środa, 17 października 2018

Rozdział 27

W mojej głowie układał się dość sprytny plan działania. Damian nie wiedział, że mam asa w rękawie, który może być dla nas bardzo korzystny. Szczególnie jeśli wszystko przypomnę Wiktorii...
Wystarczył jeden telefon i jeszcze tego samego dnia gnałam kurkowym autem na spotkanie z Wiktorią.
-Hej- uśmiechnęłam się do blondynki czekającej na mnie w kawiarni niedaleko naszej starej szkoły.
-Cześć- odpowiada mi z uśmiechem i wstaje, żeby mnie uściskać- Trochę zaskoczył mnie twój telefon.
-Powiedzmy, że ja też byłam nieco zaskoczona- mówię ze śmiechem- Nie będę ściemniać, że to spotkanie czysto towarzyskie. Mam dość spory problem. A ty, a właściwie twój narzeczony Kacper, możecie pomóc mi go rozwiązać.
-O co dokładnie chodzi?- pyta wyraźnie zainteresowana. Opowiadam jej dokładnie całą historię ze wszystkimi szczegółami nieprzerwanie patrząc jej w oczy. Emocje na twarzy blondynki zmieniają się z minuty na minutę.
-Podsumowując- uśmiecham się- Jestem gotowa zapłacić sporą sumę, byle tylko Bogdan Laskowik nigdy więcej nie mógł pojawić się w Polsce i kolejny raz zniszczyć spokój w mojej rodzinie.
-Kacper tego nie zrobi!- oburza się dziewczyna.
-Przekonasz go- posyłam jej uśmiech nieprzerwanie patrząc prosto w oczy.
-Nie zrobię tego!
-Nie unoś się- upominam ją, widząc że ludzie w kawiarni zwracają na nas swoją uwagę- Zrobisz to, bo inaczej Kacper i wszyscy inni dowiedzą się, jakim cudem tak naprawdę skończyłaś studia.
-Nadal masz te zdjęcia od Wojtka?- pyta zaskoczona.
-Nigdy ich nie usunęłam, więc jak?- kolejny raz słodko się uśmiecham. Czuję się jak te kilka lat temu, w liceum, gdzie wredota i sarkazm towarzyszyły mi na każdym kroku.
-Załatwię to. Myślę, że pięć tysięcy wystarczy- mówi. Zauważam delikatne napięcie na jej twarzy i wiem, że chce jak najszybciej wyjść z pomieszczenia.
-Pieniądze nie mają znaczenia, już ci mówiłam. Za dwa dni odezwie się do ciebie któryś z moich braci i to z nimi załatwicie całą resztę. Ja tylko cię motywuję- posyłam jej kolejny wredny uśmiech i wstaję ubierając płaszcz- A, prawie zapomniałam- pochylam się nad stolikiem i patrzę prosto w oczy- Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, usunę te zdjęcia. Mam jedyną kopię. A zawsze byłam słowna, przecież wiesz- puszczam jej oczko i wychodzę z kawiarni kierując się do samochodu. Szybko ruszam z parkingu i już po chwili tkwię w jednym z wielu trójmiejskich korków. Jestem pełna podziwu sama dla siebie, że wytrzymałam tą presję, którą sama sobie narzuciłam. Kiedy parkuję przed domem jak oparzony wybiega z niego Damian. Energicznie otwiera moje drzwi.
-No i?- pyta z napięciem na twarzy.
-Dała się przekonać. Zostawię ci jej numer, za dwa dni się do niej odezwiesz razem z Szymonem- uśmiecham się do brata, a ten mocno mnie przytula.
-Stara, wredna Zuzka jeszcze gdzieś tam jest?- pyta cicho, śmiejąc się do mojego ucha.
-Jest i ma się bardzo dobrze, miło, że pytasz- całuję go w policzek i wchodzimy do domu.

