24 grudnia, Wigilia.
Budzę się czując, że zaczyna brakować mi tlenu. Otwieram leniwie oczy i zauważam, że jestem przygnieciona przez Bartka.
-Kurek dusisz!- jęczę szturając go w ramię. Oczywiście nie zareagował.- Bartek! Ja rodzę!- zaczęłam się drzeć jak opętana.- Kurek! Ojcem będziesz!
-Co??!!- ryknął Bartek gwałtownie się podnosząc. Zaczęłam się śmiać z jego reakcji.- Zuzia, ale ty nie jesteś w ciąży- zauważył. Co za bystrzak! Podrapał się niepewnie po głowie, a ja znowu zaczęłam się z niego śmiać. Jejciu, jak on mnie potrafi z samego rana rozbawić. Dobrze mieć takiego Kurka.
-Musiałam cię jakoś obudzić, bo nie mogłam oddychać- odparłam, kiedy już przestałam się śmiać.
-Tyyyy!- wskazał na mnie oskarżycielsko palcem.
-Co?
-To!- krzyknął i usiadł na mnie okrakiem, po czym zaczął łaskotać.
-Nie!- zaczęłam piszczeć.- Przestań!
-Poproś- zażądał cały czas mnie łaskocząc.
-Proszę!- pisnęłam.
-No dobra- mruknął i przestał mnie łaskotać, po czym położył się na mnie i mocno przytulił.
-Zdecydowanie wolę, jak leżymy odwrotnie. Wtedy nie gnieciesz mi cycków- westchnęłam. Bartek momentalnie nas odwrócił, tak, że to teraz ja leżałam na nim. Pisnęłam zaskoczona gwałtownością jego ruchu.
-Zadowolona?- zapytał kładąc ręce na moich biodrach.
-Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam przytulając się do niego. Po dłuższej chwili ciszy Bartek powiedział:
-Wiesz, że zaraz musimy wstawać. Za dwie godziny mamy się spotkać z Olą i Piotrkiem, żeby złożyć sobie życzenia. A potem jedziemy do moich rodziców- no tak. Najpierw wymieniamy się życzeniami z przyjaciółmi, a potem wigilię spędzamy u rodziców Kurka.
-Czy ty zawsze musisz wszystko psuć? Tak fajnie mi się leży- odparłam i rozwaliłam się na łóżku.
-To poleż jeszcze trochę, a ja zrobię śniadanie- uśmiechnął się mój siatkarz, pocałował mnie i ruszył do kuchni. Po dziesięciu minutach samotne leżenie mi się znudziło, wstałam i podreptałam boso do kuchni. Oparłam się o framugę drzwi i obserwowałam wyczyny mojego mężczyzny w kuchni. Powoli do niego podeszłam i przytuliłam się do jego pleców.
-Już nie leniuchujesz?- zapytał kontynuując robienie śniadania.
-Bez ciebie jest tam strasznie nudno- westchnęłam i usiadłam na blacie, na którym obok Bartek robił kanapki.
-A wiesz, że wszystko popsułaś?
-Dlaczego?
-Bo chciałem cię tu przynieść- uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
-Mam wrócić?
-To chyba oczywiste- zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Wróciłam więc do pokoju i zadowolona rzuciłam się na łóżko. Po kilku minutach pojawił się Bartek z wesołym uśmiechem. Wziął mnie na ręce i ruszył do kuchni. Posadził na krześle i usiadł po drugiej stronie.
-Smacznego- powiedzieliśmy jednocześnie.
Dwie godziny później staliśmy przed drzwiami mieszkania Oli i Piotrka.
-Wchodźcie, wchodźcie!- powiedziała moja przyjaciółka otwierając drzwi. Po chwili siedzieliśmy już w salonie Nowakowskich i łamaliśmy się opłatkiem. Dość szybko złożyliśmy sobie życzenia, ponieważ i my i oni się spieszyliśmy. Dochodziła 10, a koło 15-16 chcieliśmy być na miejscu.
