czwartek, 1 września 2016

Rozdział 7

- Przepraszam cię bardzo, ale muszę iść do do toalety- po czym wstałam, zabrałam komórkę i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia. W toalecie wybrałam numer Olki.
-Co byś chciała?- zapytałam.
-CO TO MA BYĆ?!- ryknęła do słuchawki.
-Niekoniecznie rozumiem o co ci chodzi- powiedziałam szczerze.
-Powiedziałam, że masz wyjść do toalety, żeby Bartek nie słyszał tego, co teraz powiem, a potem twojej reakcji.
-Olka, coś się stało?- zapytałam, lekko przestraszona jej słowami.
-Gdzie jesteś? Lub też jesteście?
-W jakiejś małej restauracji, wyszliśmy na obiad- odpowiedziałam i zniecierpliwiona dodałam.- No mów wreszcie o co chodzi.
-W internecie pojawiły się wasze zdjęcia i zostałaś okrzyknięta narzeczoną Bartka, więc dzwonię, aby ci pogratulować- powiedziała, na co obie parsknęłyśmy śmiechem. Jednak dość szybko się opanowałyśmy i odpowiedziałam.
-Wyślij mi szybko link. Muszę kończyć.
-Jasne pa.
-Buźka- rzuciłam i się rozłączyłam. Wyszłam z toalety i wróciłam do stolika. Wtedy po raz kolejny odezwał się mój telefon. Odblokowałam i sprawdziłam link, który podesłała mi Olka. Przy okazji kontynuowałam jedzenie posiłku.
-Co tam tak klikasz?- zapytał Bartek.
-O kurwa- wyrwało mi się.
-Zuzia, coś się stało?
-Sam zobacz- odpowiedziałam i pokazałam mu ekran telefonu.
-Nie wiedziałem, że planujemy ślub- zaśmiał się Bartek.
-Ja też nie- powiedziałam i również zaczęłam się śmiać.
-Co za ludzie. Dobra. Mam propozycję. Kończymy obiad i jedziemy do domu. Będziemy męczyć kino domowe, co ty na to?
-Mam ochotę na spacer- stwierdziłam.
-Jakoś tak nam się plany jakby krzyżują- powiedział Kurek.
-Ja mogę iść sama- odpowiedziałam poważnym tonem.
-Samej cię nie puszczę- odparł pewnym tonem Bartek.
-Tu niedaleko jest park. Chodźmy się przejść, a potem pojedziemy podręczyć kino domowe- zaproponowałam.
-Niech ci będzie- mruknął niezadowolony.
-Oj Bartek, Bartek- westchnęłam. Kilka minut później odbyliśmy jeszcze ciekawą dyskusję pod tytułem: kto płaci? Oczywiście Bartosz stwierdził, że nie ma zamiaru kłócić się z babą i on płaci. Nieważne. Wychodząc z restauracji Kurek objął mnie ramieniem i posłał pełne wyższości spojrzenie kelnerowi. Zaśmiałam się pod nosem, ale nic nie powiedziałam. Ruszyliśmy do parku i po kilku minutach spaceru, wygodnie rozsiedliśmy się na ławce. Siedzieliśmy w ciszy, która ani trochę nas nie krępowała. Objęta bartkowym ramieniem czułam się bezpieczna i spokojna.
-Mała, chyba musimy się zbierać- mruknął gdzieś nad moim uchem Bartek.
-Ale ja nie chcę.
-Zuzia, zaraz będzie padać- próbował mi wyjaśnić. Ale cóż czasem zdarza mi się być upartym jak małe dziecko.
-No i co?
-Wstawaj leniuchu- powiedział i zaczął się podnosić. Niechętnie więc wstałam i poczułam, jak kręci mi się w głowie. Złapałam Bartka za łokieć, tracąc równowagę, a ten w porę złapał mnie w pasie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
-Już okej- po czym odsunęłam się od chłopaka.
-Na pewno?- zapytał patrząc na mnie niepewnie.
-Tak, tak- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę samochodu. Bartek zrobił to samo. Pół godziny później siedzieliśmy w salonie z kubkami herbaty, a za oknem lało.
-Mówiłem, że będzie padać- stwierdził Kurek.
-No i co?- zapytałam.
-Nic, nic. Ale mogłabyś chociaż raz przyznać mi rację- marudził.
-Miałeś rację. Zaczęło padać. Zadowolony?
-Bardzo- uśmiechnął się i włączył jakiś film. Nie skupiałam się jednak na jego treści, bo zasnęłam z głową opartą na kolanach Bartka.

