Nagle pojawiła się jedna z sekretarek.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł jakiś pan i domaga się spotkania z panami.
-A przedstawił się?- zapytał Szymon rzeczowym tonem.
-Tak, powiedział, że nazywa się... Rafał Antkowiak- wymieniłam z chłopakami zaskoczone spojrzenia.
-Proszę przyprowadzić go do mojego gabinetu- polecił Damian. Razem z nim i Szymonem ruszyliśmy do wspomnianego pomieszczenia. Usiadłam w fotelu Damiana i posłałam mu triumfalny uśmiech.
-Ja nie wiem, jak my z nią tyle lat pod jednym dachem wytrzymaliśmy- westchnął Szymon.
-Ale teraz to nie my się z nią męczymy- stwierdził Damian. Serio jestem aż taka okropna i wszyscy się ze mną męczą? Nie. Znaczy chyba nie. Spytam Bartka. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam.
-Cześć Da- powiedział Rafał wchodząc, ale zauważył mnie i z szokiem wymalowanym na twarzy zapytał- Zuza?
-We własnej osobie- uśmiechnęłam się.
-O matko. Jak ja cię wariatko długo nie widziałem- stwierdził, po czym podszedł do mnie i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, a po chwili Rafał przywitał się również z moimi braćmi. Siedzieliśmy w gabinecie Damiana i rozmawialiśmy, kiedy odezwał się mój telefon. Spojrzałam na ekran, na którym widniało zdjęcie Bartka.
-Cześć- odebrałam z uśmiechem.
-No ładnie, ładnie! Wyjechałaś na drugi koniec Polski i się już nie odzywasz!- zaczął narzekać.
-Daj spokój, chyba aż tak się nie stęskniłeś- stwierdziłam i wyciągnęłam rękę w stronę Szymona. Ten od razu zrozumiał przekaz i położył klucze od swojego gabinetu na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia.
-Chciałabyś! Wcale nie tęsknię. Mam całe łóżeczko dla siebie. I nikt mi nie zajmuje łazienki- zaczął wymieniać.
-Ale nie masz też kogo przytulać i ogrzewać. No i poganiać oczywiście- stwierdziłam i usiadłam w fotelu przy biurku Szymona.
-Szczegół- mruknął siatkarz.- A tak całkiem serio, to jak tam projekt?
-Spodobał się!- pisnęłam szczęśliwa.
-Gratuluję- ucieszył się Bartek.
-Dzięki. A co u ciebie?
-Nudy okropne. Nie mam do kogo gęby otworzyć. Kiedy wracasz?- zapytał.
-Jeszcze nie wiem. Niby mogłabym się już spakować i wracać. Ale chcę się spotkać jeszcze z Alą i Martą. I z Olą od przyjazdu się nie widziałam. Z Adą, Tosią i Wojtkiem tylko raz.
-No to kiedy mogę się ciebie spodziewać?
-Za dwa, trzy dni. Nie wiem jeszcze. Dzisiaj na dwieście procent nie będę już jechać, jutro może. Dokładnie dam ci jeszcze znać, cobyś nie był zaskoczony moją wizytą- powiedziałam z uśmiechem. I dam sobie rękę uciąć, że Kurek też się uśmiechnął.
-No dobra, powinienem wytrzymać. Trzymaj się Zuzia.
-Pa- powiedziałam, a chłopak zakończył połączenie. Głęboko westchnęłam i wstałam z zajmowanego przeze mnie miejsca. Zamknęłam gabinet Szymona i wróciłam do chłopaków, oddałam bratu klucze i zaczęłam się z nimi żegnać.
-Kiedy wracasz do Rzeszowa?- zapytał Damian.
-Jutro albo pojutrze. Jeszcze nie wiem.
-To może dasz się zaprosić na kawę, co?- zapytał Rafał z typowym dla niego uśmieszkiem. Zawsze mu się podobałam i bezskutecznie starał się mnie zdobyć.
-Nie, mam już inne plany- odpowiedziałam.
-A jakie, jeśli mogę spytać?
-Jadę do Ady. Chcę spędzić z nią trochę czasu, bo dawno się nie widziałyśmy. Coś jeszcze?
-Nie, nie- mruknął.
-To w takim razie do zobaczenia panowie- uśmiechnęłam się i wyszłam z budynku zabierając wcześniej wszystkie swoje rzeczy. Stojąc na światłach wybrałam numer Ady i włączyłam głośnomówiący.
-Cześć Zuz- odebrała.
-Hej. Co tam u ciebie?
-Wszystko po staremu.
-A robisz coś konkretnego, czy można cię odwiedzić?- zapytałam.
-Jeśli chcesz, to zapraszam- odpowiedziała.
-W takim razie wstawiaj wodę na kawę- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Kilka minut później parkowałam już pod domem siostry.
-Hej- przywitała mnie i mocno przytuliła.
-Cześć- odpowiedziałam.
-Tosia, chodź się przywitać!- zawołała swoją córkę. Ta pojawiła się już po chwili, ale nie sama. Na rękach przyniósł ją Wojtek.
-O, cześć Zuzka- przywitał się zemną szwagier.
-No hej- uśmiechnęłam się. Wyglądali uroczo.
-Ciocia!- ucieszyła się Tosia i wystawiła rączki w moją stronę. Przejęłam ją od Wojtka i mocno przytuliłam.
-Cześć Słoneczko, co u ciebie?- zapytałam.
-Bawię się z tatą- odpowiedziała i tym razem wystawiła ręce w stronę Wojtka, który szeroko się uśmiechnął i wziął małą na ręce.
-Chodź księżniczko, idziemy się bawić- powiedział i poszedł z małą na górę. Ja razem z Adą usiadłam w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać. Bardzo rzadko zdarzały nam się kłótnie. Całą czwórką rodzeństwa jesteśmy też do siebie bardzo podobni. Z wyglądu tylko częściowo, najbardziej z charakteru. Zawsze najspokojniejsza była Ada, najchłodniej myślał Szymon, Damian był zawsze lekkoduchem, wesołym chłopakiem, ale w ostatnim czasie bardzo dojrzał. A ja? Ja jestem najmłodszą mieszanką wszystkiego. Rozmawiałyśmy dłuższą chwilę, gdy Ada spytała:
-A co ty teraz zamierzasz?
-W przyszłym tygodniu chłopaki podeślą mi dwóch robotników, którzy wyremontują mi pomieszczenie pod biuro. Zacznę rozkręcać interes i jakoś pójdzie- odpowiedziałam.
-A gdzie będziesz mieszkać?
-To znaczy. Obecnie mieszkam u Bartka. I on mi zaproponował, żebym zamieszkała z nim na stałe- powiedziałam.
-I?
-I jeszcze nie zdecydowałam. Nie chcę mu siedzieć na głowie. Oboje jesteśmy dorośli i może nie teraz, ale za jakiś czas oboje zaczniemy układać sobie życie- stwierdziłam.
-A może powiesz mu prawdę? Przecież widzę, że się męczysz.
-Daj spokój- westchnęłam. Ada wstała, usiadła obok mnie i spojrzała mi prosto w oczy.
-Krzywdzisz nie tylko siebie, ale też jego. Bo go okłamujesz. Tak ciężko jest wyznać prawdę? Powiedzieć, co się czuje? Wiesz, że w pewnym momencie możesz nie wytrzymać i zwyczajnie uciec? I wtedy go skrzywdzisz. Chociaż nie wiem jak bardzo byś chciała, to w końcu naprawdę nie wytrzymasz. Nie chcę, żebyś znowu cierpiała- zakończyła szeptem. Otarłam samotną łzę, która spłynęła po moim policzku.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Bo jesteś moją siostrą i się o ciebie martwię. Zrobisz co będziesz chciała, ale chociaż przemyśl to, co ci powiedziałam- poprosiła.
-Dobrze- uśmiechnęłam się. Posiedziałam u siostry jeszcze jakąś godzinę, w międzyczasie dołączając do zabawy z Wojtkiem i Tosią, a Ada w tym czasie skończyła gotować obiad.
-Jak ci się układa tam w Rzeszowie?- zapytał szwagier.
-Powiem ci, że całkiem nieźle- uśmiechnęłam się podając Tosi odpowiedni puzzel.
-No to najważniejsze. Dogadaliście się?- no tak, w końcu to jego siostra mi pomogła.
-Tak. Wszystko jest na swoim miejscu- szepnęłam.
-Nie wiem przed kim udajesz. To widać.
-Wojtek, proszę cię. Chociaż ty daj spokój.
-Już nic nie mówię- stwierdził i podniósł ręce w geście poddania. Zaczęłam się śmiać z jego miny.
-A co tu tak wesoło?- zapytała Ada wchodząc do pomieszczenia.
-A tak jakoś- stwierdził Wojtek.
-No dobra. Chodźcie na obiad. Zuzia, zjesz z nami?
-Nie, będę się już zbierać. Wpadnę do was pożegnać się przed wyjazdem- odpowiedziałam.
-A kiedy wracasz do Rzeszowa tak właściwie?- zapytał Wojtek.
-Jutro albo pojutrze. Zadzwonię jeszcze do Olki, bo zemną przyjechała i wszystko dogadamy- powiedziałam i pożegnałam się z nimi. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do rodzinnego domu. Pogadałam chwilę z mamą i poszłam się przebrać na górę. Chwyciłam w rękę telefon i zadzwoniłam do Marty.
-Cześć- odebrała blondynka.
-No hej. Co robisz?- zapytałam, ponieważ miałam pewien pomysł.
-Siedzę z Alą i rozmawiamy. Okropne nudy, a chłopaki mają jeszcze dzisiaj jakieś ważne spotkanie, które może się przedłużyć i to dość ostro, więc zapowiada się nieciekawe popołudnie.
