej karierze, więc staram się, aby wyszedł jak najlepiej. Po upływie jakichś trzydziestu minut w pokoju pojawił się Bartek z dwoma kubkami w ręce.
-Co robisz?- zapytał siadając obok mnie.
-Nic- mruknęłam. Niby czemu mam być dla niego miła, skoro on nie jest dla mnie?
-Zuzia, chyba się nie obraziłaś?- zapytał, a ja nie odpowiedziałam.- Zuzia, przepraszam. Wiem, że nie powinienem się tak zachowywać. Wybacz- uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
-Dobra, niech ci będzie- powiedziałam.- A co dla mnie masz?- zapytałam zaglądając do kubka.
-Gorącą czekoladę z bitą śmietaną- powiedział wręczając mi naczynie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i upiłam łyk napoju.- To co robisz?
-Projekt tego hotelu. Rozmawiałam już z właścicielami. Mają wizję i ja ją teraz realizuję- odpowiedziałam.
-Pokaż- poprosił. Pokazałam więc część projektu, którą udało mi się zrobić.- Świetne. Bardzo mi się podoba.
-Mi właśnie też. Miejsce jest bardzo urocze- uśmiechnęłam się. Przez następną godzinę siedzieliśmy, rozmawialiśmy, piliśmy czekoladę i ja zajmowałam się projektem. Koło osiemnastej Bartek zapytał:
-Zamawiamy pizzę?
-W sumie, czemu nie- odpowiedziałam.
-Taką jak zawsze?
-Oczywiście- uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i wyszedł. Kilkanaście sekund później słyszałam jak składa zamówienie. Zapisałam projekt i wyłączyłam laptopa mając już dość pracy na dziś. Odłożyłam sprzęt na szafkę i poszłam wziąć prysznic. Kiedy już umyta i w bartkowej koszulce wyszłam z łazienki zadzwonił dzwonek do drzwi. Kurek wyszedł z kuchni i kiedy zobaczył, co mam ubrane powiedział:


