sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 12

Dzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Idę razem z Olą, Damianem i Szymonem do szkoły. Przy drzwiach zaczepia mnie polonistka.
-Zuza, pani dyrektor prosiła, żebyś do niej przyszła- powiedziała.
-Dobrze, już idę- odpowiedziałam. Pożegnałam się z moimi towarzyszami i ruszyłam na pierwsze piętro do gabinetu pani dyrektor. Zapukałam i po usłyszeniu 'proszę!' weszłam do środka.
-Dzień dobry- zaczęłam.- Pani Ania powiedziała, że chce pani ze mną porozmawiać.
-Tak, tak, wejdź proszę.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Usiądź- wskazała mi jedno z trzech krzeseł. Dwa pozostałe były zajęte.- Zuza poznaj, to Piotrek i Bartek. Od dzisiaj uczniowie naszej szkoły. Trenują siatkówkę w tutejszym klubie, więc myślę, że powinniście znaleźć wspólny język. Jesteś przewodniczącą, więc twoim zadaniem jest oprowadzenie ich po szkole, pomoc w założeniu kart w bibliotece i zaprowadzenie ich pod odpowiednią salę. Dołączą oni do klasy Damiana i Szymona- dodała.
-Rozumiem. To wszystko?
-Tak. Idźcie już. Wszyscy macie dzisiaj na dziewiątą, więc nie powinniście się spóźnić.
-Oczywiście. Do widzenia- odpowiedziałam, zarzuciłam na ramię moją torbę i jako pierwsza wyszłam z gabinetu.
-Do widzenia- usłyszałam jeszcze odpowiedź pani dyrektor.
-Jestem Zuza, tak, jak słyszeliście. Po pierwsze nienawidzę, kiedy ktoś mówi do mnie zdrobniale. Po drugie radzę wam nie wchodzić mi w zdanie. I po trzecie nie, nie umówię się z tobą- powiedziałam patrząc na Bartka. Poznałam ich od razu i wiedziałam, że to ci kolesie z plaży. Ale Ola się ucieszy.
-Jestem Piotrek, miło mi cię poznać- powiedział blondyn i wystawił rękę. Pewnie ją uścisnęłam, co spotkało się z jego zdziwionym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się tylko i spojrzałam na bruneta.
-Bartek- odezwał się i wystawił rękę. Ją również uścisnęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i powiedziałam:
-Idziemy- szłam szybko i pewnie. Nie oglądałam się, żeby sprawdzić, czy nadążają. Są wysocy, długie kończyny mają, dadzą radę.- Tu jest sala matematyczna, tutaj polonistyczna, pracownia chemiczna- mówiłam wskazując palcami drzwi od pomieszczeń. Przeszliśmy prawie całą szkołę.- Tu jest biblioteka. Dzień dobry pani Asiu- powiedziałam wchodząc do środka.
-O, dzień dobry słoneczko. Co cię tu sprowadza drugiego września?- zapytała zaskoczona.- Już po lekturę?
-Nie, nie. Jeszcze nie. To nowi uczniowie naszej szkoły. Dołączą do trzeciej klasy. Założy im pani karty?- zapytałam uprzejmie.
-Oczywiście. Chłopcy zapiszcie mi tu na kartkach wasze nazwiska a resztę ja już sobie znajdę. Która to będzie klasa?- zapytała patrząc na mnie.
-Trzecia B- uśmiechnęłam się.
-Tam chodzą ci dwaj bliźniacy prawda?
-Tak, ja też współczuję ich wychowawcy.
-A, no właśnie. Przecież to twoi bracia. Zapomniałam kompletnie- uśmiechnęła się pani Asia.
-Nic się nie stało. Do widzenia- powiedziałam i wyszłam razem z chłopakami.
-Fajna ta staruszka- stwierdził Piotrek po zamknięciu drzwi.
-Bardzo fajna. Ale mam dla was dobrą radę. Jeśli nie chcecie popsuć sobie u niej opinii to albo odmawiajcie jedzenia jej ciastek, albo mówcie, że zjecie później. Ale nigdy nie jedzcie przy niej- powiedziałam i ruszyłam dalej.