-W takim razie zbierajcie się z Alą i za jakiś kwadrans po was podjadę. Proponuję zakupy- zaproponowałam entuzjastycznie.
-Czekamy- odpowiedziała narzeczona Szymona i zakończyła połączenie. Zgarnęłam więc torebkę, pożegnałam się z mamą i wsiadłam w samochód. Zatrzymałam się pod domem, w którym mieszkają Marta i Szymon i wysiadłam z auta. Z budynku wyszła Marta- wysoka blondynka o niebieskich oczach i Alicja- również wysoka, ale brunetka o zielonych oczach.
-Cześć- pisnęły jednocześnie szczęśliwe.
-Hej- odpowiedziałam. Wyściskałyśmy się i wsiadłyśmy do samochodu.
-To co, kierunek galeria?- zapytała Ala, która zajęła miejsce z tyłu.
-Zgadza się- odpowiedziałam. Miałam ruszać, kiedy odezwał się mój telefon. Zaczęłam szukać komórki w torebce. Nie patrząc na ekran, szybko ją odebrałam.
-Halo?
-Cześć, co robisz?- zapytała Ola.
-Właśnie zgarnęłam Martę i Alę i jedziemy na zakupy, a co?
-Myślałam, że może skoczymy na jakiś spacerek czy coś. Ale jak jesteś zajęta, to wymyślę coś innego- kiedy siedząca obok mnie Marta to usłyszała, wyrwała mi telefon z ręki.
-Ani mi się waż!- powiedziała do słuchawki.- Masz dziesięć minut, żeby się przygotować, bo właśnie za tyle będziemy na ciebie czekać! Pa!- zakończyła i oddała mi telefon.
-To co? W drogę!- uśmiechnęłam się i ruszyłam pod rodzinny dom Oli. Na miejscu byłyśmy faktycznie dziesięć minut później. Zgarnęłyśmy przyszłą panią Nowakowską i ruszyłyśmy do galerii. Łaziłyśmy między sklepowymi alejkami wybierając sobie ubrania do przymierzenia.
-Zuzka, a tak właściwie, to kiedy my wracamy?- zapytała nagle Ola.
-A źle ci u nas?- odpowiedziała Ala.
-Masz doborowe towarzystwo przecież- dorzuciła Marta.
-Jutro albo pojutrze. Nie wiem jeszcze- odpowiedziałam totalnie ignorując wypowiedzi dziewczyn, ponieważ mogłyby tak gadać przez calutki dzień.
-Nie żebym cię popędzała czy coś, ale ja najpóźniej pojutrze koło piętnastej muszę być w klubie.
-No to jedziemy jutro. Tak koło dziewiątej wyjadę, pojadę pożegnać się z Adą, Wojtkiem i Tośką. Zgarnę ciebie. Wtedy podjedziemy do firmy do chłopaków i lecim na Rzeszów- zaplanowałam.
-A my?- zapytały jednocześnie narzeczone moich braci.
-Sorki dziewczyny, ale to jest całe miasto do przejechania. Nie damy rady, a ja chciałabym tak na osiemnastą być na miejscu, bo teraz się strasznie szybko robi ciemno- powiedziałam.
-Z wami pożegnamy się dzisiaj- dodała Ola.
-No dobra- odpowiedziały. Zakupy skończyłyśmy po jakichś trzech godzinach i byłyśmy okropnie obładowane torbami.
************
Cześć!
Zapraszam na 10.
Tyle.
Buziaki, Dream :* <3
niedziela, 18 września 2016
niedziela, 11 września 2016
Rozdział 9
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?
-Ja przyjechałam do właścicieli tej firmy.
-Przykro mi, ale nie mogę pani wpuścić- powiedziała.
-Proszę. Jestem ich siostrą i na co dzień mieszkam na drugim końcu Polski. Teraz udało mi się na kilka dni wyrwać i chciałam im zrobić niespodziankę- starałam się przekonać kobietę.
-Pani Zuzanna? Nie poznałam pani- odpowiedziała mi.- Przepraszam bardzo.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się.- To mogę wejść?
-Oczywiście. Pamięta pani drogę?
-Tak. Dziękuję bardzo- odpowiedziałam i ruszyłam do windy. Wjechałam nią na ostatnie piętro. Ruszyłam długim korytarzem do ostatnich drzwi po prawej stronie. Zapukałam. Po usłyszeniu głośnego:
-Proszę!- weszłam do środka.
-Cześć braciszku!- powiedziałam szczęśliwa widząc Szymona.
-Zuz! Co ty tu robisz?!- zapytał. Wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-Odwiedzam mojego brata- odpowiedziałam i mocno się do niego przytuliłam.
-Oj, Zuz. Uwielbiam te twoje niespodzianki- zaśmiał się Szymek odwzajemnił mój uścisk. Kiedy się ode mnie odsunął, kliknął jakiś przycisk na telefonie i powiedział- Damian, przyjdź na chwilkę. Ważna sprawa- po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Mogę wiedzieć, dlaczego przerywasz mi pracę nad nowym projektem?!- zapytał Damian wchodząc do gabinetu Szymona, nawet nie pukając.
-Ja go poprosiłam- odpowiedziałam i mocno objęłam ramionami szyję brata.
-Zuz?! Słoneczko ty moje, co ty tu robisz?- zapytał zaskoczony. Usiedliśmy wygodnie na kanapie znajdującej się w pomieszczeniu i szybko wyjaśniłam obu powód mojej wizyty. Ustaliliśmy, że projekt przedstawię jutro o jedenastej. A co do robotników, to w przyszłym tygodniu dostanę dwóch na trzy dni i będę miała gotowe biuro. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy dość długo, gdy nagle coś mi się przypomniało.
-Damian!- zaczęłam.
-Tak?
-Zgodziła się?
-Zgodziła- odpowiedział z szerokim uśmiechem. Mocno go przytuliłam.
-Gratuluję braciszku. Życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia.
-Dziękuję ci bardzo- odpowiedział. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym chłopaki musieli iść na zebranie, więc się z nimi pożegnałam i wyszłam z budynku. Wsiadłam do samochodu, ale nie chciałam wracać do domu. Pojechałam nad morze. Spacerowałam brzegiem Bałtyku wciągając do płuc morskie powietrze. Usiadłam na plaży i zatraciłam się we wspomnieniach.
Kilka lat wcześniej...
-No dziewczyny, ruszcie się!- marudził Damian.
-Właśnie! Chcemy z wami pograć!- dorzucił Szymon. Razem z Olą i Adą rzuciłyśmy im spojrzenia mówiące "no chyba was pojebało" i wróciłyśmy do opalania się.
-To nie!- fuknęli jednocześnie bliźniacy i poszli grać sami.
-Potrafią być męczący- westchnęła Ada.
-Niestety- podsumowałam.
-Ej, laski- zaczęła Ola.
-Co jest?- zapytałam podnosząc się na łokciach i patrząc z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
-Chyba odleciałam- zakończyła swoją wypowiedź rozmarzonym głosem.
-Olka, co ci jest?- spytałam, widząc głupawy uśmieszek na jej twarzy.
-Zobacz, kto dołączył do gry z twoimi braćmi- poleciła mi. Odwróciłam głowę w stronę boiska i zobaczyłam dwóch chłopaków, dość wysokich. Blondyna i bruneta. Byli całkiem nieźle zbudowani, ale mieszkając nad morzem i codziennie odwiedzając plażę, mogę stwierdzić, że widziałam lepsze ciałka.
-No i?- dopytywałam się.
-Nic nie rozumiesz- fuknęła Ola. Westchnęłam głośno i wróciłam do opalania się. Nagle poczułam silne uderzenie na plecach. Zaskoczona krzyknęłam z bólu, a następnie podniosłam głowę szukając winowajcy. Moją uwagę przykuł brunet, który grał z moimi braćmi w siatkę. Już wiedziałam, kto próbował mnie zabić.
-Skoro już się podniosłaś, to może podasz nam piłkę, co siostra?!- krzyknął Damian. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i położyłam się totalnie go ignorując.
-Młoda!- krzyknął tym razem Szymon.
-Wal się!- odpowiedziałam, ponieważ nie miałam ani siły ani ochoty wstawać. Po chwili kątem oka zobaczyłam, że Szymon sam pofatygował się po piłkę. Dwie godziny później już się ubieraliśmy i ruszyliśmy do motocykli, aby wrócić do domu. Ja jechałam sama, Damian z Adą, a Szymon z Olą. Załadowaliśmy nasze rzeczy, po czym usiadłam na siedzonku. Miałam zakładać kask, kiedy pojawił się brunet, od siatkówki.
-Cześć. Słuchaj, chciałem cię przeprosić za to uderzenie. Nie miałem zamiaru tego zrobić- tłumaczył się.
-Jasne. Nie ma problemu.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na spacer?- zaczął ze mną flirtować.
-Nie- odpowiedziałam i założyłam kask, po czym dokładnie go zapięłam.
-Dlaczego?- zapytał.
-Nie jesteś w moim typie.
-A jaki jest twój typ?- drążył temat.
-Inteligentny- stwierdziłam. Usłyszałam tylko śmiech jego przyjaciela, po czym odpaliłam maszynę i ruszyłam do domu.
To wtedy pierwszy raz rozmawiałam z Bartkiem. Wtedy też Olce wpadł w oko Pit. Jak się później okazało z wzajemnością. Posiedziałam do szesnastej na plaży, po czym postanowiłam się zbierać. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu. Usiadłam na tarasie z kubkiem kawy i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech przypominając sobie, ile rzeczy wydarzyło się w tym miejscu. Tutaj uwielbiałam się uczyć, czytać książki, grać z rodzeństwem w różnego rodzaju gry. To tutaj Szymon oświadczył się Marcie. Wszystkie te chwile przeleciały przez moją głowę, a ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Wspomnień nikt mi nie zabierze.