-Gdzie byłaś jak cię nie było?- pyta Bartek, kiedy późnym wieczorem leżymy przytuleni do siebie.
-Musiałam załatwić coś bardzo ważnego- mówię i opowiadam mu przebieg całego spotkania- Dawno już nie byłam taka wredna, wiesz?- dodaję po chwili z uśmiechem.
-Zmieniłaś się, to prawda- przyznaje mi rację po chwili milczenia- Może to głupie- dodaje- ale na początku, kiedy starałem się w jakiś sposób zwrócić twoją uwagę, a moje próby kończyły się klapą, nie pomyślałbym, że za te 5 lat będziesz leżeć wtulona we mnie w drugi dzień świąt- uśmiecham się na jego słowa i delikatnie unoszę głowę.
-Kocham cię, wiesz?- szepcze w jego usta, a mój uśmiech staje się jeszcze szerszy.
-Ja ciebie też- odpowiada Bartek i łączy nasze usta w delikatnym pocałunku łapiąc w swoją dużą dłoń moją twarz. Po chwili odrywamy się od siebie, a siatkarz całuje mnie delikatnie w czoło- Śpij słodko skarbie.
-Ty też- obdarzam go szerokim, szczerym uśmiechem i ufnie wtulam się w te silne ramiona. Nawet nie wiem, kiedy Morfeusz porywa mnie w swoje objęcia.

-Naprawdę musicie już wracać?- pyta mama pakując nam ciasto do pojemnika- zostańcie jeszcze. Chociaż na dwa dni.
-Mamuś, bardzo byśmy chcieli- uśmiecham się i delikatnie ją obejmuję- Ale nie możemy. Bartek od jutra wraca na treningi, a ja też muszę przed końcem roku zamknąć kilka projektów w firmie.
-Wiem córeczko- uśmiecha się i mnie przytula- Ale mam nadzieję, że już niedługo znowu się zobaczymy.
-Obiecuję- całuję ją w policzek. Kwadrans później żegnamy się i wsiadamy do samochodu, tym razem jednak to ja siadam za kierownicą.
-Chcesz wracać?- pyta Bartek, kiedy wyjeżdżam na ulicę.
-Dobrze wiesz, że nie. Tu jest moje serce. Tu jest moja rodzina. Tu jest mój dom- odpowiadam rzucając mu krótkie spojrzenie. Czuję jego dłoń, która łapie moją z i delikatnie ją ściska.
-Dziękuję ci- słyszę jego szept- Bo wiem, że to dla mnie mieszkasz w Rzeszowie.
-Bo cię kocham.
-Ja ciebie też- uśmiecha się do mnie. Reszta drogi mija nam na luźnej rozmowie. Do Rzeszowa dojeżdżamy, kiedy wokół jest już ciemno.
-Spać- mówię zmęczona wchodząc po schodach do naszego mieszkania.
-Zaraz się położysz- mówi Bartek, który jest tak samo zmęczony.
-Jemy coś?- pytam patrząc na profil siatkarza.
-A jesteś głodna?- odpowiada pytaniem i obejmuje mnie ramieniem.
-Ani trochę- kręcę głową i opieram głowę o jego klatkę piersiową. Kiedy wchodzimy do windy przytulam się do Bartka i zamykam.
-Zuzia nie śpij- szepcze mi do ucha obejmując mnie mocno.
-Mhm- mruczę w jego klatkę piersiową. Kiedy drzwi windy się otwierają, mój siatkarz wzdycha, obejmuje mnie ręką w pasie i podnosi, w drugą rękę biorąc naszą walizkę. Śmieję się cicho i chcąc ułatwić mu życie owijam ręce wokół jego szyi, a nogi wokół bioder, tym samym sama się trzymając.
-Lepiej- śmieje się chłopak i otwiera drzwi do mieszkania. Po kilku minutach leżymy już w łóżku, a Bartek pyta- Co robimy w sylwestra?
-Nie wiem- mruczę i wtulam się w niego.
-Zuzia- Bartek zaczyna się śmiać.
-Jutro pogadamy- całuję go delikatnie- Dobranoc.
-Śpij dobrze- odpowiada z uśmiechem i już po chwili oboje zasypiamy.

