sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział 1

Nagle słyszę donośny krzyk mojego przyjaciela:
-Kurwa! Przecież miała poczekać!
- zdezorientowana nie mam pojęcia o co chodzi. Przecież tu jestem. Po kilku sekundach dociera do mnie powód jego zachowania i wyłapuję swoją gafę. Miałam poczekać 'tu', czyli na korytarzu. Strzelam sobie wewnętrznego faceplam'a i czekam na rozwój wydarzeń. Bartek, bo tak ma na imię mój przyjaciel, wychodzi po upływie jakiejś minuty z hali. Jest wściekły, widzę to. Nagle podnosi głowę i zauważa mnie. Jego postawa momentalnie się zmienia, a na kamienną twarz wkrada się szeroki uśmiech.
-Jestem- mówię i się uśmiecham.
-Widzę- odpowiada i nagle, bez niczego mnie przytula. Kiedyś takie gesty były dla nas całkowicie naturalne. Odwzajemniam uścisk i zaciągam się zapachem jego perfum. Nie zmienił ich. Ten zapach poznam wszędzie, w końcu sama go wybrałam. Uśmiecham się delikatnie i odsuwam od chłopaka.
-To gdzie chcesz pogadać?- pytam.
-Może u mnie. Mam bałagan, jak zwykle, ale będzie tam cicho- proponuje chłopak.
-No dobrze. Jesteś pieszo czy samochodem?
-Pieszo.
-To wsiadaj, pokierujesz mnie- mówię i wsiadam do auta. Bartek robi to samo. Od razu zapina pasy, doskonale wiedząc, jak jeżdżę. Drogę odbywamy w milczeniu. Wyjątkiem są tylko kolejne wskazówki chłopaka, co do dotarcia do jego miejsca zamieszkania.
-To tutaj- mówi kiedy podjeżdżamy pod jeden z bloków na obrzeżach miasta.- Zapraszam- dodaje i wysiada z samochodu. Robię to samo, zgarniając wcześniej torebkę. Wchodzimy do bloku i wjeżdżamy na odpowiednie piętro. Bartek otwiera drzwi i wchodzimy do mieszkania.
-Ładnie się tu urządziłeś- mówię, kiedy jesteśmy już w środku.
-Dziękuję. Chcesz coś do picia? Mam sok pomarańczowy.
-Doskonale wiesz, że tak- mówię i wchodzę do pomieszczenia, które, jak podpowiadała mi intuicja, było salonem. Nie pomyliłam się i już po chwili siedziałam na wygodnej, skórzanej, czarnej kanapie.
-Proszę- mówi Bartek i stawia przede mną szklankę soku pomarańczowego.
-Dzięki- odpowiadam i biorę łyk napoju.
-Zuzka... Przepraszam. Powinienem cię wtedy posłuchać. Wiem, że byłem idiotą. A potem, jak już chciałem się z tobą spotkać i przeprosić, wyjaśnić, to ty zniknęłaś. Tak nagle. Twoja rodzina nie chciała mi nic powiedzieć. Dochowali tajemnicy. Liczyłem, że w końcu się czegoś od nich dowiem, ale się przeliczyłem. Próbowałem się do ciebie dodzwonić, pisałem wiadomości, ale nie odpowiadałaś. Martwiłem się....
-Wiem. Wiesz co boli najbardziej? Że zaufałeś komuś, kogo znałeś raptem miesiąc, a nie mi. Osobie, którą znasz tyle czasu- mówię i cały czas patrzę w jego cholernie niebieskie oczy.
-Rozumiem twój żal. Rozumiem też, że nie chcesz mnie znać- powiedział i oparł się o oparcie kanapy, zamykając oczy. Przysunęłam się i oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Jeśli by tak było, to bym nie przyjechała- wyszeptałam łamiącym się głosem. Poczułam słone krople spływające po mojej twarzy, które po kilku sekundach wylądowały na koszulce chłopaka.
-Ale Miśka, nie płacz- mówi i otula mnie swoimi ramionami. To jest już za dużo. Wybucham gromkim płaczem.
-Potraktowałeś mnie wtedy jak zdzirę. Kilka słów od jakiegoś kolesia, który mówi, że rzekomo mnie przeleciał, a ty już mu wierzysz. Wyzywasz mnie od szmat i dziwek. Wiesz jak ja się czułam?! Liczyłam na ciebie. Zawsze, gdy tylko ktoś mnie obraził, stawałeś w mojej obronie. A wtedy?- mówię. Wszystkie słowa są prosto z mojego serca, które zostało okropnie mocno zranione.