-A co? Staruszka brzydzi się, kiedy ktoś przy niej je?- zapytał kpiarskim tonem Bartek.
-Nie. Jej ciastka najzwyczajniej w świecie są niezjadliwe- odpowiedziałam niewzruszona.- A teraz miejsce, które zapewne będzie waszym ulubionym- dodałam i otworzyłam drzwi na salę gimnastyczną. Była tam na oko siedemnastoosobowa grupka.- Cześć wszystkim!- krzyknęłam.
-Boże kobieto, ciszej błagam!- odpowiedział mi Mateusz.
-A co? Świętowałeś rozpoczęcie roku?- zapytałam uśmiechnięta.
-No, opijaliśmy. Wiesz, żeby matury poszły i w ogóle.
-Rozumiem, rozumiem. Jeśli włożyłeś w to tyle samo serca co w czerwcu na zakończenie, to wcale się nie dziwię- zaśmiałam się.
-Co cię tu sprowadza moja ukochana siostrzyczko?- zapytał Damian obejmując mnie ramieniem.
-Właśnie, dobrze, że przypominasz. Kochany wafel- powiedziałam, na co prawie wszyscy ryknęli śmiechem.- To Piotrek i Bartek wasi nowi koledzy z klasy.
-Czy koledzy, to się jeszcze okaże- powiedział Kuba i razem z Karolem i Adrianem obeszli chłopaków naokoło.- Chyba, że za nich ręczysz.
-Oj nie. Za krótko ich znam. Ale, powiedzmy, że nieźle się zapowiadają- odparłam. Kuba kiwnął głową i odsunął się od nich.- To tyle mojej roli. Weźmiecie ich ze sobą na historię czy co wy tam macie- dodałam machając ręką.
-Nie ma sprawy- stwierdził Adrian. Podeszłam do niego, spojrzałam mu prosto w oczy i z niezachwianą pewnością powiedziałam:
-To nie była ani prośba ani pytanie. To była informacja- po czym podeszłam do Mateusza i dodałam- A tobie nigdy nie wybaczę, że świętowałeś beze mnie- po czym z szerokim uśmiechem wyszłam z sali. Dotarłam idealnie na matematykę. Usiadłam obok Oli i oparłam głowę o ławkę.
-Co jest?- zapytała Wilczewska.
-Oni chodzą z Szymkiem i Domianem do klasy.
-Oni, czyli kto?- dopytywała przyjaciółka.
-Ci od siatki z plaży. Ten co uderzył mnie piłką i jego kolega, który ci się spodobał- westchnęłam.
-On chodzi do naszej szkoły? W dodatku do klasy z twoimi braćmi? Jak on ma na imię?
-Piotrek- uśmiechnęłam się. Zobaczyłam ile radości sprawiła jej ta informacja.
-Dziewczyny, co robicie?- zapytała matematyczka z typowym dla niej uśmiechem.
-Liczymy- odpowiedziałyśmy jednocześnie i zaczęłyśmy się śmiać razem z panią.


Obudziłam się i usiadłam na łóżku. Wtedy drugi raz spotkałam Bartka. Gdybym wtedy wiedziała, jak namiesza on w moim życiu, to spakowałabym manatki i zwiała jak najdalej. Ale nie. Wtedy byłam nieco inną osobą. Dużo bardziej pewną siebie, wredną, upartą, nieustępliwą a nawet czasem chamską. Lubię wracać pamięcią do tamtych czasów. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Bartka leżącego obok mnie na plecach. Miał na twarzy delikatny, senny uśmiech. Jego klatka miarowo się uniosła. Delikatnie położyłam na niej głowę i zamknęłam oczy. Wsłuchałam się w bicie serca chłopaka. Przypomniały mi się czasy, kiedy to serducho biło tylko dla mnie. Kiedy byłam całym jego światem. Z resztą działało to w obie strony. Był najważniejszą osobą mojego życia. W sumie, teraz nie pamiętam już nawet dlaczego się wtedy rozstaliśmy. Przypomniałam sobie wiele wspaniałych chwil. Uśmiech mimowolnie cisnął się na moją twarz, ale pojawiły się również łzy. Zaczęły skapywać na koszulkę chłopaka. Kiedy zaczęłam się podnosić, żeby się odwrócić i go nie obudzić, poczułam silną rękę, która przytuliła mnie do niego.