******************
Zapraszam do czytania. Liczę, że się podoba :D
Pozdrawiam, Dream <3 :*
Next we wtorek :D

piątek, 26 sierpnia 2016

Rozdział 4

Nagle jakiś mężczyzna koło czterdziestki zapytał:
-Pani Zuzanna Lipiecka?
-Tak- odpowiedziałam.
-Adrian Kubaczewski, to ze mną rozmawiała pani przez telefon- powiedział i wystawił rękę. Uścisnęłam ją i odparłam:
-Bardzo mi miło.
-To może od razu przejdźmy do konkretów. Zapraszam do środka- stwierdził i przepuścił mnie w drzwiach. Zaprowadził do odpowiedniego pomieszczenia. Po drodze mijaliśmy kancelarie adwokacką, gabinet okulistyczny, małą kawiarenkę, psychologa, doradcę zawodowego, dietetyka, fotografa oraz biuro księgowe. Mężczyzna pokazał mi pomieszczenie, które wydało mi się wręcz idealne pod biuro.
-Bardzo mi się podoba- powiedziałam.
-Jest nieurządzone. Tam za drzwiami ma pani toaletę i obok aneks kuchenny- wskazał.
-Mogę zobaczyć?
-Proszę bardzo. Powiem tylko tyle, że wcześniej nikt tu nie pracował. Pokój stoi pusty od samego początku- poinformował mnie. Weszłam do łazienki. Była cała biała i podstawowo wyposażona. Drzwi obok faktycznie prowadziły do aneksu kuchennego. Zlew i dwie szafki. Wszystko.
-Cena taka sama, jak w ogłoszeniu?- zapytałam. Tak naprawdę, to byłam już zdecydowana.
-Tak. Dwa tysiące co miesiąc. Jeśli się pani decyduje, to mam przy sobie umowę- odpowiedział i wręczył mi plik papierów. Uważnie przeczytałam, po czym powiedziałam:
-Decyduję się na wynajem.
-Świetnie. Podpisujemy?
-Tak- stwierdziłam pewnie.- Umowa obejmuje tylko rok?
-Zgadza się. Potem możemy ją przedłużyć lub, jeśli będzie pani chciała, to może pani wykupić.
-Raczej wątpię- stwierdziłam i złożyłam parafkę. Mężczyzna zrobił to samo. Wziął kopię, a ja oryginał umowy i uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Z ciekawości zapytam. Co pani zamierza tu otworzyć?
-Biuro architektoniczne. Projekty domów oraz urządzanie wnętrz- wyjaśniłam.
-Uważam to za dobry pomysł. Mało takich biur jest w Rzeszowie.
-To wszystko?- zapytałam.
-Tak, tak. Oto dwa komplety kluczy- powiedział i wręczył mi wspomniane przedmioty. Po chwili pożegnaliśmy się i mężczyzny już nie było. Chwilę się porozglądałam i już miałam plan, jak urządzę swój gabinet. Wyszłam z mojego już biura i je zamknęłam. Muszę zadzwonić do Damiana i Szymona, żeby przysłali mi dwóch robotników, do zrobienia szybkiego remontu. Ale to później. Teraz muszę pochwalić się Oli. Wychodząc z budynku wyciągnęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki.
-Halo?- odebrała.
-Gdzie jesteś?
-W klubie. Interesu pilnuję. A co byś chciała?- zapytała.
-Adres Sms'em, bo nie pamiętam- powiedziałam i się rozłączyłam. Kiedy dotarłam do samochodu, przyszła wiadomość od Oli. Kiedy przeczytałam adres, od razu sobie przypomniałam. Na miejsce dojechałam po kwadransie. No tak. Trzynasta. Wydostać się z centrum, to nie lada wyczyn. Wysiadłam z samochodu i weszłam do środka. Skierowałam się do recepcji. Stała tam młoda blondynka o miłym wyrazie twarzy.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- zapytała.
-Dzień dobry. Szukam właścicielki, Aleksandry Wilczewskiej. Jestem jej przyjaciółką.
-A tak. Pani Ola mówiła, że ma pani przyjść. Prosiła, abym pani przekazała, że musi pani chwileczkę poczekać. Proszę sobie usiąść. Może kawy?- zapytała.
-Nie. Wody poproszę- uśmiechnęłam się.