-To tak kochana! Wszystkiego, co najlepsze. Szczęścia, miłości i czego tam sobie wymarzyłaś. Takich małych Kurków. Żebyś już nigdy nie musiała od nas uciekać. Wyjaśnienia spraw z przeszłości- zakończyła, ostatnie zdanie praktycznie szepcząc.
-No, a ja ci życzę, żeby Piotruś miał do ciebie cierpliwość, spełnienia wszystkich marzeń, dużo, dużo szczęścia i mnóstwa powodów do radości. Gromadki dzieci, w przyszłości. No i żeby wasze wesele było takie, jak sobie wymarzycie- odpowiedziałam życzeniami i się uściskałyśmy. Następnie podeszłam do Piotrka i z nim też złożyłam sobie życzenia. Uściskaliśmy się, po czym razem z Nowakowskimi opuściliśmy ich blok. Pomachaliśmy sobie i oni ruszyli do Gdańska, a my do Nysy.
-Za jakieś dwadzieścia minut będziemy na miejscu- zakomunikował Bartek, który siedział za kierownicą.
-O jeny- westchnęłam.- Co tak właściwie powiedziałeś rodzicom?- zapytałam, ponieważ do tej pory nie mięliśmy okazji odwiedzić rodziców Bartka.
-Że chcę im przedstawić dziewczynę, z którą jestem od kilku miesięcy i na której cholernie mi zależy. Dodałem też, że ona sprawia, że jestem najszczęśliwszy na świecie i chcę, żeby spędziła z nami święta- odpowiedział, a z każdym jego słowem uśmiech na mojej twarzy stawał się większy.
-A powiedziałeś im że to ja?
-Jakoś mi umknęło. Ale wiesz... Mama cię uwielbia, tata zresztą też. A Kuba... Cóż, Kuba bardzo się ucieszy, bo kiedy dowiedział się, że zerwaliśmy to nakrzyczał na mnie i powiedział, że mam cię błagać o przebaczenie na kolanach, bo jesteś najlepszym, co mnie mogło spotkać w życiu. I wiesz co? Miał zajebistą rację- uśmiechnęłam się na jego słowa i poczułam samotną łzę, która spłynęła po moim policzku.- Zuzia, słoneczko, nie płacz.
-To ze szczęścia- odparłam i wytarłam policzek.
-Gotowa?- zapytał parkując przed znajomym domem. Byłam tu już kilkukrotnie, jeszcze kiedy byliśmy razem.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się. Bartek wysiadł i podszedł otworzyć mi drzwi. Wysiadłam i splotłam swoje palce z jego. Kurek szeroko się uśmiechnął i ruszyliśmy do drzwi. Zadzwoniliśmy dzwonkiem.
-Adam, otwórz! Kuba pewnie zapomniał kluczy!- usłyszeliśmy krzyk pani Krysi.
-Już, już!- odpowiedział jej mąż.- Oj, źle z tobą kobieto, jak swoich synów już nie odróżniasz- zaśmiał się i przywitał z Bartkiem.
-Co ty pleciesz?- zapytała pani Kurek i wyszła z kuchni. Widząc swojego starszego syna szeroko się uśmiechnęła i mocno go uściskała.
-Kogo to moje oczy widzą!- ucieszył się pan Adam.- Zuzia, dziecko drogie! Niech no ja cię uściskam- powiedział i mocno mnie objął. Odwzajemniłam tym samym szeroko się uśmiechając.
-Zuzia? To ciebie nam tutaj przywiózł? Ja zawsze wiedziałam, że wy do siebie wrócicie! No bo jakżeby inaczej. Bez siebie nigdy nie bylibyście szczęśliwi- odparła i również mocno mnie uściskała. Odpowiedziałam jej tym samym i powiedziałam.
-Dzień dobry. Miło państwa znowu widzieć.
-Wiele bym się spodziewała, ale nie tego, że zobaczę ciebie! Chociaż w głębi duszy na to liczyłam.
-Bardzo miło mi to słyszeć.
-Dobra, rozbierajcie się! Choinkę trzeba ubrać, samo to się nie zrobi. Kuba po tym jak wczoraj cały ogród ozdobił lampkami powiedział, że ma dość i wam to zostawia- uśmiechnął się pan Adam.
