-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?
-Ja przyjechałam do właścicieli tej firmy.
-Przykro mi, ale nie mogę pani wpuścić- powiedziała.
-Proszę. Jestem ich siostrą i na co dzień mieszkam na drugim końcu Polski. Teraz udało mi się na kilka dni wyrwać i chciałam im zrobić niespodziankę- starałam się przekonać kobietę.
-Pani Zuzanna? Nie poznałam pani- odpowiedziała mi.- Przepraszam bardzo.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się.- To mogę wejść?
-Oczywiście. Pamięta pani drogę?
-Tak. Dziękuję bardzo- odpowiedziałam i ruszyłam do windy. Wjechałam nią na ostatnie piętro. Ruszyłam długim korytarzem do ostatnich drzwi po prawej stronie. Zapukałam. Po usłyszeniu głośnego:
-Proszę!- weszłam do środka.
-Cześć braciszku!- powiedziałam szczęśliwa widząc Szymona.
-Zuz! Co ty tu robisz?!- zapytał. Wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-Odwiedzam mojego brata- odpowiedziałam i mocno się do niego przytuliłam.
-Oj, Zuz. Uwielbiam te twoje niespodzianki- zaśmiał się Szymek odwzajemnił mój uścisk. Kiedy się ode mnie odsunął, kliknął jakiś przycisk na telefonie i powiedział- Damian, przyjdź na chwilkę. Ważna sprawa- po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Mogę wiedzieć, dlaczego przerywasz mi pracę nad nowym projektem?!- zapytał Damian wchodząc do gabinetu Szymona, nawet nie pukając.
-Ja go poprosiłam- odpowiedziałam i mocno objęłam ramionami szyję brata.
-Zuz?! Słoneczko ty moje, co ty tu robisz?- zapytał zaskoczony. Usiedliśmy wygodnie na kanapie znajdującej się w pomieszczeniu i szybko wyjaśniłam obu powód mojej wizyty. Ustaliliśmy, że projekt przedstawię jutro o jedenastej. A co do robotników, to w przyszłym tygodniu dostanę dwóch na trzy dni i będę miała gotowe biuro. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy dość długo, gdy nagle coś mi się przypomniało.
-Damian!- zaczęłam.
-Tak?
-Zgodziła się?
-Zgodziła- odpowiedział z szerokim uśmiechem. Mocno go przytuliłam.
-Gratuluję braciszku. Życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia.
-Dziękuję ci bardzo- odpowiedział. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym chłopaki musieli iść na zebranie, więc się z nimi pożegnałam i wyszłam z budynku. Wsiadłam do samochodu, ale nie chciałam wracać do domu. Pojechałam nad morze. Spacerowałam brzegiem Bałtyku wciągając do płuc morskie powietrze. Usiadłam na plaży i zatraciłam się we wspomnieniach.
Kilka lat wcześniej...
-No dziewczyny, ruszcie się!- marudził Damian.
-Właśnie! Chcemy z wami pograć!- dorzucił Szymon. Razem z Olą i Adą rzuciłyśmy im spojrzenia mówiące "no chyba was pojebało" i wróciłyśmy do opalania się.
-To nie!- fuknęli jednocześnie bliźniacy i poszli grać sami.
-Potrafią być męczący- westchnęła Ada.
-Niestety- podsumowałam.
-Ej, laski- zaczęła Ola.
-Co jest?- zapytałam podnosząc się na łokciach i patrząc z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
-Chyba odleciałam- zakończyła swoją wypowiedź rozmarzonym głosem.
-Olka, co ci jest?- spytałam, widząc głupawy uśmieszek na jej twarzy.
-Zobacz, kto dołączył do gry z twoimi braćmi- poleciła mi. Odwróciłam głowę w stronę boiska i zobaczyłam dwóch chłopaków, dość wysokich. Blondyna i bruneta. Byli całkiem nieźle zbudowani, ale mieszkając nad morzem i codziennie odwiedzając plażę, mogę stwierdzić, że widziałam lepsze ciałka.
