sobota, 15 października 2016

Rozdział 11

Następnego dnia rano pożegnałam się z rodzinką. Mama wyściskała mnie za wsze czasy i prosiła, abym na siebie uważała. Tata mnie przytulił i wyszeptał do ucha słowa:
-Kocham cię, córeczko.
-Ja ciebie też, tato- odpowiedziałam. Dziadek również mnie przytulił, po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam. Pierwszym przystankiem na mojej trasie był dom Ady. Szybko pożegnałam się z siostrą, Wojtkiem oraz Tosią i ruszyłam po Olę. Kiedy przyszła pani Nowakowska siedziała już w moim samochodzie, podjechałyśmy do firmy Damiana i Szymona, żeby się z nimi pożegnać. Zadzwoniłam do nich, żeby zeszli do nas na parking, ponieważ trochę się spieszyłyśmy. Była 8 rano, a Ola wczoraj się dowiedziała, że przed 18 musi być w klubie. Także ten, gaz do dechy. Pożegnałam się z moimi kochanymi braćmi i ruszyłyśmy w drogę do Rzeszowa. Kiedy byłyśmy już prawie na miejscu spytałam przyjaciółkę:
-Zawieźć cię do mieszkania, do klubu, na halę? Gdzie sobie życzysz?
-Życzyłabym sobie do domu, bo mi się nic nie chce, ale muszę jechać do klubu na to spotkanie z księgową. Znowu. Nie mam na to ani siły ani ochoty, ale cóż. Mus to mus.
-Dobrze. A mam na ciebie poczekać i odwieźć cię potem do mieszkania czy Piotrek po ciebie przyjedzie?
-Rozmawiałam z nim wczoraj i mówił, że wpadnie po mnie- poinformowała mnie przyjaciółka.
-Świetnie. W takim razie do zobaczenia- uśmiechnęłam się i zaparkowałam pod klubem przyjaciółki.
-Dzięki wielkie, pa- powiedziała, po czym się pożegnałyśmy i Ola wzięła swoją walizkę, z którą ruszyła do wejścia. Zatrzymała się jednak, zostawiła torbę na środku chodnika i podbiegła do samochodu. Opuściłam więc szybę i zapytałam:
-O co chodzi?
-A tak właściwie, to Bartek wie, że wracasz dzisiaj?- zapytała patrząc na mnie spod uniesionej wysoko prawej brwi.
-Wie, rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem- odpowiedziałam.
-A ja rozmawiałam z Adą. Wiesz, że ona ma rację, prawda? Tylko boisz się dopuścić do siebie myśl, że znowu moglibyście być razem.
-Daj spokój. Proszę- wyszeptałam i zacisnęłam powieki spod których wypłynęły dwie słone krople.
-Nie płacz. To nic nie da. Przemyśl to- dodała i weszła razem ze swoją walizką do klubu. Głośno westchnęłam, wytarłam policzki i odjechałam.
Po kwadransie zaparkowałam pod blokiem i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam bagażnik i miałam wyciągnąć z niego wszystkie rzeczy, kiedy poczułam duże ręce oplatające mnie w pasie. I pewnie gdyby nie znajomy zapach perfum i cichy szept przy uchu:
-Tęskniłem- to mój towarzysz dostałby kopa między nogi. Od razu poznałam jednak, że to Bartek, więc odwróciłam się i mocno do niego przytuliłam.
-Ja też- odpowiedziałam. Chłopak pocałował moje czoło, uroczo się uśmiechnął i stwierdził:
-Zimno jest, chodź idziemy na górę, bo mi się jeszcze rozchorujesz- po czym wziął wszystkie moje rzeczy, zamknął bagażnik i ruszył do wejścia na klatkę. Zamknęłam samochód i poszłam w jego ślady. Kiedy weszłam do mieszkania, swoje kroki skierowałam prosto do sypialni, gdzie położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chwilę później usłyszałam jak Bartek wchodzi za mną do pokoju, siada obok na łóżku i ściąga z moich nóg trampki. Następnie położył się obok mnie i objął ramieniem. Przekręciłam się tak, że moja głowa spoczywała na klatce piersiowej chłopaka. Czułam bicie jego serca. Mogłabym już tak zawsze. Ale on nie może się o tym dowiedzieć. Nie mogę go znowu stracić, przecież dopiero go odzyskałam. Po kilku minutach zaczęłam paznokciem rysować różne niesymetryczne kształty na klatce piersiowej chłopaka. Kącik jego ust podniósł się do góry, a na ten widok i ja się uśmiechnęłam. Leżeliśmy tak przez jakąś godzinę, kiedy nagle Bartek powiedział:
