24 grudnia, Wigilia.
Budzę się czując, że zaczyna brakować mi tlenu. Otwieram leniwie oczy i zauważam, że jestem przygnieciona przez Bartka.
-Kurek dusisz!- jęczę szturając go w ramię. Oczywiście nie zareagował.- Bartek! Ja rodzę!- zaczęłam się drzeć jak opętana.- Kurek! Ojcem będziesz!
-Co??!!- ryknął Bartek gwałtownie się podnosząc. Zaczęłam się śmiać z jego reakcji.- Zuzia, ale ty nie jesteś w ciąży- zauważył. Co za bystrzak! Podrapał się niepewnie po głowie, a ja znowu zaczęłam się z niego śmiać. Jejciu, jak on mnie potrafi z samego rana rozbawić. Dobrze mieć takiego Kurka.
-Musiałam cię jakoś obudzić, bo nie mogłam oddychać- odparłam, kiedy już przestałam się śmiać.
-Tyyyy!- wskazał na mnie oskarżycielsko palcem.
-Co?
-To!- krzyknął i usiadł na mnie okrakiem, po czym zaczął łaskotać.
-Nie!- zaczęłam piszczeć.- Przestań!
-Poproś- zażądał cały czas mnie łaskocząc.
-Proszę!- pisnęłam.
-No dobra- mruknął i przestał mnie łaskotać, po czym położył się na mnie i mocno przytulił.
-Zdecydowanie wolę, jak leżymy odwrotnie. Wtedy nie gnieciesz mi cycków- westchnęłam. Bartek momentalnie nas odwrócił, tak, że to teraz ja leżałam na nim. Pisnęłam zaskoczona gwałtownością jego ruchu.
-Zadowolona?- zapytał kładąc ręce na moich biodrach.
-Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam przytulając się do niego. Po dłuższej chwili ciszy Bartek powiedział:
-Wiesz, że zaraz musimy wstawać. Za dwie godziny mamy się spotkać z Olą i Piotrkiem, żeby złożyć sobie życzenia. A potem jedziemy do moich rodziców- no tak. Najpierw wymieniamy się życzeniami z przyjaciółmi, a potem wigilię spędzamy u rodziców Kurka.
-Czy ty zawsze musisz wszystko psuć? Tak fajnie mi się leży- odparłam i rozwaliłam się na łóżku.
-To poleż jeszcze trochę, a ja zrobię śniadanie- uśmiechnął się mój siatkarz, pocałował mnie i ruszył do kuchni. Po dziesięciu minutach samotne leżenie mi się znudziło, wstałam i podreptałam boso do kuchni. Oparłam się o framugę drzwi i obserwowałam wyczyny mojego mężczyzny w kuchni. Powoli do niego podeszłam i przytuliłam się do jego pleców.
-Już nie leniuchujesz?- zapytał kontynuując robienie śniadania.
-Bez ciebie jest tam strasznie nudno- westchnęłam i usiadłam na blacie, na którym obok Bartek robił kanapki.
-A wiesz, że wszystko popsułaś?
-Dlaczego?
-Bo chciałem cię tu przynieść- uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
-Mam wrócić?
-To chyba oczywiste- zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Wróciłam więc do pokoju i zadowolona rzuciłam się na łóżko. Po kilku minutach pojawił się Bartek z wesołym uśmiechem. Wziął mnie na ręce i ruszył do kuchni. Posadził na krześle i usiadł po drugiej stronie.
-Smacznego- powiedzieliśmy jednocześnie.
Dwie godziny później staliśmy przed drzwiami mieszkania Oli i Piotrka.
-Wchodźcie, wchodźcie!- powiedziała moja przyjaciółka otwierając drzwi. Po chwili siedzieliśmy już w salonie Nowakowskich i łamaliśmy się opłatkiem. Dość szybko złożyliśmy sobie życzenia, ponieważ i my i oni się spieszyliśmy. Dochodziła 10, a koło 15-16 chcieliśmy być na miejscu.
-To tak kochana! Wszystkiego, co najlepsze. Szczęścia, miłości i czego tam sobie wymarzyłaś. Takich małych Kurków. Żebyś już nigdy nie musiała od nas uciekać. Wyjaśnienia spraw z przeszłości- zakończyła, ostatnie zdanie praktycznie szepcząc.
-No, a ja ci życzę, żeby Piotruś miał do ciebie cierpliwość, spełnienia wszystkich marzeń, dużo, dużo szczęścia i mnóstwa powodów do radości. Gromadki dzieci, w przyszłości. No i żeby wasze wesele było takie, jak sobie wymarzycie- odpowiedziałam życzeniami i się uściskałyśmy. Następnie podeszłam do Piotrka i z nim też złożyłam sobie życzenia. Uściskaliśmy się, po czym razem z Nowakowskimi opuściliśmy ich blok. Pomachaliśmy sobie i oni ruszyli do Gdańska, a my do Nysy.
