niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział 13

*trzy miesiące później*

Mamy szósty grudnia. Jest niedziela, a Bartka nie ma, bo pojechał na mecz do Kędzierzyna. Jestem umówiona z Olą na dwunastą w galerii w centrum. Idziemy na obiad, potem do kina, na zakupy i pewnie znowu coś zjeść. Znając nas zakupy zajmą bardzo dużo czasu. Niechętnie wstaję z łóżka i powolnym krokiem idę w stronę kuchni. Wypijam kawę i zjadam kanapkę. Następnie idę do łazienki, biorę szybki prysznic, maluję się, czeszę i ubieram w przygotowane wczoraj rzeczy. Siadam na kanapie z laptopem na kolanach i zaczynam kończyć jeden z projektów. W ostatnim czasie udało mi się rozkręcić firmę i mam coraz więcej zleceń. Kiedy kończę pracę, zapisuję projekt, ubieram buty, kurtkę, zabieram torebkę, do której dorzucam telefon i wychodzę z mieszkania. Zamykam je, wrzucam klucze do torebki i idę w stronę samochodu. Zajmuję miejsce za kierownicą i jadę do galerii. Kieruję się w stronę restauracji, w której jesteśmy umówione na obiad. Widzę Olę siedzącą przy jednym ze stolików.
-Hej- mówię i całuję policzek dziewczyny.
-Cześć- odpowiada, a ja zajmuję miejsce naprzeciwko niej. Biorę do ręki menu i zamawiam obiad u kelnera, moja przyjaciółka robi to samo, po czym patrzy na mnie badawczym wzrokiem.
-Mam coś na twarzy?- pytam dotykając dłonią obu policzków.
-Nie, dlaczego?- odpowiada pytaniem.
-Więc dlaczego mi się przyglądasz?
-Zastanawiam się- odparła z delikatnym uśmiechem.
-A nad czym, jeśli można wiedzieć- powiedziałam lekko poirytowana jej postawą.
-Jak długo zamierzasz oszukiwać samą siebie- odparła lakonicznie.
-Możesz jaśniej?- poprosiłam.
-Jaśniej? Ależ proszę cię bardzo! Jak długo masz zamiar oszukiwać siebie, że nie ty do Bartka nic nie czujesz. Jest ci on całkowicie i stuprocentowo obojętny i nie mięknie ci serducho na jego widok- powiedziała nad wyraz spokojnie jak na treść jej wypowiedzi. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że przyjaciółka nadal tam siedzi.- Nie zniknęłam, nie licz na to- zaśmiała się.
-Mnie to nie bawi- mruknęłam.
-A mnie nie bawi fakt, że niszczysz sobie życie- powiedziała. W tej chwili kelner podał nam nasz obiad. Zaczęłyśmy jeść. Nic nie mówiłam, licząc, że przyjaciółka odpuści sobie ten temat.- Wracając do tematu...- zaczęła Ola, ale jej przerwałam.
-Po co to drążysz?- warknęłam.
-Bo nie mogę patrzeć na to, jak cierpisz- wyznała lekko wyprowadzona z równowagi.- Jak oboje cierpicie. Nie pamiętasz, co pisałaś w mailach do mnie jak jeszcze byłaś w Hiszpanii?- zapytała. Tak, miałam z nią kontakt po wyjeździe, ale niewiele osób o tym wie.- Że go kochasz. I że to się nie zmieni. Że za nim tęsknisz mimo tego, co zrobił. Zuzka, kogo ty oszukujesz?- westchnęła. Ja też.
-Ola, to nie jest takie łatwe- powiedziałam i władowałam sobie sałatkę do buzi.
-Co nie jest łatwe?