-To co robimy w tego sylwestra?- pyta Bartek, kiedy następnego dnia jemy śniadanie w kuchni.
-Sylwestra?- odpowiadam pytaniem nieco zaskoczona. Siatkarz zaczyna się śmiać i mówi:
-Wiedziałem, że nie będziesz pamiętać.
-No to mnie olśnij- uśmiecham się.
-Pytałem wczoraj, co chcesz robić w sylwestra.
-Nie wiem- wzruszam ramionami.
-Zuzka- wzdycha Bartek.
-No co? Jak dla mnie możemy leżeć na kanapie z pizzą i winem. Naprawdę nie robi mi to różnicy- posyłam mu szeroki uśmiech.
-Twój plan brzmi nieźle. Ale Igła zaprasza nas do siebie- odpowiada również się uśmiechając.
-Już chyba wiem, co robimy w sylwestra- śmieję się wesoło i zaczynam sprzątać po śniadaniu- O której masz trening?
-O 11- odpowiada i wyciąga ręce w moją stronę, więc podchodzę i siadam mu na kolanach przytulając się- Jak ja cię kocham- szepcze chłopak mocno mnie obejmując.
-Ja ciebie też- uśmiecham się i przytulam jego głowę bawiąc się delikatnie włosami. Nagle Bartek wstaje mocno trzymając mnie na rękach i idzie do sypialni. Kładziemy się do łóżka, a chłopak mocno mnie obejmuje.
-I się stąd nie ruszamy- mówi siatkarz z uśmiechem.
-Jak ty sobie to wyobrażasz?- śmieję się- Masz dzisiaj trening.
-No i co?
-Kowal Cię zabije- oświadczam patrząc chłopakowi prosto w oczy.
-Przesadzasz- zaczyna się wesoło śmiać i bierze laptopa na kolana- Maraton Harrego Pottera?
-Brzmi jak plan- odpowiadam i już po chwili oboje oglądamy pierwszą część- Uwielbiam Draco- mówię, kiedy jesteśmy jakoś w połowie trzeciej części.
-Niby za co?- śmieje się Bartek.
-No spójrz tylko na niego. Nie dość, że przystojny to przebiegła bestia.
-Bredzisz- śmieje się siatkarz i całuje mnie we włosy.
-Wiesz, że nie pojechałeś na trening?- mówię po chwili.
-Wysłałem Kowalowi wiadomość, że chyba się czymś zatrułaś i nie chcę zostawiać cię samej, bo jesteś strasznie słaba.
-Cwaniak- śmieję się wesoło.
-No a co pani myślała, pani Kurek?- pyta patrząc mi w oczy.
-Ja nie jestem Kurek- odpowiadam szeroko się uśmiechając.
-Jeszcze nie- odpowiada Bartek szeptem i mocno mnie obejmuje- A chciałabyś?
-Nie, jestem z tobą dla żartów- odpowiadam z ironią i patrzę mu w oczy.
-Nie śmieszne, wiesz?
-Życie. Zamawiamy pizzę?
-Pewnie- uśmiecha się Kurek i wyjmuje telefon, po czym zamawia włoski przysmak. Czterdzieści minut później słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram drzwi, przekonana, że to dostawca pizzy, jednak kiedy widzę osobę po drugiej stronie jestem mocno zaskoczona...


****************************
No witam, witam!
Dłuuuugo mnie nie było, bo prawie rok, ale spokojnie. Jestem, wróciłam i co tydzień/dwa będzie się pojawiać coś nowego. Rozdział powyżej raczej słaby, ale jest moim prawdziwym przełamaniem. Bo tak naprawdę nie chciałam wracać, ale jedna, krótka rozmowa bardzo mnie zmotywowała i bardzo za nią dziękuję!
Dodam jeszcze, że mam w planach jeszcze kilka całkiem ciekawych projektów, z czego jeden prawdopodobnie wystartuje jeszcze w tym roku.
Tak więc trzymajcie kciuki i zapraszam do czytania!
Mam nadzieję, że nadal będzie się Wam podobało!
Po raz pierwszy dodaję post po 18 urodzinach o.O
Kocham! Wasza Dream <3

4 komentarze:

  1. O kurna, tak dawno nie dodawalam komentarza na jakimkolwiek blogu, a co dopiero na twoim... Juz zapomnialam jak.to jest, nawet nie wiem co napisac...
    Rozdzial genialny, co prawda musialam sobie odswiezyc pamięć i przeczytałam od pocZątku calego bloga, choc wiem, ze ci pisalam, iz przeczytam kilka rozdzialow wstecz. No coz hahha.
    Kurde serio, nie wiem co mam pisac, wyszlam juz z tego komentowania haha mam nadzieje, ze to powroci.

    Ciesze sie, ze wrocilas!
    Moze i czas na moj powrot? Tylko ciekawe czy ktos tam jest.
    Weny kochana!
    B.

    Ps. Kurde, ale fajnie jest wrocic haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam, witam!
      Cieszę się, że jesteś i że Ci się podoba!

      I liczę na twój powrót, bo ja czekam <3
      Buziaki, Dream ;*

      Usuń
  2. Aaaa,kocham,kocham i jeszcze raz kocham! Bardzo się cieszę, że wróciłaś 💕😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo się cieszę ;)
      I mam nadzieję, że nadal będziesz czytać

      Usuń