-W takim razie do roboty- odpowiedziałam również uśmiechnięta.- Jak skończę, to przyjdę pomóc pani w kuchni- dodałam.
-Nie ma potrzeby, kochana.
-Zawsze tak pani mówi- machnęłam ręką. Ruszyliśmy z Bartkiem do salonu i zaczęliśmy rozplątywać lampki.
-Kochanie, pomożesz?- zapytał Bartek. Podniosłam ostrożnie wzrok i zobaczyłam Kurka zaplątanego w lampki choinkowe. Zamrugałam kilkukrotnie i zaczęłam się śmiać.
-Kotku, jakim cudem takie małe lampki pokonały takiego dużego faceta?
-Jest ich za dużo. A na boisku piłka jest tylko jedna- zauważył i również zaczął się śmiać. Wyplątałam go z lampek i wysłałam po bombki, uznając że to będzie bezpieczniejsze. Nie dla niego. Dla tych biednych lampek. Kiedy kończyłam zakładanie ich do połowy choinki, Bartek wszedł stawiając na podłodze trzy kartony i ruszył po dwa ostatnie. Nagle usłyszałam trzask drzwi.
-Już jestem- krzyknął znajomy głos. Kuba.
-Cześć- powiedział Bartek i ruszył przywitać się z bratem. Słyszałam strzępki wesołej rozmowy.- Chodź. Poznasz moją dziewczynę- zaproponował mój siatkarz.
-Nie chcę. Doskonale wiesz, że z żadną nie będziesz szczęśliwy. Tylko z Zuzą. Obaj to wiemy- no proszę. Jak na piętnastolatka wypowiada się pięknie.
-Daj jej szansę. Proszę- odpowiedział Bartek. Usłyszałam głośne westchnienie i kroki. Kiedy byłam pewna, że weszli do salonu, odwróciłam się uśmiechnięta.
-Zuza?!- zapytał Kuba. Chłopak trochę się zmienił od mojej ostatniej wizyty, nie powiem, że nie.
-Cześć Kubuś.
-Ten idiota wreszcie poszedł po rozum do głowy i wróciliście do siebie?- zapytał, a jego mama z kuchni fuknęła:
-Jakub, słownictwo!
-Tak- odpowiedziałam, a ten uśmiechnął się szeroko i ruszył w moją stronę, po czym mocno mnie przytulił.
-Tak bardzo się cieszę. Myślałem, że to będzie kolejna głupia flądra- szepnął mi na ucho. Zaśmiałam się cicho i naśladując panią Krysię powiedziałam:
-Jakub, słownictwo!- po chwili oderwaliśmy się od siebie, a młodszy Kurek ruszył odnieść swoje rzeczy do pokoju.
-Jak ci idzie?- zapytał Bartek obejmując mnie w pasie.
-Niekoniecznie już sięgam, ale boję się to przekazać tobie, bo znowu się zaplączesz- zaśmiałam się, a po chwili...
************************
Witam cześć i czołem!
Zapraszam do czytania, mam dzisiaj taką wenę, że po prostu mnie ponosi. Co o tym sądzicie?
Zaraz pojawi się rozdział na moim drugim blogu, na któy serdecznie Was zapraszam http://unusual-perfect-story.blogspot.com/
Buziaki, Dream <3
P.S. Zapraszam do spisu na który niedawno trafiłam http://slowem-szyte.blogspot.com/
Podoba mi się bardzo. 😘
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Buziaki. 😘💋
świetny
OdpowiedzUsuń"Jakub słownictwo" nie no wygryw, boziu jak ty genialnie piszesz, mi już brakuje słów by opisać jak bardzo mi się to podoba. No cóż jest to naprawdę świetny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Pozdrawiam i weny życzę
Buziaki <3
39 yr old Accountant III Jilly Rand, hailing from Swift Current enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Juggling. Took a trip to Major Town Houses of the Architect Victor Horta (Brussels) and drives a Jetta. przejscie do strony internetowej
OdpowiedzUsuń