-Za jakieś dwadzieścia minut będziemy na miejscu- zakomunikował Bartek, który siedział za kierownicą.
-O jeny- westchnęłam.- Co tak właściwie powiedziałeś rodzicom?- zapytałam, ponieważ do tej pory nie mięliśmy okazji odwiedzić rodziców Bartka.
-Że chcę im przedstawić dziewczynę, z którą jestem od kilku miesięcy i na której cholernie mi zależy. Dodałem też, że ona sprawia, że jestem najszczęśliwszy na świecie i chcę, żeby spędziła z nami święta- odpowiedział, a z każdym jego słowem uśmiech na mojej twarzy stawał się większy.
-A powiedziałeś im że to ja?
-Jakoś mi umknęło. Ale wiesz... Mama cię uwielbia, tata zresztą też. A Kuba... Cóż, Kuba bardzo się ucieszy, bo kiedy dowiedział się, że zerwaliśmy to nakrzyczał na mnie i powiedział, że mam cię błagać o przebaczenie na kolanach, bo jesteś najlepszym, co mnie mogło spotkać w życiu. I wiesz co? Miał zajebistą rację- uśmiechnęłam się na jego słowa i poczułam samotną łzę, która spłynęła po moim policzku.- Zuzia, słoneczko, nie płacz.
-To ze szczęścia- odparłam i wytarłam policzek.
-Gotowa?- zapytał parkując przed znajomym domem. Byłam tu już kilkukrotnie, jeszcze kiedy byliśmy razem.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się. Bartek wysiadł i podszedł otworzyć mi drzwi. Wysiadłam i splotłam swoje palce z jego. Kurek szeroko się uśmiechnął i ruszyliśmy do drzwi. Zadzwoniliśmy dzwonkiem.
-Adam, otwórz! Kuba pewnie zapomniał kluczy!- usłyszeliśmy krzyk pani Krysi.
-Już, już!- odpowiedział jej mąż.- Oj, źle z tobą kobieto, jak swoich synów już nie odróżniasz- zaśmiał się i przywitał z Bartkiem.
-Co ty pleciesz?- zapytała pani Kurek i wyszła z kuchni. Widząc swojego starszego syna szeroko się uśmiechnęła i mocno go uściskała.
-Kogo to moje oczy widzą!- ucieszył się pan Adam.- Zuzia, dziecko drogie! Niech no ja cię uściskam- powiedział i mocno mnie objął. Odwzajemniłam tym samym szeroko się uśmiechając.
-Zuzia? To ciebie nam tutaj przywiózł? Ja zawsze wiedziałam, że wy do siebie wrócicie! No bo jakżeby inaczej. Bez siebie nigdy nie bylibyście szczęśliwi- odparła i również mocno mnie uściskała. Odpowiedziałam jej tym samym i powiedziałam.
-Dzień dobry. Miło państwa znowu widzieć.
-Wiele bym się spodziewała, ale nie tego, że zobaczę ciebie! Chociaż w głębi duszy na to liczyłam.
-Bardzo miło mi to słyszeć.
-Dobra, rozbierajcie się! Choinkę trzeba ubrać, samo to się nie zrobi. Kuba po tym jak wczoraj cały ogród ozdobił lampkami powiedział, że ma dość i wam to zostawia- uśmiechnął się pan Adam.
-W takim razie do roboty- odpowiedziałam również uśmiechnięta.- Jak skończę, to przyjdę pomóc pani w kuchni- dodałam.
-Nie ma potrzeby, kochana.
-Zawsze tak pani mówi- machnęłam ręką. Ruszyliśmy z Bartkiem do salonu i zaczęliśmy rozplątywać lampki.
-Kochanie, pomożesz?- zapytał Bartek. Podniosłam ostrożnie wzrok i zobaczyłam Kurka zaplątanego w lampki choinkowe. Zamrugałam kilkukrotnie i zaczęłam się śmiać.
-Kotku, jakim cudem takie małe lampki pokonały takiego dużego faceta?
-Jest ich za dużo. A na boisku piłka jest tylko jedna- zauważył i również zaczął się śmiać. Wyplątałam go z lampek i wysłałam po bombki, uznając że to będzie bezpieczniejsze. Nie dla niego. Dla tych biednych lampek. Kiedy kończyłam zakładanie ich do połowy choinki, Bartek wszedł stawiając na podłodze trzy kartony i ruszył po dwa ostatnie. Nagle usłyszałam trzask drzwi.