-O czym myślisz?- zapytał dziadek siadając obok mnie.
-Wspominam- odpowiedziałam.
-Masz co- zaśmiał się.
-I niczego nie żałuję- powiedziałam.- W sumie, to jak się tak zastanowię nad moim dotychczasowym życiem, to niczego nie żałuję. Każda drobnostka doprowadziła mnie do tego, kim jestem i gdzie jestem.
-I tak powinno być. Nie powinniśmy żałować naszych decyzji- stwierdził dziadek.
-Dziadku- zaczęłam.
-Słucham cię, kochanie.
-Sprzęt jest jeszcze na chodzie?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Oczywiście.
-Świetnie!- pisnęłam szczęśliwa, pocałowałam dziadka w policzek i wbiegłam do domu. Swoje kroki skierowałam prosto do mojego pokoju. W szafie odkopałam czarne legginsy, czarną bokserkę, czarną skórzaną kurtkę, czarne conwersy oraz czarne rękawice na motocykl. Z półki zdjęłam kask, przebrałam się i wyszłam z domu. Zabrałam mój ukochany motocykl z garażu, usiadłam na nim, włożyłam kask i odpaliłam. Kiedy znów poczułam tą moc, energię, adrenalinę... Aż sama do siebie się uśmiechnęłam, ściągnęłam szybkę od kasku i ruszyłam. Nie oszczędzałam na prędkości. Kochałam szybką jazdę, a na motocyklu, jest to coś pięknego. Pojechałam do Orłowa na klif. Kiedy byłam na miejscu, zeszłam z maszyny i podeszłam kawałek do brzegu. Morze było prawie całkowicie spokojne. Uśmiechnęłam się kolejny raz, mając w głowie milion wspomnień związanych z tym miejscem. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, które obejmowało fragment klifu i Bałtyk. Wysłałam je do Bartka. Odpowiedź otrzymałam praktycznie od razu.
Nadal kocham to miejsce.
Odpisałam krótkie:
Ja też.
-Proszę pani, przepraszam, ale tu nie wolno wjeżdżać motocyklem. Jeśli pojawi się po- zaczął ktoś za moimi plecami, ale ja mruknęłam tylko:
-Mi wolno- i wróciłam do podziwiania widoku.
-Zuza?!- usłyszałam zaskoczony głos osoby, która wcześniej zwróciła mi uwagę. Odwróciłam głowę i
-Hubert?!- zapytałam równie zaskoczona.
-We własnej osobie- uśmiechnął się uroczo i mnie przytulił.
-Ile myśmy się nie widzieli?
-Od zakończenia liceum- przypomniał.
-Faktycznie. Siadaj i opowiadaj, co u ciebie- zachęciłam chłopaka. I tak przez godzinę opowiadaliśmy, co się u nas działo i wspominaliśmy stare czasy.
-Dobra, ja muszę się już zbierać, bo mnie Martynka wyrzuci z domu- powiedział Hubert.
-Długo jesteście razem?- zapytałam, ponieważ Hubert i Martyna to zawsze była dość wybuchowa para.
-Od prawie trzech lat bez rozstania- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-No to gratuluję. I nie trzymam cię dłużej, leć już- odparłam.
-Liczę, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać i pogadać- powiedział i przytulił mnie na pożegnanie.
-Nie raz i nie dwa. Pa.
-Hej- rzucił i już go nie było. Po chwili ja również wsiadłam na motocykl, ubrałam kask i ruszyłam do domu.
Następnego dnia wstałam o ósmej, ubrałam się elegancko, w końcu to mój ważny projekt. Załadowałam laptopa do torby, wcześniej sprawdzając projekt. Wszystko jest tak, jak sobie to zaplanowałam. Pożegnałam się z mamą, która gotowała obiad w kuchni i wsiadłam do samochodu. Na miejsce dotarłam bez przeszkód. Weszłam do firmy i swoje kroki skierowałam prosto do gabinetu Szymona. Zapukałam, po czym usłyszałam głośne:
-Proszę!- weszłam do środka i przywitałam się z braćmi, ponieważ obaj tam siedzieli. Zeszliśmy do sali konferencyjnej, aby wszystko przygotować. Godzinę później właściciele hotelu zadowoleni opuszczali firmę. Cały projekt bardzo im się spodobał i nie chcieli nanosić żadnych zmian. Tak bardzo się cieszyłam. Nagle pojawiła się jedna z sekretarek.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł jakiś pan i domaga się spotkania z panami.
-A przedstawił się?- zapytał Szymon rzeczowym tonem.
-Tak, powiedział, że nazywa się...
********************
Przedstawiam 9 rozdział i nie rozpisuję się nad niczym.
Buziaki, Dream <3
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?
-Ja przyjechałam do właścicieli tej firmy.
-Przykro mi, ale nie mogę pani wpuścić- powiedziała.
-Proszę. Jestem ich siostrą i na co dzień mieszkam na drugim końcu Polski. Teraz udało mi się na kilka dni wyrwać i chciałam im zrobić niespodziankę- starałam się przekonać kobietę.
-Pani Zuzanna? Nie poznałam pani- odpowiedziała mi.- Przepraszam bardzo.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się.- To mogę wejść?
-Oczywiście. Pamięta pani drogę?
-Tak. Dziękuję bardzo- odpowiedziałam i ruszyłam do windy. Wjechałam nią na ostatnie piętro. Ruszyłam długim korytarzem do ostatnich drzwi po prawej stronie. Zapukałam. Po usłyszeniu głośnego:
-Proszę!- weszłam do środka.
-Cześć braciszku!- powiedziałam szczęśliwa widząc Szymona.
-Zuz! Co ty tu robisz?!- zapytał. Wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-Odwiedzam mojego brata- odpowiedziałam i mocno się do niego przytuliłam.
-Oj, Zuz. Uwielbiam te twoje niespodzianki- zaśmiał się Szymek odwzajemnił mój uścisk. Kiedy się ode mnie odsunął, kliknął jakiś przycisk na telefonie i powiedział- Damian, przyjdź na chwilkę. Ważna sprawa- po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Mogę wiedzieć, dlaczego przerywasz mi pracę nad nowym projektem?!- zapytał Damian wchodząc do gabinetu Szymona, nawet nie pukając.
-Ja go poprosiłam- odpowiedziałam i mocno objęłam ramionami szyję brata.
-Zuz?! Słoneczko ty moje, co ty tu robisz?- zapytał zaskoczony. Usiedliśmy wygodnie na kanapie znajdującej się w pomieszczeniu i szybko wyjaśniłam obu powód mojej wizyty. Ustaliliśmy, że projekt przedstawię jutro o jedenastej. A co do robotników, to w przyszłym tygodniu dostanę dwóch na trzy dni i będę miała gotowe biuro. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy dość długo, gdy nagle coś mi się przypomniało.
-Damian!- zaczęłam.
-Tak?
-Zgodziła się?
-Zgodziła- odpowiedział z szerokim uśmiechem. Mocno go przytuliłam.
-Gratuluję braciszku. Życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia.
-Dziękuję ci bardzo- odpowiedział. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym chłopaki musieli iść na zebranie, więc się z nimi pożegnałam i wyszłam z budynku. Wsiadłam do samochodu, ale nie chciałam wracać do domu. Pojechałam nad morze. Spacerowałam brzegiem Bałtyku wciągając do płuc morskie powietrze. Usiadłam na plaży i zatraciłam się we wspomnieniach.
Kilka lat wcześniej...
-No dziewczyny, ruszcie się!- marudził Damian.
-Właśnie! Chcemy z wami pograć!- dorzucił Szymon. Razem z Olą i Adą rzuciłyśmy im spojrzenia mówiące "no chyba was pojebało" i wróciłyśmy do opalania się.
-To nie!- fuknęli jednocześnie bliźniacy i poszli grać sami.
-Potrafią być męczący- westchnęła Ada.
-Niestety- podsumowałam.
-Ej, laski- zaczęła Ola.
-Co jest?- zapytałam podnosząc się na łokciach i patrząc z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
-Chyba odleciałam- zakończyła swoją wypowiedź rozmarzonym głosem.
-Olka, co ci jest?- spytałam, widząc głupawy uśmieszek na jej twarzy.
-Zobacz, kto dołączył do gry z twoimi braćmi- poleciła mi. Odwróciłam głowę w stronę boiska i zobaczyłam dwóch chłopaków, dość wysokich. Blondyna i bruneta. Byli całkiem nieźle zbudowani, ale mieszkając nad morzem i codziennie odwiedzając plażę, mogę stwierdzić, że widziałam lepsze ciałka.
-No i?- dopytywałam się.
-Nic nie rozumiesz- fuknęła Ola. Westchnęłam głośno i wróciłam do opalania się. Nagle poczułam silne uderzenie na plecach. Zaskoczona krzyknęłam z bólu, a następnie podniosłam głowę szukając winowajcy. Moją uwagę przykuł brunet, który grał z moimi braćmi w siatkę. Już wiedziałam, kto próbował mnie zabić.
-Skoro już się podniosłaś, to może podasz nam piłkę, co siostra?!- krzyknął Damian. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i położyłam się totalnie go ignorując.
-Młoda!- krzyknął tym razem Szymon.