-Przepraszam- szepcze chłopak załamanym głosem, po którym poznaję, że on również płacze. Mimo to cały czas mocno mnie przytula.- Zuzia...- zaczyna szeptem Bartek.
-Tak?- pytam i podnoszę głowę, by spojrzeć w jego oczy, teraz przepełnione smutkiem.
-Czy ty mi kiedyś wybaczysz?- pyta patrząc mi w oczy.
-Już dawno to zrobiłam głupku. Ale nie miałam odwagi, żeby przyjechać- odpowiadam, a chłopak kciukiem ociera łzę spływającą po moim policzku.
-Ciii... Już nic nie mów. Najważniejsze, że znów mam cię przy sobie- mówi i jeszcze mocniej mnie przytula.
-Już nigdy więcej nie zniknę- odzywam się po chwili, kiedy już przestaję płakać.
-Już nigdy ci na to nie pozwolę- odpowiada chłopak. Siedzimy tak dłuższą chwilę i milczymy. Nagle Bartek zapytał- Jemy coś?
-Zapiekanka ziemniaczana?
-Zapraszam do kuchni- powiedział z uśmiechem. Poszliśmy do wspomnianego pomieszczenia i zajęliśmy się przygotowaniem posiłku. Kiedy danie stało już w piekarniku zapytałam:
-Bartek, gdzie masz łazienkę?
-Chodź, pokażę ci- powiedział i wstał. Zrobiłam to samo i weszłam do pomieszczenia, które mi wskazał. Kiedy zobaczyłam w lustrze swoje odbicie, okropnie się przeraziłam. Miałam całkowicie rozmazany makijaż. Udało mi się go zmyć. Wyszłam z łazienki i wróciłam do kuchni.
-Od razu lepiej wyglądasz- zaśmiał się Bartek, kiedy mnie zobaczył. Prychnęłam i uderzyłam go w ramię.
-Tobie już nic nie pomoże- odgryzłam się. Jego niebieskie oczy się zwężyły, patrzył tak na mnie przez kilka sekund, po czym wstał i ruszył w moją stronę. Zaczęłam się cofać, aż wpadłam na ścianę. Bartek się zaśmiał, podszedł do mnie i zaczął łaskotać. Pisnęłam i zaczęłam się śmiać.
-Bartuś przestań! Przepraszam!- krzyknęłam. Kiedy usłyszał to ostatnie słowo, przestał mnie łaskotać. - Bartek- zaczęłam.
-Tak?
-Zapiekanka- wyszeptałam mu do ucha. Ten trzepnął się w głowę i podbiegł do piekarnika. Kolejny raz się zaśmiałam, kiedy już uporaliśmy się i przełożyliśmy nasze danie na talerze, ruszyliśmy po raz kolejny na kanapę w salonie. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam jeść.
-Pyszna jak zawsze- stwierdził siatkarz, kiedy jego talerz był już pusty.
-Nie mogę się nie zgodzić- powiedziałam i wstałam, aby zanieść talerz do kuchni. Wzięłam również ten należący do Bartka i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia. Zaczęłam zmywać, kiedy nagle pojawił się Kurek.
-A co ty robisz?- zapytał.
-Zmywam?- odpowiedziałam patrząc na niego spod uniesionej prawej brwi.
-Zostaw, ja to zrobię później- stwierdził.
-Jasne, weź nie ściemniaj- powiedziałam i kontynuowałam rozpoczętą czynność.
-Czy ty musisz być taka uparta?- zapytał.
-To po mamusi- zaśmiałam się i zakręciłam wodę.- Zobacz, już skończyłam.
-No widzę, widzę. Chodź- powiedział i złapał mnie za rękę po czym pociągnął do salonu. Po raz kolejny wygodnie rozsiedliśmy się na kanapie, ale tym razem miałam głowę ułożoną na Bartkowych kolanach, a ten opierał swoje nogi na stoliku.
-Chcesz coś- stwierdziłam, po tym, jak kilka minut chłopak patrzył prosto w moje oczy.
-Mam pytanie...- zaczął niepewnie.
-Słucham.
-Co się z tobą działo? Gdzie byłaś? Szukałem cię, ale nic z tego. Twoja rodzina też nie chciała mi nic powiedzieć, a Damian to mi prawie mordę obił. U Szymona też byłem. On zachowywał się nieco spokojniej i kulturalnie kazał mi spierdalać- powiedział Bartek, a ja się zaśmiałam.