-Już jestem- krzyknął znajomy głos. Kuba.
-Cześć- powiedział Bartek i ruszył przywitać się z bratem. Słyszałam strzępki wesołej rozmowy.- Chodź. Poznasz moją dziewczynę- zaproponował mój siatkarz.
-Nie chcę. Doskonale wiesz, że z żadną nie będziesz szczęśliwy. Tylko z Zuzą. Obaj to wiemy- no proszę. Jak na piętnastolatka wypowiada się pięknie.
-Daj jej szansę. Proszę- odpowiedział Bartek. Usłyszałam głośne westchnienie i kroki. Kiedy byłam pewna, że weszli do salonu, odwróciłam się uśmiechnięta.
-Zuza?!- zapytał Kuba. Chłopak trochę się zmienił od mojej ostatniej wizyty, nie powiem, że nie.
-Cześć Kubuś.
-Ten idiota wreszcie poszedł po rozum do głowy i wróciliście do siebie?- zapytał, a jego mama z kuchni fuknęła:
-Jakub, słownictwo!
-Tak- odpowiedziałam, a ten uśmiechnął się szeroko i ruszył w moją stronę, po czym mocno mnie przytulił.
-Tak bardzo się cieszę. Myślałem, że to będzie kolejna głupia flądra- szepnął mi na ucho. Zaśmiałam się cicho i naśladując panią Krysię powiedziałam:
-Jakub, słownictwo!- po chwili oderwaliśmy się od siebie, a młodszy Kurek ruszył odnieść swoje rzeczy do pokoju.
-Jak ci idzie?- zapytał Bartek obejmując mnie w pasie.
-Niekoniecznie już sięgam, ale boję się to przekazać tobie, bo znowu się zaplączesz- zaśmiałam się, a po chwili...
************************
Witam cześć i czołem!
Zapraszam do czytania, mam dzisiaj taką wenę, że po prostu mnie ponosi. Co o tym sądzicie?
Zaraz pojawi się rozdział na moim drugim blogu, na któy serdecznie Was zapraszam http://unusual-perfect-story.blogspot.com/
Buziaki, Dream <3
P.S. Zapraszam do spisu na który niedawno trafiłam http://slowem-szyte.blogspot.com/
niedziela, 21 maja 2017
sobota, 6 maja 2017
Rozdział 21
Następnego dnia wstałam przed 10, wzięłam ubrania i ruszyłam do łazienki. Szybko się przygotowałam i zeszłam do kuchni, żeby zrobić kawę. Stanęłam przy blacie i poczułam oplatające mnie w pasie ręce.
-Też chcę- usłyszałam przy uchu szept. Ale to nie był Bartek. Odwróciłam się i zobaczyłam Krystiana. Stary znajomy. W sumie nigdy nie lubiłam tego gościa. Niesamowicie mnie irytował swoim zachowaniem.
-Co ty sobie wyobrażasz?!- ryknęłam wściekła.
-Nie mów, że tego nie chciałaś- powiedział podchodząc do mnie. Instynktownie zaczęłam się cofać, aż trafiłam plecami na ścianę.
-Zostaw mnie- warknęłam na niego i spróbowałam odepchnąć, jednak był dużo silniejszy i ledwie drgnął. Aha, fajnie. Moja sytuacja jest wręcz zajebista. Zamknęłam oczy czując gromadzące się pod powiekami łzy.
-Nie słyszałeś, co powiedziała?- usłyszałam wściekły głos Bartka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak siatkarz odciąga ode mnie tego typa i wyrzuca za drzwi. Zjechałam po ścianie czując łzy gromadzące się w kącikach oczu. Podniosłam głowę i zobaczyłam przyglądającego się mi Bartka. Podniosłam się i podeszłam do niego z zamiarem wtulenia się w jedyne ramiona, w których czułam się bezpiecznie. Jednak siatkarz zatrzymał mnie, łapiąc za ramiona i spojrzał prosto w oczy.
-Ty go tu wpuściłaś?- zapytał zły. A raczej wściekły. Tak, zdecydowanie wściekły.
-Zwariowałeś?- odpowiedziałam pytaniem, czując łzy płynące po moich policzkach.
-Dlaczego pozwoliłaś się przytulić?- spytał, a w jego oczach widziałam potęgującą złość.