*perspektywa Bartka*

Kiedy wróciliśmy do domu, zaczęliśmy oglądać film. Mniej, więcej w połowie seansu zorientowałem się, że Zuzia śpi. Uśmiechnąłem się lekko. Wyglądała tak słodko. Halo, Bartek, ogarnij się! Słodkie są ciastka albo cukierki. Nie ważne. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałem.
-Witaj przyjacielu!- usłyszałem zadowolony głos Piotrka.
-Co byś chciał?
-Zgarnij Zuzę i wpadajcie do nas. Mamy ważną sprawę.
-Pit, serio, to musi być dzisiaj?- zapytałem, nie mając najmniejszej ochoty na wychodzenie z domu.
-Ola, Bartek mówi, że z największą przyjemnością nas odwiedzą!- krzyknął do swojej narzeczonej mój przyjaciel.
-Debil- mruknąłem i się rozłączyłem. Obudziłem Zuzię i pojechaliśmy do Olki i Pita.

*perspektywa Zuzy*

Wysiedliśmy przed blokiem Oli i Piotrka i weszliśmy na górę. Już miałam pukać, kiedy drzwi się otworzyły i uśmiechnięta Ola mocno mnie uściskała. Odwzajemniłam uścisk i powiedziałam:
-Cześć.
-Hej- odpowiedzieli jednocześnie właściciele mieszkania.
-Siemka- rzucił Bartek.
-Wchodźcie- powiedziała Ola. Przytuliłam na powitanie Piotrusia i ruszyliśmy do salonu. Tam na stoliku czekała już kawa i ciastka. Rozsiedliśmy się więc wygodnie, a ja chwyciłam do ręki kubek z napojem bogów.
-To dowiemy się, dlaczego nas tu ściągnęliście?- zapytał Bartek. Brałam akurat łyk kawy, kiedy usłyszałam w odpowiedzi, jak Ola i Pit jednocześnie mówią:
-Ustaliliśmy datę ślubu- zaczęłam się krztusić. Ola wyjęła mi kubek z rąk, Bartek zaczął klepać mnie po plecach, a Piotrek się śmiał.
-I co cię tak bawi, pacanie?- zapytałam, kiedy udało mi się złapać oddech.
-Zabawnie wyglądałaś, tak się dusząc- stwierdził.
-Piotrek, zaraz się na ciebie obrażę- powiedziałam ostrzegawczym tonem.
-Nie potrafiłabyś. Mnie wszyscy kochają- odparł spokojnie.
-A chcesz się przekonać?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Dobra, wygrałaś- mruknął.
-Ale nie ściągnęliśmy was tu tylko po to, żeby powiedzieć wam, że ustaliliśmy datę- zaczęła Ola.
-To chyba ten moment, w którym powinniśmy zacząć się bać- mruknął Bartek.
-Brakuje jeszcze tylko takiej muzyki jak w horrorach- dodałam.
-Zamilknijcie na chwilę, bo to ważna sprawa- powiedziała Ola.
-Już się nie odzywamy- stwierdził Kurek i zaczął się śmiać. Debil.
-Siurak, ogarnij się, błagam- poprosił Pit błagalnym tonem. Bartek się uspokoił, a Aleksandra i Piotrek wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Zostaniecie naszymi świadkami?- zapytała Ola, a Nowakowski posłał swój firmowy uśmiech numer 5. Wcięło mnie. Spojrzałam zaskoczona na Bartka, a on na mnie.
-Jasne- odpowiedziałam po chwili, kiedy już do mnie to wszystko dotarło. Olka pisnęła szczęśliwa i rzuciła mi się na szyję.
-Kocham cię, siostro- wyszeptała mi do ucha.
-Ja ciebie też, siostro- odpowiedziałam szeptem.
-Bartek?- zapytał z nadzieją Pit.
-Oczywiście, że tak, stary. Nawet nie wiesz, jak się cieszę- powiedział. U Oli i Piotrka spędziliśmy prawie cztery godziny. Okazało się, że uroczystość zaplanowali na 28 kwietnia. Ale oprócz daty nie mięli nic. Kompletnie. Dlatego poprosili nas o pomoc.