-Zrobiłem lasagne, idziemy sprawdzić, czy jest dobra?
-Szczerze? Nie mam najmniejszej ochoty wstawać, chociaż jestem głodna. No i muszę wziąć prysznic.
-No to ty szybko bryknij do łazienki, ja odgrzeję jedzenie i możemy obejrzeć jakiś film- zaproponował.
-Wolałabym mecz. Finał Mistrzostw Świata. Co ty na to?- zapytałam.
-Zgoda. No to leć do łazienki- pogonił mnie. Niechętnie wstałam i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia, które opuściłam po dziesięciu minutach. Usiadłam na łóżku obok Kurka i zaczęliśmy oglądać mecz jedząc przy tym lasagne, która, muszę przyznać, nie wyszła najgorzej. Kiedy nagranie się skończyło, a my ponownie zostaliśmy Mistrzami Świata, chwyciłam nasze talerze i ruszyłam z nimi do kuchni.
-Zuzia, mamy problem- powiedział Bartek, który przyszedł chwilę po mnie.
-My? Jaki?- zapytałam zaskoczona.
-Chodź- odparł i chwycił mnie za rękę, po czym pociągnął w stronę sypialni. Kolejny raz usiadłam obok niego na łóżku i wbiłam w jego oczy pytające spojrzenie.
-O co chodzi?- spytałam, ponieważ byłam już lekko zdenerwowana całą sprawą, nie wiedząc nawet o co chodzi.
-Jak cię nie było, to odwiedzili mnie rodzice- zaczął po krótkiej chwili milczenia.- Wszystkie rzeczy były ułożone w szafkach, więc nie myślałem, że się dowiedzą. Nie chciałem im mówić, że mieszkamy razem, bo wywołałoby to lawinę podejrzeń. Ale mama zobaczyła twoje kosmetyki w łazience. Znaczy, nie wiedziała, że to są twoje, ale szybko połączyła wątki i zapytała mnie, czy kogoś mam- chaotycznie wyjaśniał Bartek.
-I?- zapytałam.
-I nie zaprzeczyłem. Powiedziałem im tylko, że to jeszcze nic pewnego i nie chcę zapeszać- zakończył.
-Jeszcze raz. Byli tu twoi rodzice. Twoja mama znalazła moje kosmetyki i wywnioskowała, że kogoś masz. Ty to potwierdziłeś- zaczęłam wyliczać, a chłopak po każdym zdaniu twierdząco kiwał głową- No dobra, a gdzie problem? Chyba nie powiedziałeś im, że to ja?
-Nie. Ale jak następnym razem złożą mi wizytę to musisz dokładnie pochować swoje rzeczy, dobrze? Powiem im, że to nie było to i koniec- stwierdził.
-Wszystko fajnie, ale ja mam jeszcze jedno pytanko- powiedziałam.
-Słucham.
-Nie chcesz im powiedzieć, że mieszkasz razem ze mną?
-Nie, bo już palnąłem, że kogoś mam, a nie chcę się tłumaczyć, ani ciebie zmuszać, żebyś udawała moją dziewczynę- odpowiedział.
-No okej- stwierdziłam.- I to jest cały ten problem?
-No... Tak- bąknął Bartosz.
-Oj, Kurek, ale ty wyolbrzymiasz- zaśmiałam się, po czym wgramoliłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. Bartek wstał, zgasił światło i wyszedł z pomieszczenia, a chwilę później słyszałam jak brał prysznic. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć. Ale myśli nie dawały mi spokoju. Słowa Ady i Oli cały czas krążyły mi w głowie. Wiem, że mają rację. I co z tego? Ludzie mówią, że świadomość to podstawa. Ale co z tego, że mam podstawę, skoro brak mi całej reszty. Nie zamierzam nic mówić Bartkowi. Nie. Nie chcę niczego zepsuć.