-Wal się!- odpowiedziałam, ponieważ nie miałam ani siły ani ochoty wstawać. Po chwili kątem oka zobaczyłam, że Szymon sam pofatygował się po piłkę. Dwie godziny później już się ubieraliśmy i ruszyliśmy do motocykli, aby wrócić do domu. Ja jechałam sama, Damian z Adą, a Szymon z Olą. Załadowaliśmy nasze rzeczy, po czym usiadłam na siedzonku. Miałam zakładać kask, kiedy pojawił się brunet, od siatkówki.
-Cześć. Słuchaj, chciałem cię przeprosić za to uderzenie. Nie miałem zamiaru tego zrobić- tłumaczył się.
-Jasne. Nie ma problemu.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na spacer?- zaczął ze mną flirtować.
-Nie- odpowiedziałam i założyłam kask, po czym dokładnie go zapięłam.
-Dlaczego?- zapytał.
-Nie jesteś w moim typie.
-A jaki jest twój typ?- drążył temat.
-Inteligentny- stwierdziłam. Usłyszałam tylko śmiech jego przyjaciela, po czym odpaliłam maszynę i ruszyłam do domu.
To wtedy pierwszy raz rozmawiałam z Bartkiem. Wtedy też Olce wpadł w oko Pit. Jak się później okazało z wzajemnością. Posiedziałam do szesnastej na plaży, po czym postanowiłam się zbierać. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu. Usiadłam na tarasie z kubkiem kawy i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech przypominając sobie, ile rzeczy wydarzyło się w tym miejscu. Tutaj uwielbiałam się uczyć, czytać książki, grać z rodzeństwem w różnego rodzaju gry. To tutaj Szymon oświadczył się Marcie. Wszystkie te chwile przeleciały przez moją głowę, a ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Wspomnień nikt mi nie zabierze.
-O czym myślisz?- zapytał dziadek siadając obok mnie.
-Wspominam- odpowiedziałam.
-Masz co- zaśmiał się.
-I niczego nie żałuję- powiedziałam.- W sumie, to jak się tak zastanowię nad moim dotychczasowym życiem, to niczego nie żałuję. Każda drobnostka doprowadziła mnie do tego, kim jestem i gdzie jestem.
-I tak powinno być. Nie powinniśmy żałować naszych decyzji- stwierdził dziadek.
-Dziadku- zaczęłam.
-Słucham cię, kochanie.
-Sprzęt jest jeszcze na chodzie?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Oczywiście.
-Świetnie!- pisnęłam szczęśliwa, pocałowałam dziadka w policzek i wbiegłam do domu. Swoje kroki skierowałam prosto do mojego pokoju. W szafie odkopałam czarne legginsy, czarną bokserkę, czarną skórzaną kurtkę, czarne conwersy oraz czarne rękawice na motocykl. Z półki zdjęłam kask, przebrałam się i wyszłam z domu. Zabrałam mój ukochany motocykl z garażu, usiadłam na nim, włożyłam kask i odpaliłam. Kiedy znów poczułam tą moc, energię, adrenalinę... Aż sama do siebie się uśmiechnęłam, ściągnęłam szybkę od kasku i ruszyłam. Nie oszczędzałam na prędkości. Kochałam szybką jazdę, a na motocyklu, jest to coś pięknego. Pojechałam do Orłowa na klif. Kiedy byłam na miejscu, zeszłam z maszyny i podeszłam kawałek do brzegu. Morze było prawie całkowicie spokojne. Uśmiechnęłam się kolejny raz, mając w głowie milion wspomnień związanych z tym miejscem. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, które obejmowało fragment klifu i Bałtyk. Wysłałam je do Bartka. Odpowiedź otrzymałam praktycznie od razu.
Nadal kocham to miejsce.
Odpisałam krótkie:
Ja też.
-Proszę pani, przepraszam, ale tu nie wolno wjeżdżać motocyklem. Jeśli pojawi się po- zaczął ktoś za moimi plecami, ale ja mruknęłam tylko:
-Mi wolno- i wróciłam do podziwiania widoku.
-Zuza?!- usłyszałam zaskoczony głos osoby, która wcześniej zwróciła mi uwagę. Odwróciłam głowę i
-Hubert?!- zapytałam równie zaskoczona.
-We własnej osobie- uśmiechnął się uroczo i mnie przytulił.
-Ile myśmy się nie widzieli?
-Od zakończenia liceum- przypomniał.
-Faktycznie. Siadaj i opowiadaj, co u ciebie- zachęciłam chłopaka. I tak przez godzinę opowiadaliśmy, co się u nas działo i wspominaliśmy stare czasy.
-Dobra, ja muszę się już zbierać, bo mnie Martynka wyrzuci z domu- powiedział Hubert.
-Długo jesteście razem?- zapytałam, ponieważ Hubert i Martyna to zawsze była dość wybuchowa para.
-Od prawie trzech lat bez rozstania- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-No to gratuluję. I nie trzymam cię dłużej, leć już- odparłam.
-Liczę, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać i pogadać- powiedział i przytulił mnie na pożegnanie.
-Nie raz i nie dwa. Pa.
-Hej- rzucił i już go nie było. Po chwili ja również wsiadłam na motocykl, ubrałam kask i ruszyłam do domu.
Następnego dnia wstałam o ósmej, ubrałam się elegancko, w końcu to mój ważny projekt. Załadowałam laptopa do torby, wcześniej sprawdzając projekt. Wszystko jest tak, jak sobie to zaplanowałam. Pożegnałam się z mamą, która gotowała obiad w kuchni i wsiadłam do samochodu. Na miejsce dotarłam bez przeszkód. Weszłam do firmy i swoje kroki skierowałam prosto do gabinetu Szymona. Zapukałam, po czym usłyszałam głośne:
-Proszę!- weszłam do środka i przywitałam się z braćmi, ponieważ obaj tam siedzieli. Zeszliśmy do sali konferencyjnej, aby wszystko przygotować. Godzinę później właściciele hotelu zadowoleni opuszczali firmę. Cały projekt bardzo im się spodobał i nie chcieli nanosić żadnych zmian. Tak bardzo się cieszyłam. Nagle pojawiła się jedna z sekretarek.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł jakiś pan i domaga się spotkania z panami.
-A przedstawił się?- zapytał Szymon rzeczowym tonem.
-Tak, powiedział, że nazywa się...
********************
Przedstawiam 9 rozdział i nie rozpisuję się nad niczym.
Buziaki, Dream <3
niedziela, 4 września 2016
Rozdział 8
Cały tydzień zleciał dość szybko. Oli i Piotrkowi udało się załatwić salę weselną, która znajduje się w hotelu, więc po całej imprezie wszyscy goście zostają tam. Kiedy przyszły zaproszenia, razem z Olą i Monią zajęłyśmy się wypisywaniem.
-Przysięgam, że jeszcze raz będę musiała wpisać nazwę tego hotelu, to się zrzygam- westchnęła Monika.
-Gdybym wiedziała, że te przygotowania zajmują tyle czasu, to nie decydowałabym się na ten ślub- mruknęła Ola.
-Ja po tym wszystkim będę miała już wprawę w organizacji ślubów. Może nawet zmienię branżę- stwierdziłam, na co zaczęłyśmy się śmiać.
-Co masz na myśli mówiąc, że po tym wszystkim?- zapytała przyszła panna młoda.
-Najpierw ślub Ady. Cośmy się wtedy z Pawłem najeździli, to głowa mała- powiedziałam, przypominając sobie przygotowania do ślubu siostry.
-Kim jest Paweł?- spytała tym razem Monia.
-Młodszym bratem mojego szwagra. Jest dwa lata starszy ode mnie- wyjaśniłam, a widząc minę dziewczyn dodałam- I zajęty.
-Szkoda. Myślałam, że kogoś ci znajdziemy- stwierdziła Monika.
-Ale ja nikogo nie szukam.
-A tak właściwie, to czemu? Brzydka nie jesteś. Głupia też nie- powiedziała Monia patrząc na mnie podejrzliwie. Odwróciłam głowę i zaczęłam wypisywać kolejne zaproszenie. Chyba obie zrozumiały, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Po pół godzinie skończyłyśmy, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do mieszkania. Bartka jeszcze nie było, więc pewnie trening jeszcze się nie skończył. Wzięłam telefon i wybrałam numer Damiana.
-Halo?- odebrał mój braciszek.
-Cześć, masz chwilę?
-No nie bardzo. Za dziesięć minut mam zgarnąć Alę na romantyczną kolację, a nadal stoję jak baran w kwiaciarni i nie mam pojęcia jakie kwiaty kupić.
-Zwyczajna romantyczna kolacja?- zapytałam.
-Nie. Mam zamiar się oświadczyć- wyznał.
-Serio?
-Serio, serio- powiedział, a ja miałam przed oczami jego uśmiechniętą mordkę.
-W takim razie białe róże i życzę powodzenia- odpowiedziałam.
-Nie dziękuję. Dzięki siostra, pa.
-Cześć- powiedziałam i się rozłączyłam. Skoro Damian nie może gadać, to zadzwoniłam do Szymona.
-Słucham cię najukochańsza młodsza siostro pod słońcem- odebrał.
-Masz tylko jedną młodszą siostrę- stwierdziłam.
-Dlatego jesteś najukochańszą. A dlaczego dzwonisz?- zapytał.
-Skończyłam projekt. Na kiedy jesteś w stanie umówić spotkanie z właścicielami tego hotelu?
-Za dwa, najpóźniej trzy dni- odpowiedział.
-Świetnie. W takim razie ja się dzisiaj zbieram i jutro do was wyjeżdżam- powiedziałam.
-W takim razie ustalone.
-Przekażesz Damianowi? Bo dzwoniłam do niego, ale on nie bardzo miał czas.
-Nie mam problemu. A tak nawiązując do tematu Damiana, to pomyślałabyś kiedykolwiek, że może się zakochać w jakiejkolwiek dziewczynie?