-No zastanówmy się. Zazwyczaj to ty codziennie rano wchodzisz do kuchni i przytulasz mnie w ten sposób. Więc myślałam, że tym razem to też ty- wyjaśniłam, po czym najzwyczajniej w świecie odsunęłam się od niego i pobiegłam na górę. Byłam przerażona obecnością Krystiana i obłędem, który widziałam w jego oczach, a szanowny pan Bartosz zamiast mi pomóc, to woli prowadzić śledztwo. Weszłam do pokoju i zakopałam się w pościeli zamykając oczy. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi i siada obok mnie.
-Zuzia, przepraszam- szepnął Bartek kładąc mi dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się przestraszona.- Hej, nie bój się mnie- powiedział i położył obok mnie, przytulając się do moich pleców. Odwróciłam się w jego ramionach i wtuliłam w jego szeroką klatkę piersiową. Po moich policzkach cały czas płynęły łzy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale okropnie przestraszyłam się Krystiana. Bartek wytarł moje policzki kciukiem, pocałował mnie w czoło i mocno przytulił. Nawet nie wiem, kiedy znowu zasnęłam.
Gdy się obudziłam, poczułam że ktoś mi się przygląda. Leniwie otworzyłam oczy i podniosłam wzrok, natrafiając na piękne oczy Bartosza. Uśmiechnęłam się do chłopaka, co ten odwzajemnił.
-Przepraszam- szepnął.
-Daj spokój. Nie ma tematu- odpowiedziałam i wtuliłam się w niego zamykając oczy.
-Dzieciaki wstajecie?- zapytała moja mama wchodząc do pokoju.
-Tak, za chwilę- odpowiedziałam.- Mamo?
-Tak?
-Ty wpuściłaś Krystiana?- zapytałam patrząc jej w oczy.
-Tak kochanie.
-A mogłabyś tego więcej nie robić? I nie mówić mu nic o mnie?- poprosiłam.
-No dobrze, a czy coś się stało?- zapytała zmartwiona.
-Nic takiego. Ale nic mu o mnie nie mów, dobrze?
-Oczywiście- uśmiechnęła się i wyszła.
O 12 siedzieliśmy już w samochodzie i wracaliśmy do Rzeszowa. Oddałam kluczyki Bartkowi i usadowiłam się na miejscu pasażera. Całą drogę było nam bardzo wesoło. Kiedy jechaliśmy przez Warszawę postanowiliśmy zatrzymać się w jednej z restauracji na obiad. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy sobie dania, które po dwudziestu minutach już jedliśmy.
-No proszę! Kogo to można spotkać wychodząc na obiad na miasto!- usłyszeliśmy nagle. Podniosłam głowę i zobaczyłam Pawła Zagumnego razem z żoną.
-Hej!- powiedziałam i uściskałam Pawła i Oliwię. Po chwili to samo zrobili również moi towarzysze. Paweł i Oliwia dosiedli się do nas, a Zagumny bez zbędnych ceregieli zapytał:
-Jesteście znowu razem?
-Tak- odpowiedzieliśmy jednocześnie z szerokimi uśmiechami na twarzy. Potem rozmowa zeszła na wiele innych, mniej lub bardziej ważnych tematów. Około osiemnastej postanowiliśmy się zbierać.
-Bardzo miło się rozmawiało, ale my dzisiaj musimy do Rzeszowa wrócić- powiedziała Ola i zaczęliśmy się żegnać. Paweł podał Bartkowi rękę i szepnął mu coś na ucho, na co Kurek kiwnął głową, uśmiechnął się i odpowiedział również szeptem. Uściskałam Oliwię, a następnie Pawła.
-Życzę wam szczęścia- powiedział mi na ucho.
-Dziękuję, przyda się- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Liczę, że będę się bawić na waszym ślubie- odparła na głos Oliwia, zanim wsiedliśmy do samochodu.
-Może kiedyś- zaśmiałam się.
-Najpierw Bartek musiałby zadziałać- odpowiedział ze śmiechem Piotrek. Zaczęliśmy się śmiać i wsiedliśmy do auta. Machając Zagumnym ruszyliśmy do Rzeszowa.
-I tak z godziny zrobiły się trzy- westchnęła Ola.
-Nie narzekaj kochana- uśmiechnęłam się. Rozmawialiśmy na jakieś nudne tematy, i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero, gdy poczułam, że się unoszę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Bartka idącego ze mną w stronę bloku.
-Postaw mnie- poprosiłam.
-Choćbym chciał, to nie mogę, bo w aucie zdjęłaś buty, a ja ci ich nie ubierałem- odparł i poprawił mnie sobie na rękach.
-No dobra. Jakoś to zniosę- westchnęłam i objęłam go za szyję. Zamknęłam oczy i poczułam, że znowu odlatuję.
-Kochanie, nie śpij. Przebierz się w piżamę chociaż- szepnął mi na ucho Bartek.