-Oczywiście- powiedziała i po chwili wręczyła mi szklankę z wodą. Podziękowałam i usiadłam na kanapie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. No tak. Pierwsze, które sama urządzałam. Teraz wiem, że kilka detali trzeba by poprawić, ale o tym porozmawiam z Olą później.
-Cześć- powiedziała moja przyjaciółka, która nagle się pojawiła.
-Hej. Gdzie ty się włóczysz?
-Interesu pilnuję. Jakieś sprawy księgowe. Nie ważne. Mów o co chodzi. Widzę po minie, że to coś dużego- stwierdziła widząc mój szeroki uśmiech.
-Podpisałam umowę. Mam biuro. Co prawda do remontu i urządzenia, ale mam!- pisnęłam szczęśliwa.
-To wspaniale- odpowiedziała Ola i mocno mnie uściskała. Porozmawiałyśmy chwilę, gdy nagle Olka spytała- A właściwie, to gdzie ty obecnie mieszkasz?
-Obecnie u Kurka. Chciałam w hotelu, ale mi nie pozwolił.
-I bardzo dobrze. Ale czekaj. Jak u Kurka? Spałaś na tej niewygodnej kanapie? Czy to on się męczył?- zapytała nieświadoma tego, jaką odpowiedź uzyska.
-Tak w zasadzie, to żadne z nas- powiedziałam.
-Ale... CO?!
-No właśnie to. Spaliśmy w jednym łóżku. W sumie, to nie pierwszy raz- machnęłam ręką.
-Ale wy.. Coś ten tego?
-Zwariowałaś? Nie!- odpowiedziałam.
-Nie wmawiaj mi, że byś nie chciała- stwierdziła pewnie moja przyjaciółka.
-Ola- zaczęłam ostrzegawczo.
-Nie Oluj mi tu!- fuknęła.- Dobra, zmieńmy temat, bo nie mam dzisiaj nastroju ci tego wszystkiego tłumaczyć. Chodź pokażę ci ile się zmieniło- powiedziała i zaczęła mnie oprowadzać.- Nieco powiększyliśmy szatnię. Udało się zrobić siłownię. I wcisnęłam w grafik zajęcia zumby- opowiadała podekscytowana. Włożyła w to miejsce dużo pracy i serca. Nie dziwię się, że jest tym tak zachwycona.
-No to świetnie- powiedziałam szczęśliwa.
-Chodź, pokażę ci siłownię- pociągnęła mnie za ramię. Oprowadzała mnie po pomieszczeniu, gdy nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam- odezwałam się nawet nie patrząc na osobę, z którą się zderzyłam.
-Nie to ja prze... Zuza?- zapytała jakaś dziewczyna. Odwróciłam zaskoczona głowę i zobaczyłam. O matko!
-Monia?
-Jeju, dziewczyno! Ile my się nie widziałyśmy?!- zapytała.
-Osiem miesięcy- odparłam bez skrępowania.
-No tak. Ale nie ważne. Nie rozmawiajmy o tym! Cieszę się, że cię widzę- powiedziała i mnie przytuliła.
-Ja też- odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk. Dla niewtajemniczonych. Monia, to Monika Król. Narzeczona Fabiana Drzyzgi i przyjaciółka moja i Olki.
-To co, może jakaś kawka?- zapytała Monika.
-Ja chętnie. A ty Oluś?- zapytałam.
-Oj tak. Dzisiaj wypiłam tylko jedną. I to o ósmej rano! -powiedziała, na co się zaśmiałyśmy.
-To ja idę się przebrać i możemy iść- stwierdziła Monia i poszła do szatni.
-Ja też muszę się przebrać. Poczekaj w recepcji- poprosiła Ola i również zniknęła. Wróciłam więc do recepcji i usiadłam na kanapie. W głowie miałam wizję zmiany wyglądu tego miejsca, tak aby było bardziej atrakcyjne. Nie były one duże. Zmienić kolor ścian i dobrać kilka drobiazgów.
-Gotowe?- zapytałam widząc przyjaciółki wychodzące z szatni.
-Tak. Już pisałam Fabianowi, że idę z wami na kawę i zadzwonię, jak będzie miał po mnie przyjechać.
-Ja też nie mam autka, bo Piotruś mnie przywiózł więc robisz za naszego szofera, Zuziu- zaśmiała się Ola.
-Z największą przyjemnością- odpowiedziałam, co spowodowało kolejny wybuch śmiechu. Ruszyłyśmy do samochodu. Kwadrans później (ahhh, te korki) byłyśmy w najlepszej, naszym zdaniem, kawiarni w Rzeszowie pijąc kawę i jedząc szarlotkę z lodami.