-Tak, mój braciszek zawsze był wybuchowy. W ogóle w tym duecie Damiana i Szymona, to zawsze ten drugi jest tym spokojniejszym, rezolutniejszym, tym bardziej rozgarniętym. A co do tego, gdzie byłam, to siostra mojego szwagra dostała propozycję nauki w Madrycie. Nie zastanawiała się ani chwili i ją przyjęła, a kiedy dowiedziała się o całej sprawie, to kazała mi przyjeżdżać na jak długo tylko chcę. I tak osiem miesięcy spędziłam w stolicy Hiszpanii. Udało mi się podszkolić język i skończyć u nich studia. Wróciłam dwa tygodnie temu razem z Gośką, która też skończyła studia. Posiedziałam w rodzinnej miejscowości, powiedziałam im o swoich zamiarach i jestem.
-Nadal nie potrafię sobie tego wybaczyć, jak się wtedy zachowałem. Nawet fakt, że miałem trochę wypite mnie nie usprawiedliwia.
-No nie- stwierdziłam.- Ale błagam, nie wracajmy już do tego. Opowiadaj co u ciebie. Znalazłeś swoją Julię?
-Nie. Widać to jeszcze nie mój czas- odpowiedział, na co oboje się zaśmialiśmy.- A jak tam twój Romeo?
-Nadal się przede mną ukrywa, nigdzie go znaleźć nie mogę- powiedziałam, co wywołało kolejną salwę śmiechu. Rozmawialiśmy tak jeszcze jakieś dwie godziny, opowiadając, co się u nas działo, jak spędziliśmy te osiem miesięcy. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam głowę, żeby Bartek mógł wstać.
-Zaraz przyjdę- powiedział i pocałował moje czoło, po czym ruszył w stronę drzwi.- Pit? Olka? Co wy tu robicie?
-Przyszliśmy cię odwiedzić- usłyszałam radosny głos Nowakowskiego.- Tak szybko zniknąłeś z szatni po treningu. Ale może nas wpuścisz, co? Czy przeszkadzamy?- nawijał środkowy.
-Nic się nie zmieniłeś, Piotruś. Dalej nawijasz jak włoch makaron na uszy- powiedziałam dość głośno, żeby mnie usłyszeli i podeszłam kilkanaście kroków bliżej, aby mogli mnie zobaczyć.
-Zuzia? To naprawdę ty? No nie wierzę! Zuzia!- pisnął uradowany Nowakowski i rzucił się na mnie z uściskami. Mocno objęłam szyję środkowego czując łzy gromadzące się w kącikach oczu. Jego też okropnie mi brakowało.
-Tak, to ja Piotruś. We własnej osobie- odpowiedziałam. Kiedy Nowakowski wypuścił mnie ze swoich objęć, zostałam zamknięta w kleszczach Olki, jeszcze Wilczewskiej.
-Jak ja cię kochana długo nie widziałam. Gdzieś ty była?- zapytała.
-W Hiszpanii- odpowiedziałam z uśmiechem. Dziewczyna zaśmiała się tylko i powiedziała:
-Drinki, plaża i romanse.
-Nie. Książki, nauka i skończone studia- odpowiedziałam, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
-Już pani magister?- zapytał Pit.
-Tak. Magister architektury- powiedziałam.
-Brzmi dumnie- stwierdził z zachwytem Piter.
-A może pójdziemy usiąść- zaproponowałam.
-Świetny pomysł- powiedziała Ola i chwyciła mnie pod ramię usiadłyśmy na kanapie, gdzie obok mnie usadowił się Kurek, a obok Oli Nowakowski. Rozmawialiśmy bardzo długo, co chwila wybuchając śmiechem.
-Ślicznie razem wyglądacie- powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Zawsze uwielbiałam tą parę. Są idealni.
-Przestań, bo się zarumienię- machnął ręką Piotrek.
-A u mnie nie widać, bo puder nałożyłam- Olka i przejechała dłonią po policzku i się zaśmiała. Odpowiedzieliśmy jej tym samym.
-My się będziemy już zbierać, co? Za pół godziny trening, więc zdążę cię Oluś do domu odstawić i uciekam.
-Nie ma mowy! Ja nigdzie nie jadę!- zbuntowała się Wilczewska.- Zuza masz samochód?- zapytała, na co kiwnęłam głową.- Świetnie. Jadę z Zuzią na zakupy. Przecież nie widziałyśmy się osiem miesięcy.
-O tak, świetny pomysł. Wreszcie pogadamy- powiedziałam i wstałam. Ola zrobiła to samo. Poszłyśmy do korytarza, gdzie ubrałyśmy buty.
-To pa!- powiedziałyśmy jednocześnie i opuściłyśmy mieszkanie szanownego Bartosza Ka. Kiedy już siedziałyśmy w samochodzie, Ola powiedziała:
-Nawet nie wiesz, jakie cyrki się tu działy po twoim zniknięciu....