-Nawet o tym nie myśl. Powiedz lepiej dlaczego płaczesz- usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
-Jest kilka czynników- odparłam i zacisnęłam zęby.
-Jakich?- dopytywał.
-Bartek, nie chcę o tym rozmawiać- powiedziałam. Siatkarz przekręcił nas tak, że leżeliśmy teraz oboje na boku, twarzami do siebie.
-Zuzia, ja nie będę naciskał. Ale jest trzecia w nocy, a ty płaczesz- zauważył. Przysunęłam się bliżej niego, a ten przytulił mnie mocno do siebie.
-Powiedz gdzie ta ekipa? Gdzie ci ludzie sprzed lat? Gdzie ci wszyscy, z którymi miałam zmieniać ten świat?- zapytałam.
-Tylko dlatego?
-Tęsknię za naszą ekipą, za całą resztą bandy. I za rodziną. Nie zdążyłam się spotkać z żadną ciocią ani z wujkiem Tomkiem, ani z Dawidem.
-Właściwie, to dlaczego nigdy nie mówiłaś do Dawida wujek?- zapytał nagle.- Przecież on jest twoim wujaszkiem, prawda?
-Tak, wszystko się zgadza. Ale nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na to, że Dawid jest tylko pięć lat starszy- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Fakt- odpowiedział Bartek z zamyśloną miną. Zaczęłam się śmiać. Jak nienormalna.- A tobie co? Jeszcze chwilę temu płakałaś.
-Ale twoja mina mnie rozbawiła- odpowiedziałam uspokajając się.
-Ty to jednak artystka jesteś- stwierdził.
-Architekt- poprawiłam go.
-Co?
-Architekt, nie artystka- uśmiechnęłam się.
-Tak oczywiście- przytaknął.- Jak by tak policzyć,to Ola i Piotrek za pół roku biorą ślub, zauważyłaś?
-Faktycznie. Jejku, nawet nie zwróciłam na to uwagi- powiedziałam.
-Mamy jechać z nimi w jakiś wolny weekend do tego hotelu, żeby w restauracji wybrać tort, całe menu i jakieś tam inne pierdoły.
-Zastawę, kolory obrusów, kwiatów, sztućce, całą dekorację sali- zaczęłam wymieniać.
-No i muszę kupić nowy garnitur- stwierdził Bartek.
-A ja sukienkę. I buty. I torebkę. I jakąś biżuterię. I narzutkę- powiedziałam, na co Kurek zaczął się śmiać.
-Coś jeszcze?
-Oczywiście. Zamówić kwiaty, kosmetyczkę, fryzjerkę, fotografa. Yyy... Samochód bierzemy któryś z naszych czy jak?
-A to ważne?
-Tak. Bo jeśli chcą zamawiać jakiś super-hiper, to trzeba to zrobić teraz- odpowiedziałam.
-Wiesz, co właśnie zaobserwowałem?
-Słucham cię bardzo uważnie.
-Że pomimo tego, że to nie jest nasz ślub przejmujemy się wszystkim.
-Bo, po pierwsze jesteśmy świadkami a po drugie ten ślub biorą nasi najbliżsi przyjaciele.
-Jakim cudem ty zawsze masz rację?


****************
Helo!
Wiem, że pojawiam się bardzo rzadko, przepraszam. Całą sytuację wyjaśniłam pod ostatnim rozdziałem na blogu o Kamili. Powtórzę tylko, że liczę na Wasze zrozumienie.
To tyle.
Buziaki, Dream <3 :*