-No i?- dopytywałam się.
-Nic nie rozumiesz- fuknęła Ola. Westchnęłam głośno i wróciłam do opalania się. Nagle poczułam silne uderzenie na plecach. Zaskoczona krzyknęłam z bólu, a następnie podniosłam głowę szukając winowajcy. Moją uwagę przykuł brunet, który grał z moimi braćmi w siatkę. Już wiedziałam, kto próbował mnie zabić.
-Skoro już się podniosłaś, to może podasz nam piłkę, co siostra?!- krzyknął Damian. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i położyłam się totalnie go ignorując.
-Młoda!- krzyknął tym razem Szymon.
-Wal się!- odpowiedziałam, ponieważ nie miałam ani siły ani ochoty wstawać. Po chwili kątem oka zobaczyłam, że Szymon sam pofatygował się po piłkę. Dwie godziny później już się ubieraliśmy i ruszyliśmy do motocykli, aby wrócić do domu. Ja jechałam sama, Damian z Adą, a Szymon z Olą. Załadowaliśmy nasze rzeczy, po czym usiadłam na siedzonku. Miałam zakładać kask, kiedy pojawił się brunet, od siatkówki.
-Cześć. Słuchaj, chciałem cię przeprosić za to uderzenie. Nie miałem zamiaru tego zrobić- tłumaczył się.
-Jasne. Nie ma problemu.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na spacer?- zaczął ze mną flirtować.
-Nie- odpowiedziałam i założyłam kask, po czym dokładnie go zapięłam.
-Dlaczego?- zapytał.
-Nie jesteś w moim typie.
-A jaki jest twój typ?- drążył temat.
-Inteligentny- stwierdziłam. Usłyszałam tylko śmiech jego przyjaciela, po czym odpaliłam maszynę i ruszyłam do domu.
To wtedy pierwszy raz rozmawiałam z Bartkiem. Wtedy też Olce wpadł w oko Pit. Jak się później okazało z wzajemnością. Posiedziałam do szesnastej na plaży, po czym postanowiłam się zbierać. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu. Usiadłam na tarasie z kubkiem kawy i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech przypominając sobie, ile rzeczy wydarzyło się w tym miejscu. Tutaj uwielbiałam się uczyć, czytać książki, grać z rodzeństwem w różnego rodzaju gry. To tutaj Szymon oświadczył się Marcie. Wszystkie te chwile przeleciały przez moją głowę, a ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Wspomnień nikt mi nie zabierze.
-O czym myślisz?- zapytał dziadek siadając obok mnie.
-Wspominam- odpowiedziałam.
-Masz co- zaśmiał się.
-I niczego nie żałuję- powiedziałam.- W sumie, to jak się tak zastanowię nad moim dotychczasowym życiem, to niczego nie żałuję. Każda drobnostka doprowadziła mnie do tego, kim jestem i gdzie jestem.
-I tak powinno być. Nie powinniśmy żałować naszych decyzji- stwierdził dziadek.
-Dziadku- zaczęłam.
-Słucham cię, kochanie.
-Sprzęt jest jeszcze na chodzie?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Oczywiście.
-Świetnie!- pisnęłam szczęśliwa, pocałowałam dziadka w policzek i wbiegłam do domu. Swoje kroki skierowałam prosto do mojego pokoju. W szafie odkopałam czarne legginsy, czarną bokserkę, czarną skórzaną kurtkę, czarne conwersy oraz czarne rękawice na motocykl. Z półki zdjęłam kask, przebrałam się i wyszłam z domu. Zabrałam mój ukochany motocykl z garażu, usiadłam na nim, włożyłam kask i odpaliłam. Kiedy znów poczułam tą moc, energię, adrenalinę... Aż sama do siebie się uśmiechnęłam, ściągnęłam szybkę od kasku i ruszyłam. Nie oszczędzałam na prędkości. Kochałam szybką jazdę, a na motocyklu, jest to coś pięknego. Pojechałam do Orłowa na klif. Kiedy byłam na miejscu, zeszłam z maszyny i podeszłam kawałek do brzegu. Morze było prawie całkowicie spokojne. Uśmiechnęłam się kolejny raz, mając w głowie milion wspomnień związanych z tym miejscem. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, które obejmowało fragment klifu i Bałtyk. Wysłałam je do Bartka. Odpowiedź otrzymałam praktycznie od razu.