-To- powiedziałam i machnęłam ręką ukazując, o co mi chodzi.- Jestem dla niego tylko przyjaciółką i to się już nie zmieni. Boli mnie to. Każdego wieczoru, kiedy leżę wtulona w niego i wiem, że nigdy nie usłyszę od niego tych dwóch słów. Kiedy siedzę co rano na blacie i robię kawę, a on po prostu nie podejdzie i mnie nie pocałuje. Ola, nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, żeby było inaczej. Żebym była tym jego pieprzonym oczkiem w głowie. Tym cholernym numerem jeden. Jego księżniczką. Jego ideałem- ostatnie słowa powiedziałam szeptem czując łzy gromadzące się pod powiekami.
-Przepraszam- wyszeptała Ola.- Ja...
-Nic nie mów- poprosiłam.- Po prostu dajmy temu spokój- westchnęłam i starłam samotną łzę.
-No... dobrze- odpuściła Ola. Dokończyłyśmy posiłek w ciszy i wyszłyśmy z restauracji wcześniej płacąc za nasz obiad. Rozmawiałyśmy swobodnie nie wracając do wcześniejszego tematu. Kiedy byłyśmy w jednym ze sklepów podeszłam do stoiska z sukienkami. Zaczęłam je przeglądać i trafiłam na śliczną bordową kreację. Wyszukałam mój rozmiar i przywołałam Olę ruchem ręki.
-Zobacz- powiedziałam pokazując sukienkę.
-Jest... śliczna. W tej chwili marsz do przymierzalni- odezwała się.
-Nie musisz mi dwa razy powtarzać- zaśmiałam się. Po chwili miałam już sukienkę na sobie. Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się przyjaciółce.
-Śmiem twierdzić, że sukienka była szyta z myślą o tobie- stwierdziła Ola.
-Całkiem prawdopodobne- odparłam i wróciłam do przymierzalni. Ubrałam wcześniejsze ciuchy i ruszyłam do kasy, aby kupić sukienkę.
-Nie darowałabym ci gdybyś jej nie kupiła- powiedziała Wilczewska.
-Jako twoja świadkowa muszę się prezentować, nie?- zapytałam z uśmiechem.
-No dokładnie!- poparła mnie dziewczyna. Ruszyłyśmy na dalszy podbój sklepów. Potem stwierdziłyśmy, że nie mamy jednak ochoty na kino i poszłyśmy na kawę i ciasto. Spędziłyśmy w kawiarni ponad godzinę śmiejąc się i rozmawiając. Koło osiemnastej pożegnałyśmy się i wróciłam do mieszkania. Chciałam je od kluczyć, ale było otwarte. Dlaczego? Zamykałam je. Jestem przekonana. Niepewnie weszłam do środka i widząc walizkę Bartka w korytarzu momentalnie się uspokoiłam, wiedząc, że to on wrócił. Zdjęłam kurtkę i kiedy odwieszałam ją do szafy poczułam silne ramiona, które oplotły mnie w pasie.
-Cześć księżniczko- usłyszałam cichy szept przy uchu.
-Hej- odpowiedziałam uśmiechnięta.
-Tęskniłaś?- zapytał i odwrócił mnie przodem do siebie Bartek.
-Ani trochę- odpowiedziałam poważnie patrząc mu prosto w oczy.
-Nawet nie ociupinkę?
-Nie.
-Ani troszeczkę?- zapytał pokazując niewielką odległość między palcami.
-Okropnie tęskniłam, wariacie- uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego. Bartek mocno mnie przytulił.
-Ja też- szepnął. Przez głowę przemknęła mi myśl o rozmowie mojej i Oli, ale szybko ją odgoniłam. Nie mogę zacząć ryczeć!
-Jakie plany na wieczór?- zapytałam.
-Mam zamiar spędzić go z piękną i uroczą kobietą- uśmiechnął się chłopak.
-O, to ja wam nie będę przeszkadzać i sobie pójdę.
-Z tobą głuptasie- zaczął się śmiać i znowu mnie przytulił.
-Chyba że tak- powiedziałam.