*perspektywa Bartka*

Kiedy skończył się trening zmęczeni wróciliśmy do szatni. Wzięliśmy prysznic i z torbami na ramieniu kolejno opuszczaliśmy szatnię. Pierwszy wychodził Archem. Alek już podnosił rękę do klamki, ale zatrzymała się ona w połowie drogi, ponieważ Fabian zapytał...

**************
Tak, tak. To znowu ja. Pojawiam się z 4, którą zostawiam Waszej ocenie.
Pozdrawiam, Dream :* <3
P.S. Next w niedzielę :D

środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział 3

Kiedy Bartek opuścił łazienkę i mnie zobaczył powiedział:
-No ty chyba zwariowałaś.

-Ale o co ci chodzi?
-Jesteś moim gościem i nie będziesz spać w salonie- stwierdził pewnie.
-Masz treningi, a na tej kanapie, to się raczej nie wyśpisz. Po za tym ona jest dla ciebie za krótka- odparłam.
-Nie jest. Mieszczę się.
-Bartek, ja nie mam siły się z tobą kłócić- westchnęłam, położyłam się i przykryłam kocem.
-Zuzka, ja się nie zgadzam.
-To masz problem- mruknęłam.
-Ale mam też rozwiązanie- powiedział z szerokim, cwanym uśmiechem. Spojrzałam na niego przerażona, a chłopak podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Mogę wiedzieć, co ty robisz?- zapytałam.
-Skoro mamy takie problemy, to będziemy spać razem- odparł, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie i położył mnie na łóżku.- Przecież spaliśmy już w jednym łóżku- dodał i położył się z drugiej strony.
-W sumie, to racja- odpowiedziałam i wgramoliłam się pod kołdrę. Bartek zrobił to samo. Długo się wierciłam. Nie mogłam spać czując, że jest on tak blisko. Kiedy po raz kolejny przekręciłam się z boku na plecy, poczułam jak ręka Bartka ląduje na mojej tali i przyciąga mnie do siatkarza.
-Czy ty możesz przestać się wiercić?- zapytał szeptem.
-Nie mogę spać. Zawsze źle znoszę pierwszą noc na nowym miejscu, przecież wiesz- mruknęłam.
-Oj, Zuzia, Zuzia- westchnął chłopak.
-No co ja ci poradzę?
-Nic. Śpij- powiedział i mnie przytulił. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, ale niestety nadal nie mogłam zasnąć. Westchnęłam głośno.- O czym myślisz?- zapytał Bartek.
-O przeszłości- odparłam.
-Byliśmy szczęśliwi, prawda?- zapytał całując mnie we włosy.
-Byliśmy- powiedziałam.
-Kiedy to się właściwie skończyło?
-Nasz związek? Po pół roku, nie pamiętasz? Tolerowałeś Damiana i Szymona, bo to moi bracia. Ale byłeś zazdrosny o kumpli- przypomniałam.
-No tak. Rafał, Patryk, Hubert- zaczął wymieniać.
-I wielu innych. Wyłączając Piotrka, bo był już wtedy z Olą- powiedziałam.
-Pamiętam. Stwierdziliśmy, że skoro nie możemy się dogadać jako para, to zostaniemy tylko przyjaciółmi- dodał Kurek.
-A dwa lata później się pokłóciliśmy i wyjechałam do tej nieszczęsnej Hiszpanii. Czasem myślę, że gdybym została, to wszystko by się ułożyło.
-Nie ma co tego roztrząsać- powiedział Bartek. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym oboje zasnęliśmy.
Obudziłam się rano czując na sobie czyiś wzrok. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Bartka.
-Dzień dobry- odezwałam się zaspana.
-Cześć księżniczko. Wyspałaś się?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam szczerze. To najprawdziwsza prawda. Pierwszy raz od ośmiu miesięcy przespałam spokojnie całą noc.- A ty?
-Jak najbardziej- powiedział.- Na co masz ochotę na śniadanie?
-Nie wiem- mruknęłam.
-Jajecznica może być? Czy stawiamy na słodkie i robimy naleśniki?
-W sumie, to zjadłabym jajecznicę w twoim wykonaniu- uśmiechnęłam się szeroko.
-W takim razie zapraszam do kuchni- powiedział chłopak. Poszliśmy więc do wspomnianego pomieszczenia i Bartek zajął się przygotowaniem jajecznicy, a ja zrobiłam kawę. Swoim starym nawykiem usiadłam na blacie obok czajnika i czekałam, aż woda się zagotuje.- Nigdy się tego nie oduczysz?- zapytał w pewnej chwili mój przyjaciel.
-Raczej nie- zaśmiałam się. Kiedy nasze śniadanie było gotowe, usiedliśmy przy małym kuchennym stole i zaczęliśmy jeść.
-Jakie plany na dziś?- spytał Bartek.
-Muszę umówić się z właścicielem tego pomieszczenia, co chcę wynająć na biuro. I zabrać się za projekt tego hotelu dla chłopaków. W międzyczasie będę szukać mieszkania.
-Wiesz, że nie musisz się spieszyć?- zapytał Bartek podnosząc na mnie wzrok.
-Tak, tak, wiem. Ale nie chcę ci siedzieć cały czas na głowie.
 -Mi to nie przeszkadza- uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
-Tobie może nie, ale mi jest z tym strasznie głupio- powiedziałam.
-Niepotrzebnie.
-Bartek- odezwałam się proszącym głosem.
-Dobrze. Już nic nie mówię- stwierdził siatkarz. Naszą rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu. Szybko wstałam i pobiegłam poszukać urządzenia.
-Halo?- odebrałam znajdując komórkę w torebce.
-Dzień dobry. Z tej strony Adrian Kubaczewski, czy rozmawiam z panią Zuzanną Lipiecką?