-Nigdy w życiu. Ale, od kiedy jest z Alą bardzo się zmienił. Nawet trochę uspokoił. W sumie to jest taka abstrakcja, no nie? Damian i spokój- stwierdziłam.
-Tak samo jak Damian i miłość. A tak a propos, to jak tam u ciebie z tymi sprawami?- zapytał.
-Nijak- mruknęłam.
-O nic więcej nie pytam, pogadamy, jak przejdziesz. Trzymaj się Zuz, pa.
-Hej- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Zadzwoniłam jeszcze do mamy z informacją, że wpadnę na kilka dni. Po chwili w mieszkaniu pojawił się Bartek. Zjedliśmy kolację, pogadaliśmy chwilę, powiedziałam mu o swoich planach w związku z odwiedzinami w Gdańsku, obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać.
Rano obudził mnie dzwonek telefonu.
-Halo?- odebrałam zaspana.
-Cześć, przeszkadzam?- zapytała Ola.
-Nie, no co ty. Tylko spałam- mruknęłam do słuchawki.
-To dobrze. Może skoczymy dziś na zakupy?
-Odpada. Jadę dziś do Gdańska.
-Nic nie mówiłaś- stwierdziła.
-Bo zaplanowałam to po powrocie od ciebie. Muszę jechać załatwić sprawę z projektem, robotnikami do remontu biura i odwiedzić rodzinkę- powiedziałam.
-A mogłabym zabrać się z tobą?- zapytała.
-No jasne.
-To kiedy jedziemy?
-A która godzina?
-Za kwadrans ósma- odpowiedziała.
-To za jakieś dwie godziny. Pa.
-Pa- odpowiedziała, a ja się rozłączyłam i padłam z powrotem na łóżko.
-Nie chce ci się, co?- zapytał zaspanym głosem Bartek.
-Ani trochę. Ciebie też obudziła?
-Niestety- mruknął.
-Przepraszam- powiedziałam.
-Nic się przecież nie stało- uśmiechnął się.- A właśnie, miałem cię już wcześniej zapytać, ale zapomniałem. Skoro i tak jesteśmy świadkami Oli i Pita, to może pójdziemy razem na ten ślub?- zapytał.
-Jasne, czemu nie- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.- Dobra, ja wstaję, bo czeka mnie jeszcze osiem godzin za kółkiem.
-Kawy?
-Koniecznie- mruknęłam i poszłam pod prysznic. Udało mi się wyrobić i dwie godziny później siedziałam już w samochodzie i czekałam na Olę. Ta pojawiła się razem z Piotrkiem, który niósł jej małą walizkę.
-Cześć- przywitał się Nowakowski i schował bagaż swojej ukochanej.
-Hej- odpowiedziałam i uściskałam chłopaka.
-Uważajcie na siebie- poprosił.- I pilnuj mi jej- dodał patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
-Jasna sprawa- powiedziałam i wsiadłam na miejsce kierowcy. Ola usiadła obok mnie. Pomachałyśmy Piotrusiowi i ruszyłyśmy do Gdańska.
Koło osiemnastej faktycznie byłyśmy już na miejscu. Odwiozłam Olę do jej rodziców i pojechałam do rodzinnego domu. Zaparkowałam przed znajomym budynkiem i wysiadłam. Przy moich nogach pojawił się sporych rozmiarów, starszy już pies.
-Lucky, diable jeden, jak miło cię widzieć- powiedziałam i starym przyzwyczajeniem podrapałam go za uchem. Jest on cały czarny. Mamy go już od jakichś szesnastu lat. Jak był młody, to strasznie psocił. Potrafił rozkopać cały ogródek w ciągu nocy, a jeśli padało, to dręczył wycieraczkę. Do budy nie wchodził wcale. Bał się.
-Zuzia, kochanie ty moje- usłyszałam głos mamy, która pojawiła się w drzwiach.
-Hej, mamuś- odpowiedziałam uśmiechnięta i mocno ją przytuliłam.
-Cześć Zuzka- powiedział tata.
-Hej- uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam.- Gdzie dziadek?- zapytałam.
-Nic mu nie mówiłam, że przyjedziesz, żeby miał niespodziankę. Jest w sadzie- odpowiedziała. Uśmiechnęłam się tylko do niej i ruszyłam do sadu. Rozglądałam się przez dłuższy czas, kiedy zobaczyłam dziadka, przy jednej z jabłoni, która bardzo późno miała owoce. Zazwyczaj tak, jak teraz. Koniec września.
-Cześć dziadku- powiedziałam.
-Zuzia? Słoneczko ty moje!- ucieszył się i mocno mnie przytulił.- Co ty tu robisz?
-Skończyłam projekt dla chłopaków i musiałam przyjechać go przedstawić- wyjaśniłam. Spędziłam z rodzinką bardzo miły wieczór. Następnego dnia koło jedenastej postanowiłam odwiedzić Adę. Wyszłam więc z domu i spokojnym krokiem ruszyłam do domu siostry. Kiedy byłam prawie na miejscu, chwyciłam telefon i zadzwoniłam do niej.
-Cześć Zuzka- odebrała Ada.
-Hej. Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego. Siedzę w domu i okropnie się nudzę.
-To może mnie wpuść, to pogadamy- powiedziałam i się rozłączyłam. Nie minęło pięć sekund, a już witałam się z siostrą.
-Ale się cieszę, że jesteś!- pisnęła szczęśliwa.
-Ja też- odpowiedziałam.
-No chodź- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.- Tośka, zobacz, kto przyjechał!- krzyknęła Ada.
-Kotku, musisz tak krzyczeć?- zapytał Wojtek, który właśnie ubierał buty w korytarzu.
-Tak, muszę. Zobacz, kto przyjechał- powiedziała moja siostra.
-O, cześć Zuzka- odezwał się mój szwagier, kiedy mnie zobaczył i mnie przytulił.
-Hej- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Chętnie bym pogadał, ale niestety, za godzinę mam rozprawę- powiedział.
-Jasne, nie ma sprawy- rzuciłam.
-Tośka!- krzyknęła Ada, kiedy zobaczyła, co robi jej córka. Mała siedziała na fotelu i trzymała w ręku wielgaśny worek cukierków. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok, a kiedy mała mnie zobaczyła, pisnęła ze szczęścia, jak jej mama chwilę temu i zgramoliła się z fotela, po czym powoli, z uśmiechem na ustach ruszyła w moją stronę.
-Ciocia- powiedziała, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Przytuliłam moją małą księżniczkę, po czym postawiłam ją znów na ziemi.
-Chodź, napijemy się kawy- zaproponowała moja siostra. Siedziałam u Ady prawie cztery godziny. Kiedy zbliżała się pora obiadowa, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu. Zjadłam obiad, przebrałam się i wsiadłam w samochód. Jechałam ulicami Gdańska do dość dobrze znanego mi miejsca. Zaparkowałam przed dużym, świetnie prezentującym się budynkiem i wysiadłam z samochodu. Weszłam do środka. Przy recepcji siedziała młoda, na oko 25 letnia brunetka.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?
***************
To znowu ja! Drugi raz dzisiaj...
Niedługo będziecie mięli mnie dość.
Do następnego, Dream :* <3
-Przysięgam, że jeszcze raz będę musiała wpisać nazwę tego hotelu, to się zrzygam- westchnęła Monika.
-Gdybym wiedziała, że te przygotowania zajmują tyle czasu, to nie decydowałabym się na ten ślub- mruknęła Ola.
-Ja po tym wszystkim będę miała już wprawę w organizacji ślubów. Może nawet zmienię branżę- stwierdziłam, na co zaczęłyśmy się śmiać.
-Co masz na myśli mówiąc, że po tym wszystkim?- zapytała przyszła panna młoda.
-Najpierw ślub Ady. Cośmy się wtedy z Pawłem najeździli, to głowa mała- powiedziałam, przypominając sobie przygotowania do ślubu siostry.
-Kim jest Paweł?- spytała tym razem Monia.
-Młodszym bratem mojego szwagra. Jest dwa lata starszy ode mnie- wyjaśniłam, a widząc minę dziewczyn dodałam- I zajęty.
-Szkoda. Myślałam, że kogoś ci znajdziemy- stwierdziła Monika.
-Ale ja nikogo nie szukam.
-A tak właściwie, to czemu? Brzydka nie jesteś. Głupia też nie- powiedziała Monia patrząc na mnie podejrzliwie. Odwróciłam głowę i zaczęłam wypisywać kolejne zaproszenie. Chyba obie zrozumiały, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Po pół godzinie skończyłyśmy, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do mieszkania. Bartka jeszcze nie było, więc pewnie trening jeszcze się nie skończył. Wzięłam telefon i wybrałam numer Damiana.
-Halo?- odebrał mój braciszek.
-Cześć, masz chwilę?
-No nie bardzo. Za dziesięć minut mam zgarnąć Alę na romantyczną kolację, a nadal stoję jak baran w kwiaciarni i nie mam pojęcia jakie kwiaty kupić.
-Zwyczajna romantyczna kolacja?- zapytałam.
-Nie. Mam zamiar się oświadczyć- wyznał.
-Serio?
-Serio, serio- powiedział, a ja miałam przed oczami jego uśmiechniętą mordkę.
-W takim razie białe róże i życzę powodzenia- odpowiedziałam.
-Nie dziękuję. Dzięki siostra, pa.
-Cześć- powiedziałam i się rozłączyłam. Skoro Damian nie może gadać, to zadzwoniłam do Szymona.
-Słucham cię najukochańsza młodsza siostro pod słońcem- odebrał.
-Masz tylko jedną młodszą siostrę- stwierdziłam.