-Mhm- mruknęłam i położyłam się na łóżku.
-Zuzia, masz- powiedział Bartek i podał mi jedną ze swoich koszulek.
-Zaraz- odparłam zaspana.
-Kochanie, proszę cię. Przebierz się i możesz iść spać.
-Aleś ty uparty- westchnęłam i zaczęłam się przebierać. Po dwóch minutach zostawiłam ubrania na podłodze i zagrzebałam się w kołdrze.
-Dobranoc- usłyszałam szept przy uchu.
-Dobranoc- odpowiedziałam, wtuliłam się w mojego siatkarza i ponownie zasnęłam.
Siedzę sobie spokojnie na tarasie przed domem i się opalałam, gdy nagle usłyszałam krzyk:
-Zuzanno Lipiecka! Szykuj się na porządne lanie!- krzyczała oczywiście Ola. O co jej chodzi? Tylko zorganizowałam jej randkę! Aleksandra wpadła na mój taras, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Co tak drzesz tą papę, idiotko?- zapytałam patrząc na nią przez ciemne okulary.
-Co to miało być?!- zapytała zła.
-Oluś, zorganizowaliśmy tobie i Piotrusiowi randkę- oznajmiłam uśmiechnięta.
-Zorganizowaliśmy? Zbratałaś się z Kurkiem, żebym mogła bliżej poznać Piotrusia?- spytała zaskoczona.
-O! Już Piotrusia?- uśmiechnęłam się z przekąsem.
-Oh, spadaj!- zarumieniła się i usiadła obok mnie.
-Jak całuje?- zapytałam z głupim uśmiechem na twarzy.
-Zuzka!- pisnęła Ola. I, o ile to możliwe, zarumieniła się jeszcze bardziej.
-Olka! Całowaliście się?!- podskoczyłam na jej reakcję.
-Znaczy... Jak już odprowadził mnie pod dom i się żegnaliśmy, to chciałam go pocałować w policzek, ale przez jego wzrost przypadkiem trafiłam w kącik ust- opowiedziała szeptem. Tak, w tym momencie moja przyjaciółka została pomidorem.
-Aaa!!!- zaczęłam piszczeć szczęśliwa.- Ola się całowała! Ola się całowała! Ola się całowała!- zaczęłam śpiewać i skakać po ogródku jak głupia.
-Cicho głupolu!- uciszyła mnie.- Ty mi lepiej powiedz jak ja mam się teraz wobec niego zachowywać!?
-Normalnie- westchnęłam.- Nie rób wielkiego halo! Umówiliście się już na drugie spotkanie?
-Nie- odpowiedziała cicho.
-Super. Muszę zadzwonić do Kurka- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niej.
-Zuzka, nie swataj mnie!- pisnęła Wilczewska.
-Ja cię nie swatam. Ja pomagam szczęściu!- odparłam dumna i wypięłam pierś do przodu.
-Ty naprawdę masz z Bartkiem kontakt, żeby mi pomóc?- zapytała.
-No tak. Jeny, dobrze wiem jaka jesteś, zdążyłam zaobserwować jaki jest Piotrek. Razem z Kurkiem postanowiliśmy was wesprzeć.
-Dziękuję- uśmiechnęła się i pocałowała mój policzek.- Do jutra.
-Pa!- odkrzyknęłam i zamyśliłam się. Siedziałam tak przez jakąś godzinę i myślałam o tym, jak bardzo zazdroszczę Oli. Wbrew pozorom jesteśmy zupełnie inne, ona delikatna, a ja twarda. Ona spokojna, a ja nieustępliwa. Mogę mnożyć te przykłady. Wstałam przerywając rozmyślania i podreptałam do domu. Weszłam schodami na górę i skierowałam się do mojego pokoju na końcu korytarza. Ale zatrzymałam się drzwi wcześniej. Spojrzałam na wrota do pokoju Szymona i zawahałam się. Po chwili jednak podeszłam do nich i cicho zapukałam.
-Wchodź Zuzka!- krzyknął mój brat.
-Skąd wiedziałeś, że to ja?- zapytałam zaskoczona stając w progu pokoju.
-Poznałem po krokach- odparł leżąc na łóżku z dłońmi pod głową. Podeszłam do niego i położyłam się obok, opierając głowę na klatce piersiowej brata. -Co jest, Zuz?
-Niiic- westchnęłam. Poczułam, jak Szymon mnie do siebie przytula i milczy. Doskonale wie, że musi poczekać, aż sama mu coś powiem i na siłę nic ze mnie nie wyciśnie. -Jestem beznadziejna- odparłam po kilku minutach.
-Skąd takie wnioski?- zapytał mój braciszek.