Nadal kocham to miejsce.
Odpisałam krótkie:
Ja też.
-Proszę pani, przepraszam, ale tu nie wolno wjeżdżać motocyklem. Jeśli pojawi się po- zaczął ktoś za moimi plecami, ale ja mruknęłam tylko:
-Mi wolno- i wróciłam do podziwiania widoku.
-Zuza?!- usłyszałam zaskoczony głos osoby, która wcześniej zwróciła mi uwagę. Odwróciłam głowę i
-Hubert?!- zapytałam równie zaskoczona.
-We własnej osobie- uśmiechnął się uroczo i mnie przytulił.
-Ile myśmy się nie widzieli?
-Od zakończenia liceum- przypomniał.
-Faktycznie. Siadaj i opowiadaj, co u ciebie- zachęciłam chłopaka. I tak przez godzinę opowiadaliśmy, co się u nas działo i wspominaliśmy stare czasy.
-Dobra, ja muszę się już zbierać, bo mnie Martynka wyrzuci z domu- powiedział Hubert.
-Długo jesteście razem?- zapytałam, ponieważ Hubert i Martyna to zawsze była dość wybuchowa para.
-Od prawie trzech lat bez rozstania- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-No to gratuluję. I nie trzymam cię dłużej, leć już- odparłam.
-Liczę, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać i pogadać- powiedział i przytulił mnie na pożegnanie.
-Nie raz i nie dwa. Pa.
-Hej- rzucił i już go nie było. Po chwili ja również wsiadłam na motocykl, ubrałam kask i ruszyłam do domu.
Następnego dnia wstałam o ósmej, ubrałam się elegancko, w końcu to mój ważny projekt. Załadowałam laptopa do torby, wcześniej sprawdzając projekt. Wszystko jest tak, jak sobie to zaplanowałam. Pożegnałam się z mamą, która gotowała obiad w kuchni i wsiadłam do samochodu. Na miejsce dotarłam bez przeszkód. Weszłam do firmy i swoje kroki skierowałam prosto do gabinetu Szymona. Zapukałam, po czym usłyszałam głośne:
-Proszę!- weszłam do środka i przywitałam się z braćmi, ponieważ obaj tam siedzieli. Zeszliśmy do sali konferencyjnej, aby wszystko przygotować. Godzinę później właściciele hotelu zadowoleni opuszczali firmę. Cały projekt bardzo im się spodobał i nie chcieli nanosić żadnych zmian. Tak bardzo się cieszyłam. Nagle pojawiła się jedna z sekretarek.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł jakiś pan i domaga się spotkania z panami.
-A przedstawił się?- zapytał Szymon rzeczowym tonem.
-Tak, powiedział, że nazywa się...
********************
Przedstawiam 9 rozdział i nie rozpisuję się nad niczym.
Buziaki, Dream <3
Ciekawa jestem, co to za pan. ;)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział.
Czekam na następny.
Buziaczki. ;*
Coś czuję, że ten pan namiesza :) Fajnie, że Zuza ma takie wspomnienia :) Rozdział świetny, do następnego :)
OdpowiedzUsuńNo końcówka była najciekawsza :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny *·*
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
Jak zwykle świetny *·*
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
W takim momencie?! Ukatrupię kiedyś! Rozdział cudowny ❤
OdpowiedzUsuń