-Dlatego jesteś najukochańszą. A dlaczego dzwonisz?- zapytał.
-Skończyłam projekt. Na kiedy jesteś w stanie umówić spotkanie z właścicielami tego hotelu?
-Za dwa, najpóźniej trzy dni- odpowiedział.
-Świetnie. W takim razie ja się dzisiaj zbieram i jutro do was wyjeżdżam- powiedziałam.
-W takim razie ustalone.
-Przekażesz Damianowi? Bo dzwoniłam do niego, ale on nie bardzo miał czas.
-Nie mam problemu. A tak nawiązując do tematu Damiana, to pomyślałabyś kiedykolwiek, że może się zakochać w jakiejkolwiek dziewczynie?
-Nigdy w życiu. Ale, od kiedy jest z Alą bardzo się zmienił. Nawet trochę uspokoił. W sumie to jest taka abstrakcja, no nie? Damian i spokój- stwierdziłam.
-Tak samo jak Damian i miłość. A tak a propos, to jak tam u ciebie z tymi sprawami?- zapytał.
-Nijak- mruknęłam.
-O nic więcej nie pytam, pogadamy, jak przejdziesz. Trzymaj się Zuz, pa.
-Hej- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Zadzwoniłam jeszcze do mamy z informacją, że wpadnę na kilka dni. Po chwili w mieszkaniu pojawił się Bartek. Zjedliśmy kolację, pogadaliśmy chwilę, powiedziałam mu o swoich planach w związku z odwiedzinami w Gdańsku, obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać.
Rano obudził mnie dzwonek telefonu.
-Halo?- odebrałam zaspana.
-Cześć, przeszkadzam?- zapytała Ola.
-Nie, no co ty. Tylko spałam- mruknęłam do słuchawki.
-To dobrze. Może skoczymy dziś na zakupy?
-Odpada. Jadę dziś do Gdańska.
-Nic nie mówiłaś- stwierdziła.
-Bo zaplanowałam to po powrocie od ciebie. Muszę jechać załatwić sprawę z projektem, robotnikami do remontu biura i odwiedzić rodzinkę- powiedziałam.
-A mogłabym zabrać się z tobą?- zapytała.
-No jasne.
-To kiedy jedziemy?
-A która godzina?
-Za kwadrans ósma- odpowiedziała.
-To za jakieś dwie godziny. Pa.
-Pa- odpowiedziała, a ja się rozłączyłam i padłam z powrotem na łóżko.
-Nie chce ci się, co?- zapytał zaspanym głosem Bartek.
-Ani trochę. Ciebie też obudziła?
-Niestety- mruknął.
-Przepraszam- powiedziałam.
-Nic się przecież nie stało- uśmiechnął się.- A właśnie, miałem cię już wcześniej zapytać, ale zapomniałem. Skoro i tak jesteśmy świadkami Oli i Pita, to może pójdziemy razem na ten ślub?- zapytał.
-Jasne, czemu nie- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.- Dobra, ja wstaję, bo czeka mnie jeszcze osiem godzin za kółkiem.
-Kawy?
-Koniecznie- mruknęłam i poszłam pod prysznic. Udało mi się wyrobić i dwie godziny później siedziałam już w samochodzie i czekałam na Olę. Ta pojawiła się razem z Piotrkiem, który niósł jej małą walizkę.
-Cześć- przywitał się Nowakowski i schował bagaż swojej ukochanej.
-Hej- odpowiedziałam i uściskałam chłopaka.
-Uważajcie na siebie- poprosił.- I pilnuj mi jej- dodał patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
-Jasna sprawa- powiedziałam i wsiadłam na miejsce kierowcy. Ola usiadła obok mnie. Pomachałyśmy Piotrusiowi i ruszyłyśmy do Gdańska.
Koło osiemnastej faktycznie byłyśmy już na miejscu. Odwiozłam Olę do jej rodziców i pojechałam do rodzinnego domu. Zaparkowałam przed znajomym budynkiem i wysiadłam. Przy moich nogach pojawił się sporych rozmiarów, starszy już pies.
-Lucky, diable jeden, jak miło cię widzieć- powiedziałam i starym przyzwyczajeniem podrapałam go za uchem. Jest on cały czarny. Mamy go już od jakichś szesnastu lat. Jak był młody, to strasznie psocił. Potrafił rozkopać cały ogródek w ciągu nocy, a jeśli padało, to dręczył wycieraczkę. Do budy nie wchodził wcale. Bał się.
-Zuzia, kochanie ty moje- usłyszałam głos mamy, która pojawiła się w drzwiach.
-Hej, mamuś- odpowiedziałam uśmiechnięta i mocno ją przytuliłam.
-Cześć Zuzka- powiedział tata.
-Hej- uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam.- Gdzie dziadek?- zapytałam.
-Nic mu nie mówiłam, że przyjedziesz, żeby miał niespodziankę. Jest w sadzie- odpowiedziała. Uśmiechnęłam się tylko do niej i ruszyłam do sadu. Rozglądałam się przez dłuższy czas, kiedy zobaczyłam dziadka, przy jednej z jabłoni, która bardzo późno miała owoce. Zazwyczaj tak, jak teraz. Koniec września.
-Cześć dziadku- powiedziałam.
-Zuzia? Słoneczko ty moje!- ucieszył się i mocno mnie przytulił.- Co ty tu robisz?
-Skończyłam projekt dla chłopaków i musiałam przyjechać go przedstawić- wyjaśniłam. Spędziłam z rodzinką bardzo miły wieczór. Następnego dnia koło jedenastej postanowiłam odwiedzić Adę. Wyszłam więc z domu i spokojnym krokiem ruszyłam do domu siostry. Kiedy byłam prawie na miejscu, chwyciłam telefon i zadzwoniłam do niej.
-Cześć Zuzka- odebrała Ada.
-Hej. Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego. Siedzę w domu i okropnie się nudzę.
-To może mnie wpuść, to pogadamy- powiedziałam i się rozłączyłam. Nie minęło pięć sekund, a już witałam się z siostrą.
-Ale się cieszę, że jesteś!- pisnęła szczęśliwa.
-Ja też- odpowiedziałam.
-No chodź- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.- Tośka, zobacz, kto przyjechał!- krzyknęła Ada.
-Kotku, musisz tak krzyczeć?- zapytał Wojtek, który właśnie ubierał buty w korytarzu.
-Tak, muszę. Zobacz, kto przyjechał- powiedziała moja siostra.
-O, cześć Zuzka- odezwał się mój szwagier, kiedy mnie zobaczył i mnie przytulił.
-Hej- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Chętnie bym pogadał, ale niestety, za godzinę mam rozprawę- powiedział.
-Jasne, nie ma sprawy- rzuciłam.
-Tośka!- krzyknęła Ada, kiedy zobaczyła, co robi jej córka. Mała siedziała na fotelu i trzymała w ręku wielgaśny worek cukierków. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok, a kiedy mała mnie zobaczyła, pisnęła ze szczęścia, jak jej mama chwilę temu i zgramoliła się z fotela, po czym powoli, z uśmiechem na ustach ruszyła w moją stronę.
-Ciocia- powiedziała, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Przytuliłam moją małą księżniczkę, po czym postawiłam ją znów na ziemi.
-Chodź, napijemy się kawy- zaproponowała moja siostra. Siedziałam u Ady prawie cztery godziny. Kiedy zbliżała się pora obiadowa, pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu. Zjadłam obiad, przebrałam się i wsiadłam w samochód. Jechałam ulicami Gdańska do dość dobrze znanego mi miejsca. Zaparkowałam przed dużym, świetnie prezentującym się budynkiem i wysiadłam z samochodu. Weszłam do środka. Przy recepcji siedziała młoda, na oko 25 letnia brunetka.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- odpowiedziała z przyjacielskim uśmiechem.- O co chodzi?
***************
To znowu ja! Drugi raz dzisiaj...
Niedługo będziecie mięli mnie dość.
Do następnego, Dream :* <3
czwartek, 1 września 2016
Rozdział 7
- Przepraszam cię bardzo, ale muszę iść do do toalety- po czym wstałam, zabrałam komórkę i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia. W toalecie wybrałam numer Olki.
-Co byś chciała?- zapytałam.
-CO TO MA BYĆ?!- ryknęła do słuchawki.
-Niekoniecznie rozumiem o co ci chodzi- powiedziałam szczerze.
-Powiedziałam, że masz wyjść do toalety, żeby Bartek nie słyszał tego, co teraz powiem, a potem twojej reakcji.
-Olka, coś się stało?- zapytałam, lekko przestraszona jej słowami.
-Gdzie jesteś? Lub też jesteście?
-W jakiejś małej restauracji, wyszliśmy na obiad- odpowiedziałam i zniecierpliwiona dodałam.- No mów wreszcie o co chodzi.
-W internecie pojawiły się wasze zdjęcia i zostałaś okrzyknięta narzeczoną Bartka, więc dzwonię, aby ci pogratulować- powiedziała, na co obie parsknęłyśmy śmiechem. Jednak dość szybko się opanowałyśmy i odpowiedziałam.
-Wyślij mi szybko link. Muszę kończyć.
-Jasne pa.
-Buźka- rzuciłam i się rozłączyłam. Wyszłam z toalety i wróciłam do stolika. Wtedy po raz kolejny odezwał się mój telefon. Odblokowałam i sprawdziłam link, który podesłała mi Olka. Przy okazji kontynuowałam jedzenie posiłku.
-Co tam tak klikasz?- zapytał Bartek.
-O kurwa- wyrwało mi się.
-Zuzia, coś się stało?
-Sam zobacz- odpowiedziałam i pokazałam mu ekran telefonu.