-No zobacz. Ola znalazła sobie bardzo fajnego faceta i już są na dobrej drodze, żeby być parą. Ty masz Martusię. Ada ma Wojtka. O Damianie nie będę mówić, bo to strzelec wyborowy. A ja? Jestem sama, bez żadnych perspektyw na stały związek. Nie ma nawet faceta, który by mi się podobał i mi przypasował!
-Oj, Zuz. Bo ty potrzebujesz faceta, któremu uda się dorównać tobie. W sarkazmie, ironii i tym nietypowym poczuciu humoru. Musi być podobny do ciebie.
-Chyba masz rację- westchnęłam.
-Na pewno ją mam. Siostra, czy ty widzisz się u boku spokojnego i nieśmiałego chłopaka?- zapytał, a ja aż podniosłam głowę z zaskoczenia i spojrzałam na niego jak na wariata.- No właśnie! Mała, doczekasz się kiedyś faceta, który będzie na ciebie w pełni zasługiwał.
-Mała jest twoja pała- zaśmiałam się.
-Gdybyś nie była moją siostrą, to bym ci odpowiedział, że zaraz się przekonasz, że nie- odpowiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.
***********************
Witam!
Rozdział nijaki, o wszystkim i o niczym. Wcale mi się nie podoba.
Buziaki, Dream <3
-Też chcę- usłyszałam przy uchu szept. Ale to nie był Bartek. Odwróciłam się i zobaczyłam Krystiana. Stary znajomy. W sumie nigdy nie lubiłam tego gościa. Niesamowicie mnie irytował swoim zachowaniem.
-Co ty sobie wyobrażasz?!- ryknęłam wściekła.
-Nie mów, że tego nie chciałaś- powiedział podchodząc do mnie. Instynktownie zaczęłam się cofać, aż trafiłam plecami na ścianę.
-Zostaw mnie- warknęłam na niego i spróbowałam odepchnąć, jednak był dużo silniejszy i ledwie drgnął. Aha, fajnie. Moja sytuacja jest wręcz zajebista. Zamknęłam oczy czując gromadzące się pod powiekami łzy.
-Nie słyszałeś, co powiedziała?- usłyszałam wściekły głos Bartka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak siatkarz odciąga ode mnie tego typa i wyrzuca za drzwi. Zjechałam po ścianie czując łzy gromadzące się w kącikach oczu. Podniosłam głowę i zobaczyłam przyglądającego się mi Bartka. Podniosłam się i podeszłam do niego z zamiarem wtulenia się w jedyne ramiona, w których czułam się bezpiecznie. Jednak siatkarz zatrzymał mnie, łapiąc za ramiona i spojrzał prosto w oczy.
-Ty go tu wpuściłaś?- zapytał zły. A raczej wściekły. Tak, zdecydowanie wściekły.
-Zwariowałeś?- odpowiedziałam pytaniem, czując łzy płynące po moich policzkach.
-Dlaczego pozwoliłaś się przytulić?- spytał, a w jego oczach widziałam potęgującą złość.
-No zastanówmy się. Zazwyczaj to ty codziennie rano wchodzisz do kuchni i przytulasz mnie w ten sposób. Więc myślałam, że tym razem to też ty- wyjaśniłam, po czym najzwyczajniej w świecie odsunęłam się od niego i pobiegłam na górę. Byłam przerażona obecnością Krystiana i obłędem, który widziałam w jego oczach, a szanowny pan Bartosz zamiast mi pomóc, to woli prowadzić śledztwo. Weszłam do pokoju i zakopałam się w pościeli zamykając oczy. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi i siada obok mnie.
-Zuzia, przepraszam- szepnął Bartek kładąc mi dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się przestraszona.- Hej, nie bój się mnie- powiedział i położył obok mnie, przytulając się do moich pleców. Odwróciłam się w jego ramionach i wtuliłam w jego szeroką klatkę piersiową. Po moich policzkach cały czas płynęły łzy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale okropnie przestraszyłam się Krystiana. Bartek wytarł moje policzki kciukiem, pocałował mnie w czoło i mocno przytulił. Nawet nie wiem, kiedy znowu zasnęłam.
Gdy się obudziłam, poczułam że ktoś mi się przygląda. Leniwie otworzyłam oczy i podniosłam wzrok, natrafiając na piękne oczy Bartosza. Uśmiechnęłam się do chłopaka, co ten odwzajemnił.
-Przepraszam- szepnął.
-Daj spokój. Nie ma tematu- odpowiedziałam i wtuliłam się w niego zamykając oczy.
-Dzieciaki wstajecie?- zapytała moja mama wchodząc do pokoju.