*perspektywa Bartka*

Zuzia położyła się spać, a ja postanowiłem wziąć prysznic. Stałem w kabinie, krople wody spływały po moim ciele, a ja miałem w głowie moją ostatnią rozmowę z Pitem.
-Stary, musisz jej powiedzieć- usłyszałem od przyjaciela.
-Załóżmy, że jej powiem. Co dalej?
-Jeszcze jej nie powiedziałeś- stwierdził.
-Cóż za błyskotliwość. Pozwolisz, że cię uświadomię. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że znowu ją stracę. A tego nie chcę- powiedziałem.
-Bartek, ale istnieje również prawdopodobieństwo, że ona czuje to samo- zasugerował mój przyjaciel.
-Nowakowski, oglądasz zdecydowanie za dużo romansów. W prawdziwym świecie takie rzeczy się raczej nie zdarzają.
-Właśnie, raczej!- podkreślił Piotrek.
-Brak Oli zdecydowanie ci nie służy- zaśmiałem się.
-Ja przynajmniej powiedziałem kobiecie mojego życia, że ją kocham!- odpowiedział i czekał na moją reakcję.
-Ja też. Parę lat temu.
-Ale wtedy się rozstaliście i to się nie liczy- oburzył się Nowakowski.
-Oj, daj spokój- westchnąłem.
-Długo masz zamiar się męczyć. Masz ją pod nosem. Na wyciągnięcie ręki. Ale nie.
-Boję się! Rozumiesz! Boję się! Nie chcę znowu jej stracić. A teraz mogę codziennie patrzeć an ten uśmiech, w te śliczne oczy.
-A jeśli jej to powiesz, to ona może być twoja.
-Ewentualnie spakuje się i znowu mi gdzieś ucieknie. Na drugi koniec świata tym razem, a nie Europy.
-Ogarnij się Kurek! Kochasz ją?
-Tak.
-To nie pierdol, tylko walcz!

Łatwo powiedzieć. Westchnąłem i opuściłem kabinę. Stanąłem w progu sypialni i spojrzałem na śpiącą Zuzię. Moje słoneczko. Moja mała księżniczka. Zrobiłbym dla niej wszystko. Ale nie zamierzam jej nic mówić. Nie chcę niczego zepsuć.

*perspektywa Zuzy*

Dzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Idę razem z Olą, Damianem i Szymonem do szkoły. Przy drzwiach zaczepia mnie polonistka.
-Zuza, pani dyrektor prosiła, żebyś do niej przyszła- powiedziała.
-Dobrze, już idę- odpowiedziałam. Pożegnałam się z moimi towarzyszami i ruszyłam na pierwsze piętro do gabinetu pani dyrektor. Zapukałam i po usłyszeniu 'proszę!' weszłam do środka.
-Dzień dobry- zaczęłam.- Pani Ania powiedziała, że chce pani ze mną porozmawiać.
-Tak, tak, wejdź proszę.
-O co chodzi?- zapytałam.



*********************
Yhmmm.. Cześć.
Wiem, długo mnie nie było, ale w końcu przedstawiam Wam kolejny rozdział ;)
Następny nie wiem, kiedy się pojawi. Może za tydzień, może za miesiąc. Ale na pewno się pojawi! Obiecuję.
To tyle.
Buziaki, Dream :* <3