-Nie wiedziałem, że planujemy ślub- zaśmiał się Bartek.
-Ja też nie- powiedziałam i również zaczęłam się śmiać.
-Co za ludzie. Dobra. Mam propozycję. Kończymy obiad i jedziemy do domu. Będziemy męczyć kino domowe, co ty na to?
-Mam ochotę na spacer- stwierdziłam.
-Jakoś tak nam się plany jakby krzyżują- powiedział Kurek.
-Ja mogę iść sama- odpowiedziałam poważnym tonem.
-Samej cię nie puszczę- odparł pewnym tonem Bartek.
-Tu niedaleko jest park. Chodźmy się przejść, a potem pojedziemy podręczyć kino domowe- zaproponowałam.
-Niech ci będzie- mruknął niezadowolony.
-Oj Bartek, Bartek- westchnęłam. Kilka minut później odbyliśmy jeszcze ciekawą dyskusję pod tytułem: kto płaci? Oczywiście Bartosz stwierdził, że nie ma zamiaru kłócić się z babą i on płaci. Nieważne. Wychodząc z restauracji Kurek objął mnie ramieniem i posłał pełne wyższości spojrzenie kelnerowi. Zaśmiałam się pod nosem, ale nic nie powiedziałam. Ruszyliśmy do parku i po kilku minutach spaceru, wygodnie rozsiedliśmy się na ławce. Siedzieliśmy w ciszy, która ani trochę nas nie krępowała. Objęta bartkowym ramieniem czułam się bezpieczna i spokojna.
-Mała, chyba musimy się zbierać- mruknął gdzieś nad moim uchem Bartek.
-Ale ja nie chcę.
-Zuzia, zaraz będzie padać- próbował mi wyjaśnić. Ale cóż czasem zdarza mi się być upartym jak małe dziecko.
-No i co?
-Wstawaj leniuchu- powiedział i zaczął się podnosić. Niechętnie więc wstałam i poczułam, jak kręci mi się w głowie. Złapałam Bartka za łokieć, tracąc równowagę, a ten w porę złapał mnie w pasie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
-Już okej- po czym odsunęłam się od chłopaka.
-Na pewno?- zapytał patrząc na mnie niepewnie.
-Tak, tak- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę samochodu. Bartek zrobił to samo. Pół godziny później siedzieliśmy w salonie z kubkami herbaty, a za oknem lało.
-Mówiłem, że będzie padać- stwierdził Kurek.
-No i co?- zapytałam.
-Nic, nic. Ale mogłabyś chociaż raz przyznać mi rację- marudził.
-Miałeś rację. Zaczęło padać. Zadowolony?
-Bardzo- uśmiechnął się i włączył jakiś film. Nie skupiałam się jednak na jego treści, bo zasnęłam z głową opartą na kolanach Bartka.
*perspektywa Bartka*
Kiedy wróciliśmy do domu, zaczęliśmy oglądać film. Mniej, więcej w połowie seansu zorientowałem się, że Zuzia śpi. Uśmiechnąłem się lekko. Wyglądała tak słodko. Halo, Bartek, ogarnij się! Słodkie są ciastka albo cukierki. Nie ważne. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałem.
-Witaj przyjacielu!- usłyszałem zadowolony głos Piotrka.
-Co byś chciał?
-Zgarnij Zuzę i wpadajcie do nas. Mamy ważną sprawę.
-Pit, serio, to musi być dzisiaj?- zapytałem, nie mając najmniejszej ochoty na wychodzenie z domu.
-Ola, Bartek mówi, że z największą przyjemnością nas odwiedzą!- krzyknął do swojej narzeczonej mój przyjaciel.
-Debil- mruknąłem i się rozłączyłem. Obudziłem Zuzię i pojechaliśmy do Olki i Pita.
*perspektywa Zuzy*
Wysiedliśmy przed blokiem Oli i Piotrka i weszliśmy na górę. Już miałam pukać, kiedy drzwi się otworzyły i uśmiechnięta Ola mocno mnie uściskała. Odwzajemniłam uścisk i powiedziałam:
-Cześć.
-Hej- odpowiedzieli jednocześnie właściciele mieszkania.
-Siemka- rzucił Bartek.
-Wchodźcie- powiedziała Ola. Przytuliłam na powitanie Piotrusia i ruszyliśmy do salonu. Tam na stoliku czekała już kawa i ciastka. Rozsiedliśmy się więc wygodnie, a ja chwyciłam do ręki kubek z napojem bogów.
-To dowiemy się, dlaczego nas tu ściągnęliście?- zapytał Bartek. Brałam akurat łyk kawy, kiedy usłyszałam w odpowiedzi, jak Ola i Pit jednocześnie mówią:
-Ustaliliśmy datę ślubu- zaczęłam się krztusić. Ola wyjęła mi kubek z rąk, Bartek zaczął klepać mnie po plecach, a Piotrek się śmiał.
-I co cię tak bawi, pacanie?- zapytałam, kiedy udało mi się złapać oddech.
-Zabawnie wyglądałaś, tak się dusząc- stwierdził.
-Piotrek, zaraz się na ciebie obrażę- powiedziałam ostrzegawczym tonem.
-Nie potrafiłabyś. Mnie wszyscy kochają- odparł spokojnie.
-A chcesz się przekonać?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Dobra, wygrałaś- mruknął.
-Ale nie ściągnęliśmy was tu tylko po to, żeby powiedzieć wam, że ustaliliśmy datę- zaczęła Ola.
-To chyba ten moment, w którym powinniśmy zacząć się bać- mruknął Bartek.
-Brakuje jeszcze tylko takiej muzyki jak w horrorach- dodałam.
-Zamilknijcie na chwilę, bo to ważna sprawa- powiedziała Ola.
-Już się nie odzywamy- stwierdził Kurek i zaczął się śmiać. Debil.
-Siurak, ogarnij się, błagam- poprosił Pit błagalnym tonem. Bartek się uspokoił, a Aleksandra i Piotrek wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Zostaniecie naszymi świadkami?- zapytała Ola, a Nowakowski posłał swój firmowy uśmiech numer 5. Wcięło mnie. Spojrzałam zaskoczona na Bartka, a on na mnie.
-Jasne- odpowiedziałam po chwili, kiedy już do mnie to wszystko dotarło. Olka pisnęła szczęśliwa i rzuciła mi się na szyję.
-Kocham cię, siostro- wyszeptała mi do ucha.
-Ja ciebie też, siostro- odpowiedziałam szeptem.
-Bartek?- zapytał z nadzieją Pit.
-Oczywiście, że tak, stary. Nawet nie wiesz, jak się cieszę- powiedział. U Oli i Piotrka spędziliśmy prawie cztery godziny. Okazało się, że uroczystość zaplanowali na 28 kwietnia. Ale oprócz daty nie mięli nic. Kompletnie. Dlatego poprosili nas o pomoc.
-Jak Ada planowała swoje wesele, to zaczęła od listy gości- przypomniałam sobie. Piotrek wziął więc jakąś kartkę i zaczęli zapisywać. Najpierw z jednej rodziny. Potem z drugiej. Potem wszyscy przyjaciele. Prawie dwieście osób. Piotrkowi ledwie starczyło miejsca na kartce.
-Teraz możemy policzyć, ile potrzebujemy zaproszeń- stwierdziła Ola. Liczyliśmy sześć razy. Kiedy się z tym uporaliśmy, Piotrek postanowił przepisać wszystko na czysto. Bartek w międzyczasie szukał w internecie firmy, która produkuje takie zaproszenia.
-Mam!- krzyknął po ponad dwudziestu minutach poszukiwań.
-Jesteś genialny- stwierdziłyśmy jednocześnie z Olą, patrząc na propozycje, jakie oferowała firma znaleziona przez Kurka.
-Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś mistrzem- powiedział Pit, patrząc z uznaniem na Bartka, po czym wrócił do przepisywania. Przyszli małżonkowie postanowili nie zwlekać i dość szybko wybrali naprawdę śliczne zaproszenia. Zamówili przez internet. Kurier miał je dostarczyć w ciągu tygodnia.
-Dziękujemy wam- powiedziała Ola, kiedy żegnaliśmy się przy drzwiach.
-Nie ma najmniejszego problemu- uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z ich mieszkania i ruszyliśmy na parking.
-Myślałaś, że zapowiedzą nam coś takiego?- zapytał Bartek.
-Nigdy w życiu- odparłam wsiadając do samochodu.- Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale cieszę się, że to nie ja prowadzę. Nie mam już na to siły.
-Ja też nie myślałem, że kiedykolwiek to powiesz. Ale wcale ci się nie dziwię. Od tych imion wszystkich ciotek, wujków, kuzynek zrobiła mi się sieczka z mózgu.
-Z czego?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Bartek zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. Po powrocie do mieszkania przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Niby to nie mój ślub, a tyle roboty.
******************
Jest next!
Zapraszam do czytania.
Dream <3 :*
-Co byś chciała?- zapytałam.
-CO TO MA BYĆ?!- ryknęła do słuchawki.
-Niekoniecznie rozumiem o co ci chodzi- powiedziałam szczerze.
-Powiedziałam, że masz wyjść do toalety, żeby Bartek nie słyszał tego, co teraz powiem, a potem twojej reakcji.
-Olka, coś się stało?- zapytałam, lekko przestraszona jej słowami.
-Gdzie jesteś? Lub też jesteście?
-W jakiejś małej restauracji, wyszliśmy na obiad- odpowiedziałam i zniecierpliwiona dodałam.- No mów wreszcie o co chodzi.