************
Przedstawiam pierwszy rozdział.
Nie mam nic do dodania....
Pozdrawiam, Dream <3 :*

14 komentarzy:

  1. Oj dzieje się dzieje. Jestem ciekawa co stało się te 8 miesięcy temu, dlaczego Bartek zwyzywał Zuzię. Jestem też ciekawa co za cyrki tam się odbywały. I wymyśliłam coś. Jestem zbyt ciekawska
    Naprawdę jest to świetne <3
    Czekam na kolejne <3
    Pozdrawiam I weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się spodobał :* <3

      Usuń
  2. Ciekawa jestem, jakie cyrki były. :D
    Superowyyy rozdział.
    Czekam na następny. Kiedy będzie? ;)
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się spodobało <3
      Next w poniedziałek lub wtorek. Nie wiem jeszcze nie doszłam do porozumienia sama ze sobą :D
      Buźka :* <3

      Usuń
  3. Zostaje z Tobą i u Kamy i u Zuzi do końca świata i jeden dzień dłużej

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog o Kamie jest świetny, coś czuję, że ten też taki będzie :) Dlatego zostaje ;) Już nie mogę się doczekać następnego xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Nooo się dzieje! Nudy nie będzie! 😉
    Ja wezmę wszystko co piszesz, bo wszystko mi się podoba i już 😃
    Ciekawe... co takiego dokładnie się wydarzyło... i dlaczego ich kontakt się urwał... Tylko coś jeszcze mi nie gra. A mianowicie określenie "przyjaciele" 😆 ona pamięta jego zapach, lubi jego oczy... ogólnie jego. Ale bardziej... 😉
    Czekam na następny 😙

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, jak nie dodam takiego "mojego typowego" komentarza, gdzie wszędzie dogłębnie wszystko analizuję, ale mam blokadę nie mogę tak teraz.
    Rozdział mi się podoba! Styl pisania i wgl!
    Kc! Pozdrawiam!
    Black!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie obrażę. Wiem, że jesteś i to jest najważniejsze <3
      Buźka :* <3

      Usuń
  7. Świetnie się zaczyna. Zostaję! 😘❤

    OdpowiedzUsuń