-Jak Ada planowała swoje wesele, to zaczęła od listy gości- przypomniałam sobie. Piotrek wziął więc jakąś kartkę i zaczęli zapisywać. Najpierw z jednej rodziny. Potem z drugiej. Potem wszyscy przyjaciele. Prawie dwieście osób. Piotrkowi ledwie starczyło miejsca na kartce.
-Teraz możemy policzyć, ile potrzebujemy zaproszeń- stwierdziła Ola. Liczyliśmy sześć razy. Kiedy się z tym uporaliśmy, Piotrek postanowił przepisać wszystko na czysto. Bartek w międzyczasie szukał w internecie firmy, która produkuje takie zaproszenia.
-Mam!- krzyknął po ponad dwudziestu minutach poszukiwań.
-Jesteś genialny- stwierdziłyśmy jednocześnie z Olą, patrząc na propozycje, jakie oferowała firma znaleziona przez Kurka.
-Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś mistrzem- powiedział Pit, patrząc z uznaniem na Bartka, po czym wrócił do przepisywania. Przyszli małżonkowie postanowili nie zwlekać i dość szybko wybrali naprawdę śliczne zaproszenia. Zamówili przez internet. Kurier miał je dostarczyć w ciągu tygodnia.
-Dziękujemy wam- powiedziała Ola, kiedy żegnaliśmy się przy drzwiach.
-Nie ma najmniejszego problemu- uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z ich mieszkania i ruszyliśmy na parking.
-Myślałaś, że zapowiedzą nam coś takiego?- zapytał Bartek.
-Nigdy w życiu- odparłam wsiadając do samochodu.- Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale cieszę się, że to nie ja prowadzę. Nie mam już na to siły.
-Ja też nie myślałem, że kiedykolwiek to powiesz. Ale wcale ci się nie dziwię. Od tych imion wszystkich ciotek, wujków, kuzynek zrobiła mi się sieczka z mózgu.
-Z czego?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Bartek zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. Po powrocie do mieszkania przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Niby to nie mój ślub, a tyle roboty.


******************
Jest next!
Zapraszam do czytania.
Dream <3 :*

7 komentarzy:

  1. Dzień dobry! Na samym początku, kelner przegrał, Bartek górą :'D
    Dzisiaj nie mam weny na komentarz :\ więc
    Niektóre momenty strasznie mnie rozbawiły
    Rozdział świetny
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Na to wychodzi, że Zuza myśli, że Bartek nie ma mózgu. Kto wie. :D
    Cudny, cudny.
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega *.* Uwielbiam te twoje rozdziały i to, że wszystko dzieje się tak naturalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ni nie zdziwię się jeśli za jakiś czas To Zuza i Bartek będą potrzebowali ich pomocy

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero niedawno tu trafiłam ale rozdział jest tak samo świetny jak całe opowiadanie. Pozdrawiam! Życzę weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze tak jest. Roboty pełno, ale zabawa super 😊
    Uuuuu się ciepło zrobiło Kurek. Działaj chłopie! 😁
    Jest świetnie jak zawsze!
    Pozdrawiam 😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo i zapraszam do Leny i Michiego 😀

      Usuń