-W internecie pojawiły się wasze zdjęcia i zostałaś okrzyknięta narzeczoną Bartka, więc dzwonię, aby ci pogratulować- powiedziała, na co obie parsknęłyśmy śmiechem. Jednak dość szybko się opanowałyśmy i odpowiedziałam.
-Wyślij mi szybko link. Muszę kończyć.
-Jasne pa.
-Buźka- rzuciłam i się rozłączyłam. Wyszłam z toalety i wróciłam do stolika. Wtedy po raz kolejny odezwał się mój telefon. Odblokowałam i sprawdziłam link, który podesłała mi Olka. Przy okazji kontynuowałam jedzenie posiłku.
-Co tam tak klikasz?- zapytał Bartek.
-O kurwa- wyrwało mi się.
-Zuzia, coś się stało?
-Sam zobacz- odpowiedziałam i pokazałam mu ekran telefonu.
-Nie wiedziałem, że planujemy ślub- zaśmiał się Bartek.
-Ja też nie- powiedziałam i również zaczęłam się śmiać.
-Co za ludzie. Dobra. Mam propozycję. Kończymy obiad i jedziemy do domu. Będziemy męczyć kino domowe, co ty na to?
-Mam ochotę na spacer- stwierdziłam.
-Jakoś tak nam się plany jakby krzyżują- powiedział Kurek.
-Ja mogę iść sama- odpowiedziałam poważnym tonem.
-Samej cię nie puszczę- odparł pewnym tonem Bartek.
-Tu niedaleko jest park. Chodźmy się przejść, a potem pojedziemy podręczyć kino domowe- zaproponowałam.
-Niech ci będzie- mruknął niezadowolony.
-Oj Bartek, Bartek- westchnęłam. Kilka minut później odbyliśmy jeszcze ciekawą dyskusję pod tytułem: kto płaci? Oczywiście Bartosz stwierdził, że nie ma zamiaru kłócić się z babą i on płaci. Nieważne. Wychodząc z restauracji Kurek objął mnie ramieniem i posłał pełne wyższości spojrzenie kelnerowi. Zaśmiałam się pod nosem, ale nic nie powiedziałam. Ruszyliśmy do parku i po kilku minutach spaceru, wygodnie rozsiedliśmy się na ławce. Siedzieliśmy w ciszy, która ani trochę nas nie krępowała. Objęta bartkowym ramieniem czułam się bezpieczna i spokojna.
-Mała, chyba musimy się zbierać- mruknął gdzieś nad moim uchem Bartek.
-Ale ja nie chcę.
-Zuzia, zaraz będzie padać- próbował mi wyjaśnić. Ale cóż czasem zdarza mi się być upartym jak małe dziecko.
-No i co?
-Wstawaj leniuchu- powiedział i zaczął się podnosić. Niechętnie więc wstałam i poczułam, jak kręci mi się w głowie. Złapałam Bartka za łokieć, tracąc równowagę, a ten w porę złapał mnie w pasie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
-Już okej- po czym odsunęłam się od chłopaka.
-Na pewno?- zapytał patrząc na mnie niepewnie.
-Tak, tak- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę samochodu. Bartek zrobił to samo. Pół godziny później siedzieliśmy w salonie z kubkami herbaty, a za oknem lało.
-Mówiłem, że będzie padać- stwierdził Kurek.
-No i co?- zapytałam.
-Nic, nic. Ale mogłabyś chociaż raz przyznać mi rację- marudził.
-Miałeś rację. Zaczęło padać. Zadowolony?
-Bardzo- uśmiechnął się i włączył jakiś film. Nie skupiałam się jednak na jego treści, bo zasnęłam z głową opartą na kolanach Bartka.
*perspektywa Bartka*
Kiedy wróciliśmy do domu, zaczęliśmy oglądać film. Mniej, więcej w połowie seansu zorientowałem się, że Zuzia śpi. Uśmiechnąłem się lekko. Wyglądała tak słodko. Halo, Bartek, ogarnij się! Słodkie są ciastka albo cukierki. Nie ważne. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałem.
-Witaj przyjacielu!- usłyszałem zadowolony głos Piotrka.
-Co byś chciał?
-Zgarnij Zuzę i wpadajcie do nas. Mamy ważną sprawę.
-Pit, serio, to musi być dzisiaj?- zapytałem, nie mając najmniejszej ochoty na wychodzenie z domu.
-Ola, Bartek mówi, że z największą przyjemnością nas odwiedzą!- krzyknął do swojej narzeczonej mój przyjaciel.
-Debil- mruknąłem i się rozłączyłem. Obudziłem Zuzię i pojechaliśmy do Olki i Pita.
*perspektywa Zuzy*
Wysiedliśmy przed blokiem Oli i Piotrka i weszliśmy na górę. Już miałam pukać, kiedy drzwi się otworzyły i uśmiechnięta Ola mocno mnie uściskała. Odwzajemniłam uścisk i powiedziałam:
-Cześć.
-Hej- odpowiedzieli jednocześnie właściciele mieszkania.
-Siemka- rzucił Bartek.
-Wchodźcie- powiedziała Ola. Przytuliłam na powitanie Piotrusia i ruszyliśmy do salonu. Tam na stoliku czekała już kawa i ciastka. Rozsiedliśmy się więc wygodnie, a ja chwyciłam do ręki kubek z napojem bogów.
-To dowiemy się, dlaczego nas tu ściągnęliście?- zapytał Bartek. Brałam akurat łyk kawy, kiedy usłyszałam w odpowiedzi, jak Ola i Pit jednocześnie mówią:
-Ustaliliśmy datę ślubu- zaczęłam się krztusić. Ola wyjęła mi kubek z rąk, Bartek zaczął klepać mnie po plecach, a Piotrek się śmiał.
-I co cię tak bawi, pacanie?- zapytałam, kiedy udało mi się złapać oddech.
-Zabawnie wyglądałaś, tak się dusząc- stwierdził.
-Piotrek, zaraz się na ciebie obrażę- powiedziałam ostrzegawczym tonem.
-Nie potrafiłabyś. Mnie wszyscy kochają- odparł spokojnie.
-A chcesz się przekonać?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Dobra, wygrałaś- mruknął.
-Ale nie ściągnęliśmy was tu tylko po to, żeby powiedzieć wam, że ustaliliśmy datę- zaczęła Ola.
-To chyba ten moment, w którym powinniśmy zacząć się bać- mruknął Bartek.
-Brakuje jeszcze tylko takiej muzyki jak w horrorach- dodałam.
-Zamilknijcie na chwilę, bo to ważna sprawa- powiedziała Ola.
-Już się nie odzywamy- stwierdził Kurek i zaczął się śmiać. Debil.
-Siurak, ogarnij się, błagam- poprosił Pit błagalnym tonem. Bartek się uspokoił, a Aleksandra i Piotrek wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Zostaniecie naszymi świadkami?- zapytała Ola, a Nowakowski posłał swój firmowy uśmiech numer 5. Wcięło mnie. Spojrzałam zaskoczona na Bartka, a on na mnie.
-Jasne- odpowiedziałam po chwili, kiedy już do mnie to wszystko dotarło. Olka pisnęła szczęśliwa i rzuciła mi się na szyję.
-Kocham cię, siostro- wyszeptała mi do ucha.
-Ja ciebie też, siostro- odpowiedziałam szeptem.
-Bartek?- zapytał z nadzieją Pit.
-Oczywiście, że tak, stary. Nawet nie wiesz, jak się cieszę- powiedział. U Oli i Piotrka spędziliśmy prawie cztery godziny. Okazało się, że uroczystość zaplanowali na 28 kwietnia. Ale oprócz daty nie mięli nic. Kompletnie. Dlatego poprosili nas o pomoc.
-Jak Ada planowała swoje wesele, to zaczęła od listy gości- przypomniałam sobie. Piotrek wziął więc jakąś kartkę i zaczęli zapisywać. Najpierw z jednej rodziny. Potem z drugiej. Potem wszyscy przyjaciele. Prawie dwieście osób. Piotrkowi ledwie starczyło miejsca na kartce.
-Teraz możemy policzyć, ile potrzebujemy zaproszeń- stwierdziła Ola. Liczyliśmy sześć razy. Kiedy się z tym uporaliśmy, Piotrek postanowił przepisać wszystko na czysto. Bartek w międzyczasie szukał w internecie firmy, która produkuje takie zaproszenia.
-Mam!- krzyknął po ponad dwudziestu minutach poszukiwań.
-Jesteś genialny- stwierdziłyśmy jednocześnie z Olą, patrząc na propozycje, jakie oferowała firma znaleziona przez Kurka.
-Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś mistrzem- powiedział Pit, patrząc z uznaniem na Bartka, po czym wrócił do przepisywania. Przyszli małżonkowie postanowili nie zwlekać i dość szybko wybrali naprawdę śliczne zaproszenia. Zamówili przez internet. Kurier miał je dostarczyć w ciągu tygodnia.
-Dziękujemy wam- powiedziała Ola, kiedy żegnaliśmy się przy drzwiach.
-Nie ma najmniejszego problemu- uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z ich mieszkania i ruszyliśmy na parking.
-Myślałaś, że zapowiedzą nam coś takiego?- zapytał Bartek.
-Nigdy w życiu- odparłam wsiadając do samochodu.- Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale cieszę się, że to nie ja prowadzę. Nie mam już na to siły.
-Ja też nie myślałem, że kiedykolwiek to powiesz. Ale wcale ci się nie dziwię. Od tych imion wszystkich ciotek, wujków, kuzynek zrobiła mi się sieczka z mózgu.
-Z czego?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Bartek zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. Po powrocie do mieszkania przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Niby to nie mój ślub, a tyle roboty.
******************
Jest next!
Zapraszam do czytania.
Dream <3 :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)