-Tak, to ja. O co chodzi?- zapytałam używając poważnego, profesjonalnego tonu głosu.
-Nadal jest pani zainteresowana wynajmem pomieszczenia pod biuro?
-Tak.
-W takim razie możemy je dzisiaj obejrzeć i podpisać umowę, jeśli się pani spodoba. Dwunasta pasuje?- zapytał.
-Oczywiście. Adres mam zapisany, więc trafię. Do zobaczenia- powiedziałam.
-Do widzenia- odpowiedział facet i się rozłączył.
-Dobre wiadomości?- zapytał Bartek wychodząc z kuchni. Wydałam z siebie szczęśliwy pisk i rzuciłam się chłopakowi na szyję. Ten mocno mnie objął- Czyli bardzo dobre- zaśmiał się.
-Dzwonił facet od pomieszczenia pod biuro. Dziś o dwunastej będę je oglądać. Jeżeli mi się spodoba, to podpisujemy umowę- powiedziałam szczęśliwa.
-No to świetnie!- ucieszył się Bartek.
-Jeny, tak się cieszę- powiedziałam i weszłam do kuchni. Skończyłam śniadanie i dopiłam kawę w przeciągu jednej minuty.
-A gdzie ty się tak spieszysz?- zapytał Kurek.
-Muszę się przygotować! Już jest wpół do jedenastej- odpowiedziałam.- A ty nie masz przypadkiem treningu?
-Dopiero za godzinę. I dzisiaj tylko jeden- stwierdził szczęśliwy.
-Kowal daje wam za dużo luzu- stwierdziłam i zabrałam z walizki ciemne rurki, białą bluzkę i granatową marynarkę.- Masz w tym mieszkaniu coś takiego, jak żelazko i deska do prasowania?
-Mam. Chodź- powiedział i zaprowadził mnie do sypialni. Rozłożył mi cały sprzęt, więc już dziesięć minut później miałam wyprasowane ubrania. Zabarykadowałam się z nimi w łazience, gdzie się ubrałam, umalowałam i lekko podkręciłam włosy. Wyszłam gotowa z pomieszczenia i zabrałam z torby wysokie, czarne szpilki. Wciągnęłam je na nogi i poszłam do salonu, gdzie siedział Bartek. Nie musiałam zgadywać, słyszałam włączony telewizor.
-I jak?- zapytałam wchodząc do wspomnianego pomieszczenia. Chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, które mu się nawet zaświeciły. Czyli się spodobało!
-Świetnie wyglądasz- odparł.
-Wiem. A twoja mina mnie w tym utwierdziła- uśmiechnęłam się i usiadłam obok chłopaka.
-Jest jedenasta. Co masz zamiar robić przez najbliższą godzinę?- zapytał chłopak.
-Wyjdę za jakieś piętnaście minut i skoczę na kawę do Starbunia. A potem już docelowo, do tego budynku- odpowiedziałam.
-Jaki to jest adres?- zapytał chłopak. Wstałam i poszłam po torebkę. Wróciłam ze wspomnianym przedmiotem i usiadłam obok chłopaka szukając karteczki z adresem. W międzyczasie wyciągnęłam słuchawki, ładowarkę, telefon, gumy do żucia, małą kosmetyczkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Bartek patrzył na to wszystko z rozdziawioną gębą. W końcu udało mi się znaleźć portfel. Otworzyłam go i z jednej z kieszonek wyciągnęłam małą, żółtą karteczkę. Rozwinęłam ją, żeby sprawdzić, czy to to, czego szukałam. Kiedy byłam już pewna, wręczyłam ją Bartkowi, a resztę rzeczy, które wyciągnęłam z torebki, schowałam z powrotem.
-Ty masz świadomość, że to jest praktycznie centrum Rzeszowa?- zapytał.
-Tak.
-Za taką cenę?- zadał kolejne pytanie, nie kryjąc zaskoczenia.
-Przecież cena jest bardzo przystępna. Dwa tysiące, za tak świetną lokalizację, to nie jest dużo- powiedziałam.
-I właśnie ta cena mnie zaskoczyła. A możliwość późniejszego kupna?
-Nie chcę tego kupować. Jeśli mi się uda, to za rok lub dwa chcę rozwinąć firmę. Mieć własną siedzibę, zatrudniać ludzi, rozwijać się- powiedziałam.
-Zamierzasz spełnić marzenie?
-Tak. Jeszcze sześć lat temu mówiłam Szymonowi, Damianowi i Oli, że chciałabym założyć własną firmę, a teraz może mi się to udać- stwierdziłam podekscytowana.
-Jeśli zaraz nie wyjdziesz, to może plan ci się uda, ale kawy nie wypijesz- stwierdził Bartek.
-O cholera- mruknęłam widząc, która jest godzina. Wstałam i zabrałam torebkę oraz kartkę z adresem. Ruszyłam do drzwi, ale zatrzymał mnie Bartek:
-Zaczekaj!
-Tak.
-Trzymaj, jakbyś wróciła wcześniej- powiedział wręczając mi zapasowe klucze od mieszkania.
-Dziękuję. Za wszystko. Trzymaj kciuki- odpowiedziałam, po czym pocałowałam chłopaka w policzek i ruszyłam do drzwi.
-Cześć.
-Pa!- krzyknęłam i już mnie nie było. Zbiegłam po schodach. Tak, biegam w obcasach, to dla mnie nic trudnego. Zbiegłam więc po schodach i wsiadłam do samochodu. Zgadnie z planem pojechałam najpierw do Starbucksa. Kupiłam kawę, którą uwielbiam i wróciłam do samochodu. Pod właściwy adres dotarłam kwadrans przed wyznaczonym czasem, więc wyjęłam z torebki telefon i weszłam w internety. Najpierw Facebook, późnej Instagram. I tak mi zleciało całe dwanaście minut. W międzyczasie zdążyłam dopić kawę. Wysiadłam z samochodu i wyrzuciłam kubek. Zamknęłam auto i ruszyłam do budynku. Nagle jakiś mężczyzna koło czterdziestki zapytał:


*********************
Tak, tak. To znowu ja. Mam nadzieję, że się podoba.
Next w piątek.
To tyle.
Pozdrawiam, Dream <3 :*