*perspektywa Bartka*

Wygraliśmy mecz 3:1. Wracamy do hotelu, jemy obiad i rozchodzimy się do pokoi, aby się spakować. Wchodzę do pokoju, który dzielę z Pitem i siadam na łóżku.
-Kiedy z nią pogadasz?- zapytał przyjaciel.
-Dzisiaj, jak wrócę- odpowiedziałem.
-A kiedy jej powiesz, że ją kochasz?- zadał kolejne pytanie.
-Pewnie nigdy. Nie mam tyle odwagi.
-Jesteś facetem! Zbierz się w sobie i jej w końcu powiedz!- zdenerwował się Piotrek. Spojrzałem na niego i zobaczyłem niesamowite oburzenie na jego zazwyczaj spokojnej twarzy. Usiadł na swoim łóżku naprzeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Czego ode mnie oczekujesz?- zapytałem.
-Od ciebie?! Że się wreszcie ogarniesz! Masz w domu taki skarb. Pod nosem. Kochasz ją. Musisz zawalczyć.
-Boję się, rozumiesz?- powiedziałem załamanym głosem. Opuściłem głowę, nie chcąc aby przyjaciel zobaczył wyraz mojej twarzy.
-Czego się boisz do jasnej cholery!?- zapytał kompletnie wyprowadzony z równowagi Nowakowski.
-Nie chcę jej po raz kolejny stracić. Wolę się z nią przyjaźnić i mieć ją blisko. Niż powiedzieć dwa słowa za dużo i stracić ją na zawsze- wyszeptałem. Odpowiedziała mi cisza. Lekko uniosłem głowę i spojrzałem na przyjaciela. Siedział na swoim łóżku i patrzył na mnie zaskoczony. Przez kilka sekund miałem wrażenie, że przestał oddychać.
-Ale ty ją przecież kochasz- wydusił wreszcie.
-Kocham. I gdybym miał pewność, że nie stracę jej po tym, jak jej to powiem, to nie zastanawiałbym się ani chwili. Ale nikt mi nie da takiej gwarancji- zakończyłem, wstałem i zacząłem pakować rzeczy do torby. Zamknąłem ją, zarzuciłem na ramię i opuściłem pokój.

*perspektywa Zuzy*

Razem z Bartkiem spędziliśmy spokojny wieczór gapiąc się w telewizor i jedząc chipsy.
Kiedy położyliśmy się spać, tradycyjnie wtuliłam się w Kurka i z delikatnym uśmiechem na ustach zamknęłam oczy.
-Cześć- słyszę po wejściu do szkoły. Miałam mieć dzisiaj na 9, ale pani dyrektor ma do mnie jakąś szalenie ważną sprawę i musiałam pojawić się w szkole.
-Hej- odpowiadam nie odwracając się.
-Co u ciebie?- pyta mój rozmówca idąc za mną. Gwałtownie się zatrzymuję i odwracam. Nie był to najlepszy pomysł. Chłopak wpadł na mnie. Złapałam się jago koszulki, aby nie wylądować na ziemi. Poczułam silną rękę, która oplotła mnie w talii. Stanęłam do pionu, podniosłam głowę i zobaczyłam...
-Cholera jasna, Kurek, czy ja zawsze muszę wpadać na ciebie?- zapytałam.
-Przeznaczenie- zaśmiał się chłopak.
-Albo po prostu mnie prześladujesz- stwierdziłam.
-O nie! Odkryłaś mnie! Teraz jestem skończony- powiedział wkładając w to swoje wszystkie umiejętności aktorskie i z ciężkim łoskotem opadł na ławkę. Słysząc to zaczęłam się śmiać. Usiadłam obok niego i płakałam ze śmiechu. Kiedy się już trochę uspokoiłam, otarłam łzy i podniosłam wzrok na Bartka.
-Nie jesteś taki zły- stwierdziłam i poszłam do gabinetu pani dyrektor.

Obudziłam się z szerokim uśmiechem. Sytuacja, która mi się przyśniła była pierwszą, podczas której nie zareagowałam na Bartka alergicznie. Zaczynałam go lubić.

*******************
Trochę mnie nie było, ale jestem! Wróciłam. I teraz postaram się być bardziej regularna. Po zakończeniu Walki z losem mam więcej czasu. Ale, tak jak obiecałam, tam też się coś jeszcze pojawi.
Buziaki, Dream <3 :*

5 komentarzy:

  1. No taka zakazana miłość, lubię to😏💗 Przepraszam, ale nie mam czasu na komentarz bo co chwilę jest "Madzia zrób to, Madzia zrób tamto"
    Rozdział świetny
    Czekam na kolejne
    Pozdrawiam i weny życzę
    Buziak💗

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejne i mam nadzieję, że w końcu wyznają sobie swoje uczucia chociaż na dramat też bym się nie pogniewała, takie przystojny młody facet, który zostałby klientem Zuzy....
    Pozdrawiam i czekam na next
    GabFisch

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ! Jak zawsze zresztą :) Już nie mogę się doczekać następnego ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział. ♥
    Czekam na następny.
    Buziaki. 😘

    OdpowiedzUsuń