-Tak, za chwilę- odpowiedziałam.- Mamo?
-Tak?
-Ty wpuściłaś Krystiana?- zapytałam patrząc jej w oczy.
-Tak kochanie.
-A mogłabyś tego więcej nie robić? I nie mówić mu nic o mnie?- poprosiłam.
-No dobrze, a czy coś się stało?- zapytała zmartwiona.
-Nic takiego. Ale nic mu o mnie nie mów, dobrze?
-Oczywiście- uśmiechnęła się i wyszła.
O 12 siedzieliśmy już w samochodzie i wracaliśmy do Rzeszowa. Oddałam kluczyki Bartkowi i usadowiłam się na miejscu pasażera. Całą drogę było nam bardzo wesoło. Kiedy jechaliśmy przez Warszawę postanowiliśmy zatrzymać się w jednej z restauracji na obiad. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy sobie dania, które po dwudziestu minutach już jedliśmy.
-No proszę! Kogo to można spotkać wychodząc na obiad na miasto!- usłyszeliśmy nagle. Podniosłam głowę i zobaczyłam Pawła Zagumnego razem z żoną.
-Hej!- powiedziałam i uściskałam Pawła i Oliwię. Po chwili to samo zrobili również moi towarzysze. Paweł i Oliwia dosiedli się do nas, a Zagumny bez zbędnych ceregieli zapytał:
-Jesteście znowu razem?
-Tak- odpowiedzieliśmy jednocześnie z szerokimi uśmiechami na twarzy. Potem rozmowa zeszła na wiele innych, mniej lub bardziej ważnych tematów. Około osiemnastej postanowiliśmy się zbierać.
-Bardzo miło się rozmawiało, ale my dzisiaj musimy do Rzeszowa wrócić- powiedziała Ola i zaczęliśmy się żegnać. Paweł podał Bartkowi rękę i szepnął mu coś na ucho, na co Kurek kiwnął głową, uśmiechnął się i odpowiedział również szeptem. Uściskałam Oliwię, a następnie Pawła.
-Życzę wam szczęścia- powiedział mi na ucho.
-Dziękuję, przyda się- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Liczę, że będę się bawić na waszym ślubie- odparła na głos Oliwia, zanim wsiedliśmy do samochodu.
-Może kiedyś- zaśmiałam się.
-Najpierw Bartek musiałby zadziałać- odpowiedział ze śmiechem Piotrek. Zaczęliśmy się śmiać i wsiedliśmy do auta. Machając Zagumnym ruszyliśmy do Rzeszowa.
-I tak z godziny zrobiły się trzy- westchnęła Ola.
-Nie narzekaj kochana- uśmiechnęłam się. Rozmawialiśmy na jakieś nudne tematy, i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero, gdy poczułam, że się unoszę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Bartka idącego ze mną w stronę bloku.
-Postaw mnie- poprosiłam.
-Choćbym chciał, to nie mogę, bo w aucie zdjęłaś buty, a ja ci ich nie ubierałem- odparł i poprawił mnie sobie na rękach.
-No dobra. Jakoś to zniosę- westchnęłam i objęłam go za szyję. Zamknęłam oczy i poczułam, że znowu odlatuję.
-Kochanie, nie śpij. Przebierz się w piżamę chociaż- szepnął mi na ucho Bartek.
-Mhm- mruknęłam i położyłam się na łóżku.
-Zuzia, masz- powiedział Bartek i podał mi jedną ze swoich koszulek.
-Zaraz- odparłam zaspana.
-Kochanie, proszę cię. Przebierz się i możesz iść spać.
-Aleś ty uparty- westchnęłam i zaczęłam się przebierać. Po dwóch minutach zostawiłam ubrania na podłodze i zagrzebałam się w kołdrze.
-Dobranoc- usłyszałam szept przy uchu.
-Dobranoc- odpowiedziałam, wtuliłam się w mojego siatkarza i ponownie zasnęłam.
Siedzę sobie spokojnie na tarasie przed domem i się opalałam, gdy nagle usłyszałam krzyk:
-Zuzanno Lipiecka! Szykuj się na porządne lanie!- krzyczała oczywiście Ola. O co jej chodzi? Tylko zorganizowałam jej randkę! Aleksandra wpadła na mój taras, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Co tak drzesz tą papę, idiotko?- zapytałam patrząc na nią przez ciemne okulary.
-Co to miało być?!- zapytała zła.
-Oluś, zorganizowaliśmy tobie i Piotrusiowi randkę- oznajmiłam uśmiechnięta.
-Zorganizowaliśmy? Zbratałaś się z Kurkiem, żebym mogła bliżej poznać Piotrusia?- spytała zaskoczona.
-O! Już Piotrusia?- uśmiechnęłam się z przekąsem.
-Oh, spadaj!- zarumieniła się i usiadła obok mnie.
-Jak całuje?- zapytałam z głupim uśmiechem na twarzy.
-Zuzka!- pisnęła Ola. I, o ile to możliwe, zarumieniła się jeszcze bardziej.
-Olka! Całowaliście się?!- podskoczyłam na jej reakcję.
-Znaczy... Jak już odprowadził mnie pod dom i się żegnaliśmy, to chciałam go pocałować w policzek, ale przez jego wzrost przypadkiem trafiłam w kącik ust- opowiedziała szeptem. Tak, w tym momencie moja przyjaciółka została pomidorem.
-Aaa!!!- zaczęłam piszczeć szczęśliwa.- Ola się całowała! Ola się całowała! Ola się całowała!- zaczęłam śpiewać i skakać po ogródku jak głupia.
-Cicho głupolu!- uciszyła mnie.- Ty mi lepiej powiedz jak ja mam się teraz wobec niego zachowywać!?
-Normalnie- westchnęłam.- Nie rób wielkiego halo! Umówiliście się już na drugie spotkanie?
-Nie- odpowiedziała cicho.
-Super. Muszę zadzwonić do Kurka- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niej.
-Zuzka, nie swataj mnie!- pisnęła Wilczewska.
-Ja cię nie swatam. Ja pomagam szczęściu!- odparłam dumna i wypięłam pierś do przodu.
-Ty naprawdę masz z Bartkiem kontakt, żeby mi pomóc?- zapytała.
-No tak. Jeny, dobrze wiem jaka jesteś, zdążyłam zaobserwować jaki jest Piotrek. Razem z Kurkiem postanowiliśmy was wesprzeć.
-Dziękuję- uśmiechnęła się i pocałowała mój policzek.- Do jutra.
-Pa!- odkrzyknęłam i zamyśliłam się. Siedziałam tak przez jakąś godzinę i myślałam o tym, jak bardzo zazdroszczę Oli. Wbrew pozorom jesteśmy zupełnie inne, ona delikatna, a ja twarda. Ona spokojna, a ja nieustępliwa. Mogę mnożyć te przykłady. Wstałam przerywając rozmyślania i podreptałam do domu. Weszłam schodami na górę i skierowałam się do mojego pokoju na końcu korytarza. Ale zatrzymałam się drzwi wcześniej. Spojrzałam na wrota do pokoju Szymona i zawahałam się. Po chwili jednak podeszłam do nich i cicho zapukałam.
-Wchodź Zuzka!- krzyknął mój brat.
-Skąd wiedziałeś, że to ja?- zapytałam zaskoczona stając w progu pokoju.
-Poznałem po krokach- odparł leżąc na łóżku z dłońmi pod głową. Podeszłam do niego i położyłam się obok, opierając głowę na klatce piersiowej brata. -Co jest, Zuz?
-Niiic- westchnęłam. Poczułam, jak Szymon mnie do siebie przytula i milczy. Doskonale wie, że musi poczekać, aż sama mu coś powiem i na siłę nic ze mnie nie wyciśnie. -Jestem beznadziejna- odparłam po kilku minutach.
-Skąd takie wnioski?- zapytał mój braciszek.
-No zobacz. Ola znalazła sobie bardzo fajnego faceta i już są na dobrej drodze, żeby być parą. Ty masz Martusię. Ada ma Wojtka. O Damianie nie będę mówić, bo to strzelec wyborowy. A ja? Jestem sama, bez żadnych perspektyw na stały związek. Nie ma nawet faceta, który by mi się podobał i mi przypasował!
-Oj, Zuz. Bo ty potrzebujesz faceta, któremu uda się dorównać tobie. W sarkazmie, ironii i tym nietypowym poczuciu humoru. Musi być podobny do ciebie.
-Chyba masz rację- westchnęłam.
-Na pewno ją mam. Siostra, czy ty widzisz się u boku spokojnego i nieśmiałego chłopaka?- zapytał, a ja aż podniosłam głowę z zaskoczenia i spojrzałam na niego jak na wariata.- No właśnie! Mała, doczekasz się kiedyś faceta, który będzie na ciebie w pełni zasługiwał.
-Mała jest twoja pała- zaśmiałam się.
-Gdybyś nie była moją siostrą, to bym ci odpowiedział, że zaraz się przekonasz, że nie- odpowiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.
***********************
Witam!
Rozdział nijaki, o wszystkim i o niczym. Wcale mi się nie podoba.
Buziaki, Dream <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)